Tusk: nie budujmy kariery politycznej na grobach zmarłych
Sejmowa większość nie zgodziła się, by obecne posiedzenie izby zostało poszerzone o pierwsze czytanie projektu uchwały, autorstwa PiS, wzywającej władze rosyjskie do zwrotu wraku. Tuż przed głosowaniem głos zabrał poseł PiS, kierujący parlamentarnym zespołem ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, Antoni Macierewicz.
Jak mówił, od dwóch lat "władze i funkcjonariusze rosyjscy systematycznie niszczą wrak Tu-154M na naszych nieomal oczach - tną go na kawałki, uniemożliwiając rekonstrukcję wypadków, wybijają okna, likwidują wszystkie ślady tej katastrofy, nie tylko naśmiewając się z suwerenności Rzeczypospolitej, ale także zacierając ślady zbrodni".
"Przez cały ten czas premier rządu RP, pan Donald Tusk oraz minister spraw zagranicznych, pan Radosław Sikorski współdziała z tym przestępczym procederem, zgadzając się nań, wspierając go oraz okłamując opinię publiczną, że jest cokolwiek w tej sprawie zmienione" - ocenił poseł PiS.
Według niego więc, w tej sytuacji "Sejm RP jako reprezentacja narodu, ma obowiązek ująć się za prawami naszej ojczyzny". "Dlatego też wzywam pana premiera, by wyjaśnił swoje stanowisko jako przewodniczący klubu parlamentarnego PO, który zamierza przyłożyć pieczęć zdrady do tego, co robi premier rządu" - mówił Macierewicz. Premier jest przewodniczącym PO.
Po tych słowach głos zabrał Tusk. Jak mówił, jest to ten moment, kiedy "ludzie odpowiedzialni za to, co się dzieje w Polsce, powinni zabrać głos w sprawie katastrofy smoleńskiej" - jej przyczyn, ale również relacji polsko-rosyjskich i działań państwa polskiego, polskich instytucji, partii politycznych w kwestii śledztwa i wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Premier zwrócił się do posłów z wnioskiem, by nie poszerzać porządku posiedzenia o zajęcie się uchwałą autorstwa PiS. "Projektu szkodliwego dla Polski. Być może jedyny, który będzie miał z tego projektu satysfakcję, to ten na Kremlu, ten w Moskwie, który się cieszy, kiedy Warszawa jest podzielona, jak nigdy dotąd. Tak, ci, którzy nam źle życzą, oni naprawdę tę uchwałę poparliby tutaj jednogłośnie" - podkreślał Tusk.
Przypomniał, że jesteśmy kilka dni "po bardzo głośnych" obchodach drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej. Według niego, "część z nas 10 kwietnia, tak jak nakazuje nasza dobra tradycja, rodzinna i narodowa, klękała przy pomnikach, grobach, kładła znicze". "I z narastającym zdumieniem obserwowaliśmy - ci, którzy z katastrofy smoleńskiej nie robią wiecu politycznego, tylko dla których katastrofa jest powodem do autentycznej, głębokiej zadumy nad naszą historią, nad naszą przyszłością, nad kondycją naszego państwa - z coraz większym zdumieniem patrzyliśmy na tych, dla których katastrofa smoleńska i pamięć o zmarłych jest przede wszystkim polityczną drogą do domniemanego zwycięstwa w przyszłości" - mówił Tusk.
Jak podkreślił, w ostatnich dniach usłyszał wiele wezwań do zabrania głosu na temat katastrofy. "Według niektórych milczenie rządu 10 kwietnia było niezrozumiałe lub zaskakujące, ale powiem bardzo otwarcie - kiedy zapalam znicze, kiedy myślę o zmarłych, jestem na grobie mojej matki czy na grobach lub pod pomnikiem ofiar katastrofy smoleńskiej, uważam milczenie, skupienie i chwilę modlitwy za właściwsze zachowanie, niż krzyki, wrzaski, przekleństwa i polityczne transparenty" - zaznaczył szef rządu.
"Powiem tak po ludzku, wolałbym się nie urodzić, niż na grobach zmarłych budować swoją karierę polityczną" - podkreślił.
W ocenie premiera sprawa jest poważna, ponieważ atmosfera rocznicy smoleńskiej "pełna krzyków, agresji i nienawiści, to nie tylko emocje rozemocjonowanych polityków, to także cyniczny plan polityczny". Jego zdaniem, na tym polega właśnie dzisiaj największy dylemat polityczny - "jak uniknąć tego, aby takie użyteczne, trywialne interesy polityczne, nie zakłócały nam możliwości budowy wspólnoty narodowej, także wspólnoty w cierpieniu".
Według niego, tę wspólnotę było widać chwilę po katastrofie smoleńskiej, jednak niektórzy już kilka tygodni potem postanowili ją niszczyć.
"Jestem przekonany, że każda tragedia narodowa, w każdym dojrzałym narodzie, tam, gdzie mamy do czynienia z odpowiedzialnymi elitami, staje się potężniejsza w obliczu tragedii, pod jednym warunkiem - że wśród politycznych elit nie są ci, którzy tragedię narodową, poczucie żałoby, czy smutku, będą chcieli uczynić motorem budowy wspólnoty przeciwko całej wspólnocie" - podkreślił Tusk.
Jak ocenił, "dzisiaj najprawdziwszym, najgłębszym problemem smoleńskim jest to, że powstaje na naszych oczach wspólnota polityczna, której celem jest wykluczenie większości Polaków z tej wspólnoty". "Nie można zbudować szacunku do zmarłych, nie można kultywować dobrej pamięci o naszych zmarłych na fundamencie kłamstwa, czy politycznej agresji" - podkreślał premier.
Wystąpienie szefa rządu przerywały okrzyki posłów PiS: "Chcemy prawdy o Smoleńsku".
"Tej prawdy o Smoleńsku nie zagłuszy ani skandowanie pod Pałacem Prezydenckim, nie zagłuszy krzyk PiS, ani innych radykalnych polityków, którzy z tej katastrofy robią machinę polityczną" - odpowiadał Tusk. "Możecie krzyczeć 10 kwietnia, 11, przez cały rok, nie zakrzyczycie prawdy" - mówił.
Dodał, że dzisiaj prawdziwy problem polega na tym, że w imię prawdy o Smoleńsku buduje się polityczne kłamstwo. "Tak, rzeczywiście mamy dzisiaj w Polsce do czynienia z wielkim kłamstwem smoleńskim - tym kłamstwem jest codziennie formułowany zarzut pod adresem władz Rzeczypospolitej, państwa polskiego, o zdradę" - ocenił premier.
Przekonywał jednocześnie, że jedyną drogą, aby Polska nie wyszła osłabiona po katastrofie smoleńskiej, jest "rzetelna i uczciwa budowa wspólnoty wokół katastrofy", w której swoich najbliższych stracili wszyscy - "i ci z prawej, i z lewej i z centrum".
Tusk ocenił, że zaproponowana przez PiS uchwała to "kolejny krok dla tych, dla których państwo polskie w obecnej postaci jest nie do zaakceptowania". Jak mówił, w tej uchwale napisano, że Sejm RP zwraca się do władz Federacji Rosyjskiej, "ponieważ polskie władze nie podejmują zdecydowanych kroków prawnych".
"W historii Polski tego typu działania przeszły do historii zdrady narodowej. Tylko ludzie opętani nienawiścią do własnego państwa, pogardą do swoich oponentów, pozbawieni naturalnego szacunku do ojczyzny, w której żyją tu i teraz, dzisiaj, są gotowi wnosić projekt uchwały, adres do władz Federacji Rosyjskiej, adres do Dumy, adres do cara, po to, by stwierdzić, że państwo polskie źle działa" - powiedział Tusk.
"Ta uchwała, ten język, ten pomysł, to zwierciadlane odbicie tych naiwnych, lub podłych działań, które kiedyś, w dawnej historii Polski doprowadziły ją do upadku. To są naprawdę te kroki, te myśli, te emocje" - ocenił.
Przekonywał, że zadaniem dla wszystkich ludzi odpowiedzialnych jest wyciąganie wniosków, także politycznych, z każdego dramatu. Jego zdaniem, najważniejszym politycznym wnioskiem jest "rezygnacja z pokusy, aby budować pozycję polityczną na grobach naszych wszystkich, wspólnych ofiar".
"Jeśli chcemy osiągnąć efekty, także w naszych relacjach z Rosją, w kontekście śledztwa smoleńskiego, tym bardziej musimy być razem" - przekonywał.
Przyznał jednocześnie, że Rosja w kwestii śledztwa smoleńskiego, nie postępuje "tak, jak my byśmy sobie tego życzyli". Zapewnił, że polskie władze podejmowały wielokrotnie inicjatywy na najwyższym szczeblu, także w sprawie jak najszybszego ściągnięcia wraku Tu-154M do Polski.
Zwrócił uwagę, że w tej sprawie były rozmowy m.in. prezydenta Bronisława Komorowskiego z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem; podejmowano również inicjatywy na poziomie prokuratury, ministra spraw zagranicznych, rządu. Według niego, Rosja to jednak partner, który w tej sprawie nie jest konsekwentny.
Zdaniem Tuska, "trzeba mieć bardzo dużo dobrej woli, żeby zapowiedź władz rosyjskich sprzed kilkunastu godzin, że są gotowi podjąć właściwie natychmiast rozmowy o technicznych warunkach przekazania wraku, potraktować jako zapowiedź szybkich decyzji ze strony Moskwy".
"Ale my nie ustąpimy. Wiem, że ci, którzy chcą wygrać wybory na katastrofie smoleńskiej potrzebują atrakcyjnych haseł, potrzebują +zdrady+, +kłamstwa+, potrzebują krzyku. Państwo polskie potrzebuje skutecznego, cierpliwego, które będzie prawdopodobnie trwało latami, wyjaśniania każdego szczegółu katastrofy" - mówił szef rządu.
Przyznał, że w dość powszechnym przekonaniu, "nie wszystkie elementy, nie wszystkie przyczyny katastrofy zostały wyjaśnione, a niektóre tajemnice być może ofiary smoleńskie wzięły ze sobą do grobu". Jak zaznaczył, "choć sam ma poczucie, że kilka spraw być może nie będzie nigdy do końca wyjaśnionych", to jednak z tego powodu nie formułuje "politycznej intrygi, żeby uderzyć w politycznego oponenta".
Zapewnił, że rząd wykorzysta wszelkie możliwości państwa polskiego, aby wyjaśnić wszystkie okoliczności "bez pokusy, aby wskazać jednego konkretnego winnego, bo taki mielibyśmy interes polityczny". Przyznał, że ustalenia polskiej komisji badającej przyczyny wypadku Tu-154M i polskiej prokuratury "nie nadają się na sztandar polityczny", a nie są "wyjaśnieniem, które dawałoby satysfakcję miłośnikom sensacyjnej literatury, ani politykom, którzy chcą coś ugrać na Smoleńsku".
Głos zabrał też Janusz Palikot. Zarzucił premierowi, że w swym wystąpieniu i "rangą swojego urzędu" uwiarygodnił bzdury, które w sprawie tragedii smoleńskiej opowiadają Macierewicz i prezes PiS Jarosław Kaczyński. "Bo się podnosi, panie premierze, te bzdury do realnego punktu widzenia politycznego, kiedy pan mocą swego urzędu zabiera głos w tak absurdalnych, bredzących, nadających się na leczenie wypowiedziach" - zwrócił się do Tuska Palikot. (PAP)
mkr/ sdd/ eaw/ jra/
Komentarze