Przejdź do treści
Źródło artykułu

Z Nowej Zelandii do Nowego Targu na pokładzie PAC 750XL - część 3

18 kwietnia, na lotnisku w Nowym Targu wylądował samolot PAC 750XL (znaki rejestracyjne ZK-LAE), który przed dwa tygodnie był przebazowywany do Polski wprost z fabryki Pacific Aerospace na Nowej Zelandii. Za sterami statku powietrznego zasiadali instr.pil. Gabriel Batkiewicz oraz instr.pil. Tomasz Wróbel. Obaj pokonali 12 tysięcy mil morskich, co zapewniło im spory rozgłos w świecie lotniczym.

Przedsięwzięciem interesowały się lotnicze i lokalne media, ale też ogólnopolskie stacje telewizyjne. Wymagało ono bardzo długich logistycznych przygotowań, organizowania zgód na przeloty, paliwa, noclegów etc. Specjalnie dla portalu dlapilota.pl piloci przygotowali relację, dzięki której wszyscy zainteresowani mogą się zapoznać z wyzwaniami, z jakimi musieli się oni zmierzyć podczas całej wyprawy.


 

Autor szczęśliwy z kolejnego udanego przeskoku przez ocean

Z Nowej Zelandii do Nowego Targu - cześć 3

YLHI - YBCG (Gold Coast)

Po starcie z Lord Howe od kontynentu Australijskiego dzieliło nas już tylko 350NM, co przy poprzednich przeskokach nie robiło już na nas większego wrażenia. Więcej obaw mieliśmy z prostego powodu - brak planu lotu na przylot do Gold Coast, tym razem w pełni kontrolowanego lotniska na wschodnim wybrzeżu Australii.

Jak się po niecałych trzech godzinach lotu okazało, dla ATC z Brisbane nie był to żaden problem i po zgłoszeniu airfield in sight dostaliśmy wejście w krąg do pasa 14, a po zatrzymaniu na płycie dla GA znów zostaliśmy sprawdzeni z użycia znanego już środka Top of Descent.

Prosta do pasa 14 w YBCG

Generalnie co lotnisko to inna historia na które nie ma tu miejsca ale w skrócie Australia to jest raj dla lotnictwa GA, nie dlatego że przestrzeń jest praktycznie pusta i nie ma się do kogo odezwać trzy godziny na radiu ale dlatego, że najmniejsza miejscowość, licząca 150/ 200 osób ma piękny utwardzony pas startowy i czasem dwa krzyżujące się, stanowisko do tankowania z terminalem do zapłaty i mały przyjemny terminal gdzie można się ochłodzić w klimatyzowanym pomieszczeniu.
 

Prosta do pasa 28 w YLRD oraz drugi nieutwardzony pas poprzeczny

…Australia

Jak to określił kapitan Gabryś, teraz trzy dni luzu  przez Australię i potem znowu jazda bez trzymanki w Indonezji.

Plan na Australię był prosty: Start z Gold Coast na zachód przez YLRD (Lightning Ridge) ze słynną kopalnią czarnych opali, potem YQLP - Quilpie, YBDV - Birdsville z noclegiem w najstarszym motelu w mieście. Kolejnego dnia obowiązkowo mały divert do słynnego Ayers Rock - YAYE  i świętej skały Aborygenów oraz nocowanie w Alice Springs - YBAS i na trzeci dzień już na północ YTNK - Tennant Creek, YPTN - cywilno wojskowe Tindal oraz wyczekany nocleg w Darwin YPDN oraz spotkanie z kolegą Darkiem Lechowskim, który tak sprytnie zaplanował wakacje z rodziną na Bali, żeby nas spotkać właśnie w Darwin i polecieć z nami kolejne odcinki aż do Makasar. 
 

Zamiast obsługi stacji w YLRD- coś w stylu memento mori:)

Divert do YAYE

Niedaleko od planowanej trasy z Birdsville do Alice Springs znajduje się słynne Uluru Rock z miłym lotniskiem Ayers Rock - YAYE. Wystarczyła krótka wymiana spojrzeń i już w naszym Garminie 430 w trasie pojawił się ten dodatkowy punkt. Kilkadziesiąt mil i trochę dłużej w upalnym słońcu zostało wynagrodzone widokiem, który od zawsze był na naszej liście marzeń do spełniania .

Śniadanie w Bidrsville YBDV

Po sprawnym tankowaniu w Ayers Rock pozostało nam kierować się na północ na spotkanie z naszym kompanem Dariuszem Lechowskim, który był na tyle szalony, żeby z wakacji na Bali przylecieć do nas do Darwin. Co to było za spotkanie …. Ale po drodze jeszcze odwiedziliśmy kilka lotnisk, przelatując przez  burzowy obszar północnej Australii, której krajobraz coraz bardziej z czerwonego wypalonego słońcem przechodził w zieleń.

To co nas spotkało po trasie z Tindall do Darwin, było tylko wstępem do atrakcji jakie prognozowali na nasz kolejny odcinek nad wodą - tym razem do przeskoczenia Morze Timor.

Jedyna restauracja i najstarszy motel w samym środku Australii - Birdsville

“Chłopaki! Zmiana trasy, Timor Zachodni nieaktualny, brak zgód na czas, lecicie przez Timor Wschodni- lotnisko Dili  - WPDL”

Takie wiadomości dostawaliśmy czasem od Ahmeda,naszego supporta z General Aviation Support Egypt G.A.S.E.

Timor Zachodni jeszcze dobrze nam się kojarzył, ale Timor Wschodni, to już całkiem inna historia, przed którą mieliśmy sporo obaw. No ale nie ma innej opcji, rano wylot z Darwin w opadach deszczu w kierunku Morza Timor, żeby po pokonaniu 350 NM znów wypatrywać lądu, tylko że tym razem całkowicie obcego dla nas świata…który okazał się tak przyjazny i gościnny, jak mało które lotnisko, na jakie dane nam było jeszcze podczas tej trasy zawitać.

Jednolity i monotonny krajobraz centralnej Australii

Tutaj również skończyły się standardy Australijskie, czy generalnie standardy i zaczął się inny świat lotniczy, inny niż CAA NZ, Inny niż Australia i zupełnie obcy dla świata EASA.

PLAN LOTU z Dili - WPDL do Makasar WAAA - Celebes Południowy

Jak już chyba każdy, kto chciał, zrobił sobie z nami selfie, przyszedł czas na formalności przed odlotem. Tankowanie przebiegło bez zarzutów łącznie z sposobem zapłaty, dzięki temu, że mieliśmy powszechnie znane USD. Schody zaczęły się przy składaniu planu lotu do Indonezji na lotnisko Makasar.

Dostaliśmy lokalny formularz FPL, z którego, mimo swojego doświadczenia w ATC, tylko część pojmowałem, no ale cóż, wypełniam najlepiej jak potrafię …. wszystko źle:)

 

W dolocie do Uluru Rock

Po chwili urocza pani z ARO Dili przyniosła już znany nam druk ICAO, który zdecydowanie sprawniej wypełniłem - sukces, który zaraz po tym zamknięty został w metalowej skrzynce:)

Tylko popatrzyliśmy na siebie z Gabrysiem i ruszyliśmy w stronę samolotu.

Dlaczego ubraliśmy stare lotnicze mundury, pomimo 40ᐤC?? Odpowiedź jest prosta, wszystkie kraje począwszy od Timoru, poprzez Indonezję, Malezję, Indie, Arabię i Egipt zupełnie inaczej traktują mundur, jaki by nie był, rozmowa jest zupełnie inna od samego początku.

Czas lecieć.

 

Terminal w Teenent Creek z jedyną w Australii kobietą obsługującą cysternę z paliwem

Kiedy po  uruchomieniu silników usłyszeliśmy z TWR prośbę o podanie typu statku powietrznego oraz ilość osób na pokładzie (jest już z nami trzeci załogant Darek) dotarło do nas, że zaczynamy przygodę w tej części świata, w które dla VFR GA nie istnieje sieć AFTN, plany lotu nie “żyją” w systemie od momentu startu do lądowania, a częstotliwości przed zmianą na inny sektor nie są w żaden sposób weryfikowane przez ten poprzedni.  

Brzmi jak dobra przygoda? Tak dokładnie było…
 

NIgdzie tak sprawnie nie poszło nam tankowanie jak właśnie w Teenant Creek

Kolejne odcinki z lotniska Makassar to na zmianę przygoda nad zalesionymi górami Celebesu Północnego, przez Balikpapan (WALL ) na Wschodnim Borneo z jeszcze bardziej górzystym i wulkanicznym krajobrazem..

Wszędzie niesamowity upał i wilgotność ale za to zupełnie bez prognozowanych wcześniej gwałtownych burz z chmurami CB o wierzchołkach na FL 400.

 

Lokalne ulewy z CB po trasie do Tindal

Trzeba przyznać, że póki mamy ogromne szczęście zarówno do pogody, jak i do ludzi, których spotykaliśmy na swojej drodze …

Kolega Darek zakończył swoją przygodę na lotnisku w Pontianak (WIOO) Borneo Zachodnie, a przed nami kolejna część świata, całkiem inna od poprzednich czyli Malezja, Tajlandia Birma, Pakistan i w końcu Indie !!!
 

Biuro Odpraw Załóg - Dili - Timor Wschodni

Kolejne odcinki przez Malezję i Tajlandię przebiegały pod znakiem pięknej pogody, pysznego jedzenia w bardzo tanich hotelach i… koszmarnego języka angielskiego u większości służb, od handlingowych po ATC, ale to, przy tym co nas czekało w Birmie (obecnie Mjanma) to w sumie nic..

Koniec części trzeciej.

Po pomyślnym złożeniu planu lotu w Timorze Wschodnim

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony