Przez miesiąc na suwalskim lotnisku nie wylądował żaden samolot z zagranicy
Jak się okazuje, w najbliższych latach - wbrew zapowiedziom władz miasta - nie ma co liczyć na obsługę lotów pasażerskich do 50 osób. Pasem startowym zarządza Suwalska Szkoła Lotnicza. Jak mówi jej wiceprezes - Waldemar Złotnik, obecnie nie ma zbyt wielu chętnych, aby z niego korzystać.
- Zdecydowanie koronawirus pomieszał szyki ludziom, którzy chcieli się przemieszczać szczególnie przez granicę polsko-litewską. W poprzednich latach takich lotów odnotowywaliśmy dużo więcej. W sezonie było to po kilka samolotów. Obecnie od 3-4 tygodni takich lotów nie odnotowujemy wcale. Natomiast jeśli chodzi o loty krajowe, to turyści chcą odwiedzać ten zakątek Polski. Czasami zdarza się, że przylatują i spędzają tutaj noc.
Pas startowy ma 1320 m długości i 30 m szerokości. Według założeń, służy przede wszystkim ruchowi biznesowemu i turystycznemu. Władze miasta zapewniały, że będą mogły z niego korzystać również średnie samoloty pasażerskie przewożące do 50 osób. Waldemar Złotnik studzi jednak ten entuzjazm.
- Zamysł rozwoju w tym kierunku jest, natomiast nie należy się spodziewać, że nastąpi to w ciągu kilku lat. Bardziej optowałbym, że jest to perspektywa kilkunastu lat. Najpierw trzeba stworzyć potencjał ku temu, żeby takie loty mogły się u nas odbywać. Ten pas startowy daje takie możliwości, ale trzeba rozbudować infrastrukturę. Planujemy budowę stacji paliw dla samolotów. Być może nastąpi to już w przyszłym roku.
Wiceprezes Złotnik nie chciał zdradzić, ile kosztowało utrzymanie pasa startowego przez ostatni miesiąc. Zapewnił, że wszelkie czynności z tym związane wykonują ramach swoich obowiązków służbowych pracownicy Suwalskiej Szkoły Lotniczej.
Czytaj również:
Nowe lotnisko w Suwałkach (EPSU): bardzo elegancko i przyjemnie. Polecamy!
Komentarze