Przejdź do treści
Źródło artykułu

Uznański-Wiśniewski: mam wiele możliwości pracy, ale raczej poza korpusem astronautów ESA

Z końcem roku Sławosz Uznański-Wiśniewski przestaje być astronautą projektowym Europejskiej Agencji Kosmicznej. Pytany przez PAP o swoją przyszłość odpowiedział, że możliwości ma wiele, w tym oferty z zagranicznego sektora prywatnego, ale raczej nie dołączy do korpusu astronautów ESA.

PAP: Z końcem roku przestaje Pan być astronautą projektowym ESA – w związku z formalnym zakończeniem polskiej misji kosmicznej IGNIS. Co dalej? Jakie ma Pan plany na przyszłość? Dołączy Pan do korpusu astronautów ESA?

Sławosz Uznański-Wiśniewski: Moje plany nie są jeszcze zdefiniowane. Podczas Rady Ministerialnej Europejskiej Agencji Kosmicznej (pod koniec listopada – przyp. PAP) dyskutowano, co tak naprawdę znaczy dla Polski rozwój technologii kosmicznych w najbliższych trzech latach w ramach ESA. Wnieśliśmy więcej finansowania, w szczególności do programów obronnych – zwłaszcza do programu ERS – European Resilience from Space. Natomiast program eksploracyjny nie był naszym priorytetem. W związku z tym najprawdopodobniej nie uda mi się dołączyć do korpusu podstawowego Europejskiej Agencji Kosmicznej, aby budować przyszłe plany eksploracyjne, będące motorem napędowym innowacji.

Jak będzie wyglądał przyszły rok? Tego jeszcze nie wiem. Będę się starał na ten temat dyskutować, ale teraz muszę jeszcze poczekać. Na pewno będę miał możliwości pracy w wielu miejscach.

PAP: Planuje Pan wrócić do CERN-u?

S.U.-W.: Oczywiście mam taką możliwość – jestem pracownikiem naukowym CERN-u, od kilku lat na urlopie bezpłatnym, na czas wykonania polskiej misji kosmicznej. Ona się kończy 31 grudnia tego roku. Mógłbym wrócić do CERN-u albo pracować w polskim sektorze instytucjonalnym, żeby budować plany rozwojowe; być może w Europejskiej Agencji Kosmicznej, żeby realizować ten zapowiedziany listem intencyjnym ośrodek Europejskiej Agencji Kosmicznej w Polsce. Oczywiście sektor prywatny też jest zainteresowany moją obecnością – w szczególności ten sektor międzynarodowy, za oceanem, który jest zainteresowany nie tylko moimi zdolnościami operacyjnymi, ale przede wszystkim inżynierskimi – budowania technologii dla przyszłych lotów załogowych czy przyszłych platform satelitarnych.

Uważam jednak, że to byłaby w pewnym sensie strata, jeżeli bym wrócił do mojej poprzedniej pracy w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych jako inżynier. Na pewno duża strata dla Polski – również, jeżeli w efekcie skończyłbym w sektorze prywatnym w Stanach Zjednoczonych. Ja przede wszystkim jestem zainteresowany wykorzystaniem moich zdolności technologicznych, technicznych jako inżynier i tych operacyjnych, które zdobyłem na orbicie.

PAP: Od inżyniera w CERN-ie stał się Pan wręcz gwiazdą, która na każde spotkanie przyciąga tłumy. Spodziewał się Pan takiej popularności?

S. U.-W.: Aż tak dużego zainteresowania nie spodziewałem się. Skupiałem się na mojej pracy, żeby ją wykonać jak najlepiej. Nigdy nie goniłem za popularnością ani rozpoznawalnością, to przyszło wraz z pracą jako astronauta. Myślę, że dzisiaj ważne jest, żeby wykorzystać to do promocji nauki, do inspirowania młodych ludzi, jak również budowania naszego rozwoju.

PAP: Co chciałby Pan zostawić po sobie?

S.U.-W.: Całe moje życie zawodowe spędziłem przede wszystkim w projektach wdrożeniowych – które bezpośrednio służyły końcowemu odbiorcy. Tak samo postrzegam pracę astronauty – jako bardzo operacyjną pracę naukową i naukowo-technologiczną dla setek inżynierów i naukowców na Ziemi. Moją specjalizacją są wdrożenia i myślę, że potrzebujemy takiego wdrożeniowego ośrodka w Polsce, żeby polska technologia nie tylko była na wysokim poziomie badań naukowych, ale rzeczywiście była industrializowana, wdrażana do przemysłu, a później, żeby ten przemysł mógł zarabiać pieniądze na rynku komercyjnym.

Dzisiaj widzimy, jak rynek amerykański czy rynki azjatyckie technologicznie idą mocno do przodu. A nam, w Europie, ciężko być konkurencyjnym na tej arenie. Tutaj widzę swoją rolę, żeby pomóc właśnie w tej części skalowalności technologii dla końcowego klienta.

PAP: Sektor kosmiczny faktycznie ma potencjał, aby stać się jednym z motorów polskiej gospodarki?

S.U.-W.: Ten sektor jest na początku swojego rozwoju, ale na pewno ma ogromny potencjał. Pomimo tego, że budujemy swoje pierwsze konstelacje satelitarne, pierwsze satelity polskie (satelity PIAST wystrzelone na orbitę dwa tygodnie temu – PAP), nie jesteśmy dużym krajem z dużymi zdolnościami technologicznymi. Nie jesteśmy na tym samym poziomie, co Francja, Niemcy czy Włochy w Europie, a na pewno daleko nam do gospodarek azjatyckich i Stanów Zjednoczonych, które dominują w przemyśle kosmicznym. Polskie firmy technologiczne dopiero się uczą i stawiają pierwsze kroki.

Aby utrzymać ten potencjał, musimy zatrzymać naszych inżynierów w kraju, żeby nie wyjeżdżali za granicę, tylko mogli pracować właśnie tutaj. Do tego trzeba stworzyć warunki legislacyjno-prawne i warunki finansowania przemysłu. Mamy niesamowity rozwój gospodarczy w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat, przede wszystkim w oparciu o usługi. Teraz stoimy na rozdrożu – i albo polska gospodarka zmieni swój paradygmat rozwojowy w stronę technologii, przemysłu i gospodarki opartej o nauce, albo nasza konkurencyjność będzie spadać.

Pytanie tylko, czy uda nam się wykonać ten krok i czy jesteśmy w stanie uwierzyć, że inwestycja w technologie – z przemysłem kosmicznym – rzeczywiście jest naszą przyszłością. Czy tak będzie czy nie, to już nie zależy ode mnie.

PAP: Ale jest Pan dobrej myśli?

S.U.-W.: Przez ostatnie 10 lat nasz przemysł kosmiczny i nasze zdolności rozwinęły się, pomimo dużego braku finansowania na rynku. Jeżeli rzeczywiście podejść by do tego rozwoju systemowo, to jestem przekonany, że za kolejne 5 lat moglibyśmy stać się jednym z liderów europejskiego przemysłu kosmicznego.

PAP: 2025 rok mija. Żałuje Pan, że już się kończy, czy mimo wszystko cieszy się Pan na trochę więcej spokoju?

S.U.-W.: Odpowiem tak: w przyszłym roku widziałbym się w strategicznej roli rozwojowej dla sektora (kosmicznego?), z wykorzystaniem moich kompetencji technicznych i technologicznych, żeby budować polską przyszłość. Oczywiście część medialna po polskiej misji kosmicznej jest dużą i ważną dyskusją, natomiast mam nadzieję, że moja rola będzie przede wszystkim postrzegana strategicznie, rozwojowo, inżyniersko i naukowo, zamiast tylko i wyłącznie PR-owo.

Rozmawiała Agnieszka Kliks-Pudlik (PAP)

akp/ agt/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Komentowanie tego niusa zostało z automatu wyłączone. Jeśli chciałbyś/-abyś je skomentować prosimy o maila na adres wspolpraca@dlapilota.pl

Nasze strony