Przejdź do treści
Cessna 152 - przelot
Źródło artykułu

Drogocenne drobiazgi: "As przestworzy..."

Aeroklub w centralnej Polsce. Przyjemny letni dzień. Niestety praca dyrektora aeroklubu to nie same przyjemności. Siadam znudzony za biurkiem. Trzeba się jakoś zmobilizować do tej papierowej roboty. Stos dokumentów na biurku osłabia mnie do końca. Za jakie grzechy sam to muszę wszystko robić? To jakiś koszmar. Pierwsza kartka z brzegu - podaj jakie pojazdy posiada stowarzyszenie do zarekwirowania, gdy wybuchnie wojna, typ, numer rejestracyjny, rodzaj …chyba kogoś pogięło!

Telefon. Dzwoni świeżo upieczony lotnik. Niedawno uzyskał licencję PPL(A), ale mierzy wysoko. Wykupił godziny na Cessnie 152 i ambitnie realizuje plan uzyskania licencji ATPL(A). Całkowita integracja ze środowiskiem lotniczym i demonstracja przynależności do lotniczej elity - wszystko z naklejkami Jeppsena, na nosie okulary Raybany - nie mówiąc o naklejkach na klapie samochodu i wożonych na tylnej półce (tak przez przypadek) słuchawkach firmy BOSE. Mi to nie przeszkadzało, tym bardziej, że samolocik aeroklubu lata i nieco więcej kasy zastuka o budżetowe dno.

Widząc jego zapał do nauki i zaangażowanie w dążeniu do celu, rokowania osiągnięcia sukcesu przez tegoż lotnika były całkiem niezłe. Gorzej z innymi. Ostentacyjne obnoszenie się ze swoimi planami i odgrywanie roli "asa przestworzy" nie wszystkim pasowało.

"Czy mogę polecieć na godzinkę na małą traskę w rejonie?" Nikt się dzisiaj nie planował - "Jasne - czemu nie". "Ale mam prośbę, czy mogę zabrać kogoś?". "Masz ważną licencję to co za problem - o ok 12.00, przekażę Szefowi Technicznemu".

Południe. Na parking podjeżdża znajome auto. Nasz lotnik wyskakuje, z gracją otwiera drzwi i … hm - niezła, całkiem niczego sobie.

Idą do samolotu, przy którym stoi szefostwo: wyszkolenia i techniczne - pomogą lotnikowi. Wracam do papierów. Z przyzwyczajenia włączam Icom’a. Dobrze wiedzieć co się dzieje, a w razie czego można pomóc.

Teraz pismo z Urzędu Celnego, przecież oni są niereformowalni, już trzeci raz odnoszę się do zapytania czy wyciągarka szybowcowa jest... statkiem powietrznym (!?).

Samolocik startuje, a po chwili "MAYDAY, MAYDAY ..." w Icomie stawia mnie na równe nogi. To nasza Cessna? Co się dzieje?

"Coś odpada od samolotu, straszny hałas, zaraz się rozlecimy...."- przerażony głos lotnika pozbawia mnie złudzeń, co do powagi sytuacji.

"Jeżeli możesz wracaj natychmiast na lotnisko i melduj swoją pozycję". Wybiegam z biura, na długiej prostej widzę wracającą Cessnę - nic się nie dzieje. Samolot zachowuje się normalnie. Za chwilę spokojnie ląduje i kołuje pod hangar. Poblakłe i przerażone twarze w kabinie wyraźnie wskazują, że sytuacja była bardzo poważna. Naszą uwagę przykuwa zwisający za drzwi pas od strony pasażera... jest już jasne, co omal nie doprowadziło do "rozpadu solidnej konstrukcji płatowca".

Taki DROBIAZG, a tyle stresu. Z jednej strony byłem wściekły na lotnika, a z drugiej chciało mi się śmiać patrząc na szeroko otwarte z przerażenia oczy pasażerki. No chłopie nagrabiłeś sobie.

(...)

Dalsza część historii w książce „Drogocenne drobiazgi” dostępnej w sklepie dlapilota.pl

Grzegorz Skomorowski
 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony