Z Nowej Zelandii do Nowego Targu na pokładzie PAC 750XL - część 2
18 kwietnia, na lotnisku w Nowym Targu wylądował samolot PAC 750XL (znaki rejestracyjne ZK-LAE), który przed dwa tygodnie był przebazowywany do Polski wprost z fabryki Pacific Aerospace na Nowej Zelandii. Za sterami statku powietrznego zasiadali instr.pil. Gabriel Batkiewicz oraz instr.pil. Tomasz Wróbel. Obaj pokonali 12 tysięcy mil morskich, co zapewniło im spory rozgłos w świecie lotniczym.
Przedsięwzięciem interesowały się lotnicze i lokalne media, ale też ogólnopolskie stacje telewizyjne. Wymagało ono bardzo długich logistycznych przygotowań, organizowania zgód na przeloty, paliwa, noclegów etc. Specjalnie dla portalu dlapilota.pl piloci przygotowali relację, dzięki której wszyscy zainteresowani mogą się zapoznać z wyzwaniami, z jakimi musieli się oni zmierzyć podczas całej wyprawy.
Z Nowej Zelandii do Nowego Targu - cześć 2
03.04.2023 Dzień Zero wylot na pierwszy odcinek ZNKK - YSNF Norfolk Island
Nadszedł wyczekiwany dzień ZERO, lecimy przez ocean ….
Wszystko było zaplanowane, pogoda na pierwszy odcinek nad wodą siadła idealnie z korzystnym wiatrem w ogon, praktycznie zero burz- brzmi jak niezła przygoda.
Oboje byliśmy jednak trochę zdenerwowani i oboje wiedzieliśmy, że to będzie jeden z najdłuższych odcinków nad oceanem, pokonany jednosilnikowym samolotem, wprawdzie turbiną, ale zaczęło do nas docierać na co się piszemy w momencie kiedy pod nami widać było ostatnie kawałki nowozelandzkiego lądu a przed nami nic, tylko błękit.
Wszystko policzone po dwa razy,NO RETURN POINT wyznaczony skrupulatnie, pogoda sprawdzona, radiostacja HF na przelot nad oceanem sprawdzona, pogoda z modułu satelitarnego IRIDIUM pobrana i w głowie wciąż brzmiące słowa otuchy jednego z mechaników z Hamilton: “Guys, engine doesn’t know when flying over water” dodały nam wiatru w skrzydła.
Top of Descent i radio HF
Zakładam, że każdemu lotnikowi doskonale znany jest termin TOD- Top of descend, my również kojarzyliśmy go do tej pory jedynie z punktem rozpoczęcia zniżania, ale nigdy z aerozolem na owady…
Australijskie prawo w kwestii ochrony rodzimej fauny i flory jest wyjątkowo restrykcyjne i w obawie przed wpuszczeniem na swój teren “obcych” form życia wprowadziło specjalne procedury dla przybyszów z zewnątrz. W związku z tym, musieliśmy się na wylot zaopatrzyć w specjalny, certyfikowany aerozol, bezwonny i podobno nieszkodliwy dla ludzi, ale już dla owadów niestety tak.
Przed lądowaniem, w okolicach TOD, należy takim aerozolem zdezynfekować kabinę, trzymając spust min 15 sekund, żeby unicestwić wszystkie potencjalne robale znajdujące się na pokładzie.
Pierwsza nasza myśl kiedy okazało się, że wcale taki bezwonny nie jest - “no ale kto nas sprawdzi ile tego poszło”
Nic bardziej mylnego. Każda puszka ma swój numer seryjny i wagę. Po lądowaniu najpierw ją odbierają w celu spisania tego numeru oraz kładą na wagę, żeby sprawdzić ile poszło na pokład i gdyby się okazało, że poszło za mało, to byśmy prawdopodobnie nie wysiedli z samolotu. Na szczęście procedurę wykonaliśmy skutecznie a jako dowód zdjęcie z kokpitu, kilkanaście minut po aplikacji środka.
…. radiostacja HF na pokładzie
Obowiązkowym wyposażeniem w locie przez ocean jest dodatkowa radiostacja HF. Będąc jeszcze w Hamilton, udało nam się jedną wypożyczyć i zlecić montaż naszemu zaprzyjaźnionemu Hamilton Arrow.
Nie jest to mała radiostacja znana Wam ze swoich kokpitów a spora skrzynia, montowana na sporych śrubach gdzieś na pokładzie, do tego kilka metrów kabli no i antena przechodząca przez kadłub do końcówki skrzydła. Po trzech dniach pracy, mieliśmy swoją HF w naszym PACu… ale co dalej. Jak do tego mówić, ja jakich pasmach?? Z pomocą przyszło AIP oraz jak zwykle lokalni piloci.
Jak już poznaliśmy zasadę raportowania pozycji, przydział częstotliwości na trasie (zawsze dostawało się dwie: primary oraz secondary frequency), to przyszedł czas na odpalenie radiostacji nad oceanem. Kłopot w tym, że już wtedy wiedzieliśmy, że w tej naszej jest jeden problem. Owszem, odbiór mamy czysty przez nasze słuchawki, ale nadawanie … nadawanie jedynie przez gruszkę !!!! w samolocie turbinowym, gdzie bez dobrych słuchawek nie słychać swoich własnych myśli…
no i się zaczęła walka nierówna podczas podawania pozycji z planu lotu nad oceanem.
Po kilku nieudanych próbach łączności, kiedy w kółko słyszeliśmy:
ZK-LAE unreadable ,unreadable !!!
Wpadłem na pomysł że będę nadawał spod przykrycia …
Wszystko na filmie autorstwa kapitana Gabriela
Norfolk, niekoniecznie najpiękniejsza wyspa na świecie
Lecimy przez Ocean Spokojny, dokładnie gdzieś na pograniczu Morza Koralowego i Morza Tasmana, mijają minuty i godziny aż zdążyliśmy się oswoić z myślą, że nic pod nami oprócz morskich głębin nie ma, nie mówiąc i jakimś okręcie ,łódce, czymkolwiek …
Naszym największym stresem podczas planowania tych morskich odcinków była zmienność pogody nad oceanem i kompletny brak alternatywnych lotnisk. W dolocie do wyznaczonego punktu bez powrotu (No Return Point) kolejny raz sprawdziliśmy pogodę z pomocą przelatujących górą rejsówek przekazywaliśmy na ląd swoją pozycję, a gdy zbliżał się obliczony czas do lądowania , każdy z nas wpatrywał się przed siebie chcąc w zmętnionym powietrzu w końcu wypatrzyć choć zarys Wyspy Skazańców - Norfolk Island.
… i jest !!!! po niespełna czterech godzinach lotu, jest upragniony widok wyspy, o której każdy pilot i żeglarz powie, że to najpiękniejsza wyspa na tym oceanie , bo jedna jedyna a jej widoku po długich godzinach rejsu z niczym nie da się porównać…
Wyspa tak mała , że gdy poprosiliśmy TWR o możliwość okrążenia jaj przed lądowaniem, w pozycji z wiatrem do pasa 11 byliśmy już z powrotem nad oceanem.
YSNF - YLHI ( Lord Howe Island)
Pomimo wczesnego przylotu na Norfolk nie mogliśmy już tego samego dnia kontynuować przeprawy przez Morze Tasmana z uwagi na brak zgody na lądowanie i odprawę celną na kolejnym lotnisku YLHI na wyspie Lord Howe.
Nie ma tego złego, po pierwszym odcinku nad oceanem wskazane było odpocząć i należycie to uczcić a przy okazji zobaczyć wyspę i poznać ludzi.
Co zapamiętam z Wyspy Skazańców - życzliwych ludzi, sklepy czynne do 15:00, restaurację, w której nie podają kawy, ale można sobie ją samemu zrobić no i olbrzymie pająki.
05.04.2023 Wylot na Lord Howe i niespodziewany powrót z burzy.
Pogoda od rana nie wyglądała obiecująco na wylot z wyspy, ale postanowiliśmy spróbować. Po dokładnej analizie pogody ze wszystkich możliwych źródeł startujemy w kolejny odcinek przez ocean. Widok tego co przed nami się zaczynało dziać nie wróżył spokojnej przeprawy przez ocean ale to co nas spotkało około 20 min po starcie z Norfolk zupełnie nas zaskoczyło. Pierwszy raz widzieliśmy tak niespodziewaną i gwałtowną zmianę pogody. Widok oceanu łączącego się z opadem deszczu w jedno zaczął nas coraz bardziej martwić i przerażać jednocześnie. Zeszliśmy do 1800ft nad taflę oceanu szukając lepszej widzialności ale wtedy zaczęły się pierwsze wyładowania dookoła nas.
Szybkie spojrzenie na siebie i decyzja o odwrocie na Norfolk, póki jeszcze mamy zasięg zwykłego radia VHF i możliwość sprawdzenia czy w ogóle mamy do czego wracać. Po kolejnych 20 minutach lotu wyspę Norfolk jeszcze było widać, ale tuż po naszym lądowaniu nadciągnęła nad nią taka ulewa, że wyspa zniknęła całkiem w rozległym stratusie sięgającym podstawą do powierzchni oceanu.
Mieliśmy sporo szczęścia a decyzja o odwrocie okazała się jedyną właściwą.
Po odczekaniu około 2 godzin zdecydowaliśmy się na ponowny start i trochę zmienioną trasą po kolejnych 4 godzinach lotu nad oceanem naszym oczom ukazał się jeszcze piękniejszy niż poprzednio widok maleńkiej wyspy Lord Howe Island, przy której poprzedni Norfolk to jak wielki kontynent.
Lord Howe Island w skrócie to terytorium zamorskie Australii oddalone od kontynentu 350NM, 200 mieszkańców stałych i średnio 200 turystów, jeden pas startowy na długość najszerszego miejsca na wyspie, najlepszy sklep z pamiątkami na terminalu i dwie olbrzymie wulkaniczne góry. Niestety nie mogliśmy z przyczyn technicznych zostać na rajskiej Lord Howe Island a co gorsza po szybkim tankowaniu i sprawdzeniu dokumentów musieliśmy się zwijać bo płyta była potrzebna dla lądującego po nas Air New Zealand.
Komentarze