Ucieczki pilotów wojskowych z PRL – cz. 3 – MiG-iem-15 na Bornholm
Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie prezentuje trzecią część artykułu z cyklu „Ucieczki pilotów z PRL” . Przedstawia dzieje brawurowego uprowadzenia przez por. pil. Franciszka Jareckiego na duńską wyspę Bornholm na Bałtyku, ściśle tajnego egzemplarza samolotu myśliwskiego MiG-15 bis.
Przedstawia także unikatowe, nigdzie dotychczas niepublikowane wspomnienia żony pilota – Sandry Hollenbaugh, dotyczących jego dzieciństwa, młodości i późniejszych losów po ucieczce.
Najbardziej spektakularną z lotniczych ucieczek z PRL na Zachód doby lat 50. było brawurowe uprowadzenie tego samolotu przez prymusa Szkoły Orląt (przyjęty w 1948 r. do Dęblina, ukończył kierunek myśliwski OSL 5 w 1952 r. w Radomiu) por. pil. Franciszka Jareckiego, który 5 marca 1953 roku wylądował na duńskiej wyspie Bornholm, dostarczając „imperialistycznym wrogom” pilotowaną przez siebie największą lotniczą tajemnicę doby trwającej wówczas wojny koreańskiej. Przypadków lotniczych ucieczek było jednak w tym okresie znacznie więcej. Te tyczące się wojskowych statków powietrznych były traktowane w PRL jako akty dezercji i karane wyrokami śmierci.
Przedstawiamy pokrótce historię jego ucieczki
Dzień 5 marca 1953 roku był pamiętny nie tylko z powodu śmierci generalissimusa Józefa Stalina. Młody pilot Franciszek Jarecki z 28. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego w Słupsku zapamiętał go zupełnie inaczej. W tym dniu podjął najważniejszą, a zarazem najbardziej ryzykowną decyzję w swoim życiu. Jej ceną była nawet kara śmierci, o czym przekonali się inni jego koledzy. Rano tego dnia wystartował do swego pierwszego, ćwiczebnego lotu na myśliwcu MIG-15 z numerem bocznym 346 w grupie kilku samolotów, by przelecieć nad wybrzeżem w kierunku Szczecina. Udaje mu się zmylić innych pilotów i kontrolę naziemną. Kieruje swój samolot na wyspę Bornholm. Mimo pościgu, nie znając terenu (spodziewał się, że na wyspie jest amerykańska baza wojskowa), ląduje na polowym lotnisku w Ronne.
Następnego dnia na pierwszych stronach duńskich gazet ukazała się najpierw sensacyjna wiadomość o „lądowaniu polskiego pilota na sowieckim samolocie bojowym”, a dopiero później informacje o śmierci Stalina. W eskorcie duńskich okrętów wojennych pilot i jego samolot zostają przewiezieni do Kopenhagi. W tym czasie trwa wojna na Półwyspie Koreańskim i Amerykanie są szczególnie zainteresowani konstrukcją samolotów sowieckich. Władze polskie starają się usilnie o zwrot samolotu, by nie narazić się zwierzchnikom w Moskwie. Samolot wrócił do kraju po trzech tygodniach, zapewne po gruntownym zbadaniu jego konstrukcji, być może po skopiowaniu także jego części. Śmiały wyczyn Jareckiego stał się inspiracją dla amerykańskiej akcji ulotkowej nad Półwyspem Koreańskim o kryptonimie „Moolah”, w której zachęcano do naśladowania polskiego pilota i wyznaczono nawet wysoką nagrodę pieniężną dla uciekinierów. Wiadomo, że Amerykanie zdobyli w ten sposób przynajmniej jeden podobny samolot bojowy.
Ucieczka por. Jareckiego
W czasie wojny koreańskiej 1951 – 1953 najnowocześniejszymi samolotami w siłach powietrznych ZSRR i państw bloku wschodniego były MiG-i-15. Od listopada 1950 roku dowództwo sił powietrznych USA pragnęło pozyskać egzemplarz tego samolotu, który zaprezentował duże możliwości bojowe na koreańskim niebie. Było to jednak o tyle utrudnione, że wykonywały one loty wyłącznie nad własnym terenem. Samoloty te już na początku lat 50. dyslokowane byty także na terenie europejskich krajów bloku.
W Polsce licencyjną produkcję MiG-ów-15 rozpoczęto w zakładach lotniczych WSK-1 w Mielcu w 1952 r. Ponieważ w ciągu pierwszego roku produkcji powstała ich mocno ograniczona liczba, początkiem 1953 roku do Polski sprowadzono z ZSRR 30 egzemplarzy udoskonalonych MIG-ów-15bis. To właśnie jedna z tych ostatnich maszyn miała wkrótce trafić na Zachód.
Stało się to za sprawą 22-letniego por. Franciszka Jareckiego rodem z małopolskiego Gdowa, który był prymusem OSL w Radomiu w 1952 r. Dostał przydział i pełnił on służbę w 28. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego w Słupsku Redzikowie, skąd 5 marca 1953 r., akurat w dniu śmierci Józefa Stalina, na samolocie nr 304/346 zbiegł w trakcie wykonywania swego pierwszego lotu na tej konstrukcji. Po starcie podczas wykonywania lotu w asyście drugiego samolotu pilotowanego przez instruktora por. pil. Józefa Caputę. Jarecki odłączył się od samolotu prowadzącego schodząc na wysokość 200 m nad powierzchnią Morza Bałtyckiego. Po około siedmiu minutach lotu po pokonaniu trasy 240 km, dotarł nad wyspę Bornholm.
Nieuszkodzony samolot, który podczas lotu usiłowało przechwycić osiem sowieckich samolotów tego samego typu znalazł się szczęśliwie na duńskim terytorium o godz. 9.30 rano. Ucieczka por. pil. F. Jareckiego była pierwszym tego rodzaju wypadkiem w Europie. a Królestwo Danii, należące do NATO. znalazło się w niecodziennej sytuacji. Na jego terytorium znalazł się najnowocześniejszy samolot bojowy ZSRR tak pilnie poszukiwany przez zachodnie służby wywiadowcze. Rozważano możliwość oddania go blokowi wschodniemu, ponieważ zachodziła obawa, że zostanie zniszczony na ziemi wskutek nalotu sowieckiego lotnictwa, jako że odległość do najbliższej bazy sowieckiej była bardzo niewielka.
Attaché lotniczy ambasady USA w Sztokholmie jako pierwszy chciał polecieć na Bornholm, jednak rząd duński nie wyraził zgody. Na wyspę przedostał się natomiast już 5 marca brytyjski attaché w Kopenhadze W/Cdr F.R. Jeffs, przelatując na wyspę prywatnym samolotem wynajętym przez Associated Press. Ambasador brytyjski w Kopenhadze E.A. Berthould uzyskał dla niego niezbędne pozwolenia duńskich władz. Po przylocie na lotnisko Ronne nawiązał on kontakt z oficerami duńskich sił powietrznych. Spędził z nimi cały dzień podczas oględzin samolotu i wykonał serię fotografii, będąc wówczas jedynym na wyspie posiadaczem aparatu fotograficznego! W zaistniałej napiętej sytuacji władze duńskie zakazały wylotów na Bornholm cudzoziemcom, w tym i pracownikowi ambasady PRL w Kopenhadze, który już tegoż dnia starał się przedostać na wyspę. Wraz z rozejściem się informacji o zdobyczy pierwsi brytyjscy specjaliści lotniczy przybyli do Kopenhagi 6 marca, tydzień później zaś z Oslo przybył W/Cdr Thomas Alfred Trotter z Allied Forces Norfhern Europe (AFNE). Odpowiednie kroki w podobnym celu poczyniła również ambasada USA w Kopenhadze i także 6 marca grupa wojskowych z bazy w Wiesbaden przybyła do Kopenhagi. Łącznie w celu zapoznania się z MiG-iem-15 bis przybyło 11 Amerykanów i 14 Brytyjczyków, a dowódca AFNE admirał Eric James Brind 6 marca rozpoczął starania u głównodowodzącego NATO w Europie by trzy ekipy techniczne – duńska, brytyjska i amerykańska – pracowały razem przy samolocie. Koordynatorem całej operacji miał być W/Cdr T.A. Trotter.
Jak należało się spodziewać, rząd PRL zareagował natychmiast, żądając od strony duńskiej zwrotu samolotu, w przypadku por. pil. F. Jareckiego zaś takich nalegań nie czyniono. Brytyjskie Foreign Office zażądało, by strona duńska przetrzymała samolot przez ok. dwa tygodnie a 7 marca ambasador brytyjski w Kopenhadze poprosił o możliwość dokonania testu w locie ,zdobycznej” maszyny. Pod brytyjskim naciskiem duński rząd zgodził się na przetransportowanie samolotu do Kopenhagi i już dwie doby po całym zdarzeniu 7 marca rozmontowany samolot MiG-15 bis transportem morskim trafił do portu w Kopenhadze skąd został przewieziony koleją do wytwórni lotniczej w Vaerlose. gdzie znajdował się hangar z specjalistycznym. technicznym wyposażeniem.
8 marca duński rząd poinformował rząd PRL, że polski samolot naruszył bez pozwolenia duńską przestrzeń powietrzną i prawo obowiązujące w tym kraju. Z tego tytułu przekazanie samolotu i pilota stronie polskiej uznam za niemożliwe. Brytyjczykom odpowiedziano natomiast odmownie co do wykonania testu w obawie o jego rozbicie. Podczas typowej dyplomatycznej gry na czas intensywne badania samolotu w wytwórni prowadzone przez trzy ekipy techniczne zakończyły wieczorem 15 marca, a 11 dni po całym zajściu 16 marca, w Kopenhadze przyjęci zostali wysłannicy żądający zwrotu samolotu. 21 marca. a więc 16 dni p ostatniego lotu odesłano go drogą morską do Polski.
Młody pilot został powitany jak bohater przez polską emigrację na Zachodzie. Generał Anders uhonorował go Krzyżem Zasługi z Mieczami, występował przed mikrofonami Radia Wolna Europa w Monachium. Na stałe osiedlił się w Stanach Zjednoczonych. W uroczystości jego powitania wziął udział prezydent Dwight Eisenhower, a Kongres przyznał mu obywatelstwo amerykańskie i specjalną pomoc finansową. W kraju władze komunistyczne wydały na niego wyrok śmierci. Nie darowano mu nigdy tego, co wydawało im się zdradą, jeszcze w 1961 roku nieznany sprawca ostrzelał samochód Jareckiego.
Poniżej przedstawiamy wspomnienia żony pilota – Sandry, które spisał i dowolnie przetłumaczył na j. polski Karol Brentek, przyjaciel rodziny a obecnie student Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie. Spotkanie miało miejsce w lutym br. w USA.
Autor artykułu poczynił nieznaczne korekty tłumaczenia zaznaczone w tekście. Styl i pisownia z nieznacznymi poprawkami interpunkcyjnymi zgodne z oryginałem.
Wspomnienia małżonki pilota
"Franciszek gdy mieszkał w miejscowości Gdów województwie małopolskim widział na własne oczy jak żołnierze gestapo zabijają rodzinę: matkę, dziewczynkę i chłopca. Nie była to jego rodzina ale bardzo to przeżył. Żołnierz radziecki wziął go do dowódcy oddziału i Franciszek Jarecki wspomina że żołnierz mówił, że szukał dziewczynki wiadomo co chciał zrobić. Na szczęście Franciszkowi nic nie zrobili ale na Jego oczach zabili dwóch chłopców wieku 16 lat, którzy mieli niemieckie mundury. To uświadomiło Franciszkowi jaki to ciężki czas wojny.
Do Szkoły Chorążych Lotnictwa (Oficerskiej Szkoły Lotniczej – OSL – RK) trafił we wrześniu 1948 roku, promocja oficerska w październiku 1952 roku. Podczas nauki, którą traktował bardzo poważnie, kilkukrotnie był zmuszany do współpracy przez pułkownika niestety imienia nie podał wiedział że był szpiegiem radzieckim i wtyką. Ponadto pewnego ranka po kronice filmowej dotyczącej wojny w Wietnamie jego kolega z pokoju Zenon Kucharczyk został wydalony ze szkoły. Miał źle wyrażać się o wojsku radzieckim i złej polityce Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich dotyczącej wojny w Wietnamie. Proces edukacji w Szkole Podchorążych Lotnictwa (OSL – RK) w Dęblinie wspomina jako okres wytężonej nauki, szkolenia lotniczego, nienagannych manier, słuchania dowódców i niewypowiadania się o polityce. Nie donosił na nikogo ale był bardzo do tego zmuszany. Uratowało go przed wydaleniem z Ludowego Wojska Polskiego tylko to, że nie pisał dużo ze swojego życiorysu i miał ciągle na pierwszym miejscu naukę. Był prymusem nawet na gazetce w Szkole Podchorążych Lotnictwa (OSL) z października 1952 roku było napisane „Prymus Jarecki bierzmy z Niego przykład jak uczyć się w Ludowym Wojsku Polskim”. W złożonych dokumentach nie wspomniał że Jego Matka prowadzi biznes jako handlarz żywnością i gazetami w Bytomiu. W tych czasach 1948 roku było to niedopuszczalne, aby prowadzić kapitalistyczną działalność jako zagrożenie dla Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Nie wspomniał też w dokumentach rekrutacyjnych do Szkoły Podchorążych Lotnictwa (OSL) , że Jego Ojciec służył w Armii Krajowej.
Po promocji oficerskiej w październiku 1952 roku, wszystkie dokumenty zostały zachowane w archiwum Lotniczej Akademii Wojskowej z tego wydarzenia. Trafił do 31. Pułku Lotnictwa Bemowo w Warszawie, a później do jednostki 28 Pułku Myśliwskiego w Redzikowie. Franciszek wspomina, że pewnego niedzielnego popołudnia miał spotkać się z pułkownikiem i agentem wywiadu w warszawskich Łazienkach. Mówił, że nie poszedł na to spotkanie a powiedział, że w tłumie ludzi i czekaniu do późnego wieczora nie spotkał tego wojskowego. Kiedy służył w 28 Pułku Myśliwskim w Redzikowie musiał zapisać się do Polskiego Związku Partii Robotniczej (Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – RK), ponieważ jego kolega z pokoju mocno do tego przymuszał. Jarecki nie chodził jednak na zebrania i Jego kolega doniósł o tym fakcie wyższemu rangą wojskowemu. Jednak nie zostały wyciągnięte konsekwencje. Jednak atmosfera była coraz bardziej nerwowa i Jarecki coraz bardziej rozważał ucieczkę.
5 marca 1953 roku czyli równo 71 lat temu był deszczowy i mglisty w nocy. Przygotowania i zbiórka przed lotami rozpoczęły się o 04:30. Do pierwszego startu wyznaczono parę myśliwców a za sterami w prowadzącym Rumpała i w drugim, który się szkolił był Pawlik .Start o 06:50. Następnie w myśliwcu który miał zadania szkoleniowe por. Franciszek Jarecki i instruktor nadzorujący z drugiego myśliwca por. Józef Caputa o 06:55. Po nich o 07:00 wystartowali Pączek i Brzóza. Wcześniej Jarecki podpatrzył u Józefa Caputa częstotliwość ratunkową, która była dostosowana do powiadomienia samolotów radzieckich o sytuacji awaryjnej w rejonie granicznym państw Układu Warszawskiego. Start nastąpił punktualnie o 06:55. Około godziny 07:08 mijali Kołobrzeg i radzieckie lotnisko Kołobrzeg-Bagicz. Gdy je minęli w okolicy portu w Kołobrzegu Jarecki ostatni raz spojrzał na linię brzegową i wleciał w chmurę Nimbostratus. Por. Józef Caputa zaczął po kilku sekundach pytać gdzie jest Franciszek, nie widział go z żadnej strony ani przed sobą. Franciszek jak najdłużej mówił że go widzi i jest za nim. Por Caputa wykonał zwrot i prawdopodobnie wtedy dostrzegł że Franciszek go okłamuje. W rzeczywistości Franciszek od około 2,5 minuty leciał już tylko kilka metrów nad powierzchnią wody. Zmienił częstotliwość na ratunkową i nasłuchiwał korespondencji pomiędzy myśliwcami radzieckimi i samolotami Lisunov Li-2 ( MiG – 15 lub MiG – 17 z Bagicza). Szybko zostali postawieni w stan alarmowy i zaczęli zmierzać w kierunku ostatniego sygnału jaki pozostawił samolot Franciszka. Około 6 minuty od odłączenia się od lotu z por. Józefem Caputą usłyszał od samolotu radzieckiego komendę aby zawrócił natychmiast bo zostanie zestrzelony. Wtedy Franciszek odpowiedział „Nie mogę lecę po lekarstwo dla Józefa Stalina”. Około 8 minuty od rozpoczęcia ucieczki dostrzegł Bornholm. Okrążył wyspę jednak nie znalazł tajnego lotniska wojsk Amerykańskich. Propaganda komunistyczna utrzymywała , że NATO i Amerykanie mają bazę na wyspie. Kiedy drugi raz okrążał wyspę dostrzegł niewielką trawiastą drogę startową. Postanowił lądować, z niezwykłą precyzją i wykorzystując nabyte umiejętności szkolenia szybowcowego w Aeroklubie Śląskim. Posadził normalnie z wysuniętym podwoziem MiGa. Kiedy wysiadł zobaczył radzieckie napisy na ogrodzeniu i grupę 7 żołnierzy duńskich zmierzających w Jego stronę. Na wszelki wypadek miał przygotowany rewolwer. Wspomina że miał dużego stracha jednak gdy był bliżej tej grupy obawy minęły. Tego samego dnia dokonano zrzutu dwóch żołnierzy amerykańskich którzy rozpoczęli proces przygotowania do transportu MiGa.
Następnego dnia Franciszek został zabrany do ambasady USA w Kopenhadze. Złożono mu gratulacje i to tam udziela pierwszych wywiadów po polsku różnym reporterom. Następnie po trzech dniach został przetransportowany do Londynu. Tam spotkał się z generałem Andersem. Po miesiącu poleciał do Chicago i do Washington D.C. Tam również został ugoszczony bardzo mocno przez Polonię i kongresmenów. W dniu 31 maja 1953 roku oficjalnie w Białym Domu u prezydenta Eisenhowera odebrał obywatelstwo Stanów Zjednoczonych Ameryki i został odznaczony. Z tego wydarzenia pochodzi zdjęcie, które było publikowane w wielu gazetach, a oficjalne zdjęcie wisi na zaszczutym miejscu w domu Franciszka Jareckiego w Erie w stanie Pensylwania. W tym mieście po ukończeniu studiów inżynierii Franciszek Jarecki założył firmę, która produkuje zawory do łodzi i statków US Navy. W Erie poznał żonę Sandrę Hollenbaugh. Nagrodę $50000, które przyjął, zostało wykorzystane na pokrycie całego procesu edukacji w Stanach Zjednoczonych i wykształcenie na płatnej uczelni. Więc przyjęta nagroda za porwanie MiGa zostało przekazane na studia i naukę angielskiego.
Franciszek ma 2 synów i 4 córki. Wnucząt 10. W marcu 2006 roku odwiedził Polskę i wszystkie miejsca w których mieszkał a także służył w wojsku: Gdów, Bytom, Warszawę i Słupsk. Niestety zmarł w następstwie zawału mięśnia sercowego w dniu 24 października 2010 roku o godzinie 17:10. Miał wtedy 79 lat. (…)Chyba wszystko co zostało mi przekazane przez Panią Sandrę Jarecki Hollenbaugh czyli żonę Pana podpułkownika Franciszka Jareckiego.(…).”
Z treści wspomnień wynika, że podobnie jak w przypadku ucieczki por. Edwarda Pytko, niewątpliwą rolę w podjęciu takich skrajnych dla żołnierza decyzji, odegrały służby informacji wojskowej (kontrwywiadu), które niejako zmuszając do współpracy i donoszenia na kolegów, doprowadzały do uprowadzeń samolotów. Niewątpliwie była to jedna z konglomeratu wieloletnich, nawarstwiających się frustracji u tych młodych Polaków.
dr Roman KOZŁOWSKI – adiunkt MSP.
- Wspomnienia żony F. Jareckiego, Sandry Hollenbaugh, USA, Erie, luty 2021, maszynopis w posiadaniu autora;
- Bortlik -Dźwierzyńska, M. Niedurny, Uciekinierzy z PRL, Warszawa 2009;
- Pawlik, Absolwenci szkół lotniczych Dęblin – Radom 1927 – 2017, Lublin 2020;
- Olejko, Lotnicze ucieczki z PRL, „Lotnictwo” nr 4/2021.
W zbiorach Muzeum Sił Powietrznych znajduje się osobisty zegarek „Rakieta” Franciszka Jareckiego oraz fotografie z jego pobytu w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Zdjęcia na stronie: https://muzeumsp.pl
Przeczytaj również:
Ucieczki pilotów wojskowych z PRL cz.1 - kilkadziesiąt sekund do wolności - jak Edward Pytko uciekał z Polski
Czterech "dezerterów" z dęblińskiej Szkoły Orląt - ucieczki pilotów wojskowych z PRL cz. 2
Komentarze