Przejdź do treści
Źródło artykułu

Rosyjska prasa o zakazie lotów do Gruzji: cios dla Gruzji, problem dla Rosjan

Prasa w Rosji, komentując w poniedziałek decyzję władz o zakazaniu lotów i sprzedaży wycieczek do Gruzji, ocenia, że będzie to poważny cios dla gruzińskiej turystyki. Wskazuje zarazem, że skutki decyzji odczują obywatele Rosji i że krok ten jest "nadmierny".

Według ocen dziennika "Kommiersant" z powodu zakazu w tym sezonie Gruzja straci 150 tysięcy turystów z Rosji. Gazeta ocenia to jako "poważny cios" dla gruzińskiej branży turystycznej, a rozmówcy dziennika zauważają, że "dość poważne" straty odniosą również rosyjskie linie lotnicze, które zawieszają rejsy do Gruzji od 8 lipca.

"Zaostrzenie relacji rosyjsko-gruzińskich może dotyczyć nie tylko rynku turystycznego" - dodaje "Kommiersant". Przypomina, że w 2006 roku Rosja zamknęła swój rynek dla produktów z Gruzji: wody mineralnej Borżomi i gruzińskich win. Zakaz cofnięto w 2013 roku.

"W szczycie sezonu letniego zamknięto dla Rosjan jeszcze jeden tani kierunek (turystyczny)" - zauważa dziennik "Moskowskij Komsomolec". Jak podaje, Gruzja znajduje się w pierwszej piątce najtańszych kierunków podróży Rosjan. W tytule gazeta wybija, że "Rosjanie postanowili nie rezygnować z Gruzji i będą docierać tam okrężnymi drogami".

Powołując się na opinie przedstawicieli internetowych wyszukiwarek biletów lotniczych, "MK" wyraża przypuszczenie, że osoby podróżujące do Gruzji będą wybierać loty z przesiadkami przez Baku, Erewań, Mińsk, Astanę czy Rygę. Dziennik publikuje mapę z trasą połączeń z Tbilisi - nie tylko lotniczych, przez stolice państw regionu, ale i samochodowych. Trasa z Władykaukazu, leżącego na południu Rosji, do stolicy Gruzji, wynosi 200 kilometrów.

"MK" relacjonuje, że skontaktował się z "doświadczonymi turystami" już odpoczywającymi w Gruzji lub często tam jeżdżącymi, którzy zapewnili, że nie odczuwają "rusofobii" i zagrożenia. Jednym z rozmówców gazety jest politolog Konstantin Kałaczew, który przekonuje, że był w Gruzji siedmiokrotnie i że nie ma tam nastrojów antyrosyjskich. "Lista zakazanych krajów coraz bardziej się rozszerza i trafienie na nią kolejnego państwa nikogo już nie dziwi" - konkluduje gazeta.

Według "Wiedomosti" "reakcja Kremla na protesty w Rosji pokazuje jego demonstracyjną chęć narzucania własnej rzeczywistości, w której pragnienie ukarania Gruzinów przedstawiane jest jako szczególne zagrożenie dla obywateli rosyjskich".

Dziennik zauważa, że od 2009 roku spadła liczba Rosjan uważających Gruzję za kraj nieprzyjazny: wówczas sądziło tak 62 procent, a w maju br. - tylko 11 procent. "Zaznajomienie się z Gruzją zmienia stosunek Rosjan do niej" - ocenia gazeta. Wskazuje, że liczba turystów z Rosji rosła co rok, i dodaje, że to zapewne "z powodu rusofobii i grożącego niebezpieczeństwa Rosjanie coraz częściej jeżdżą do Gruzji i podoba im się to".

"Zakazanie połączeń lotniczych z Gruzją nie wynika z troski o bezpieczeństwo Rosjan, lecz z dążenia do dania Gruzinom nauczki. Zakazu można nie cofać długo. Kreml, jak widać, nie martwi się tym, że stracą obywatele i to nie po raz pierwszy" - konkluduje gazeta.

Niezależna "Nowaja Gazieta" cytuje konsultanta politycznego Witalija Szklarowa, który uważa, że zakaz lotów jest "być może krokiem dającym się wyjaśnić z punktu bezpieczeństwa, ale też nadmiernym". Politolog Aleksiej Makarkin zwraca uwagę, że protesty w Gruzji pozwalają ożywić władzom Rosji "relacje z lojalną, ale już niezadowoloną" częścią społeczeństwa. Chodzi o ludzi, którzy popierają politykę państwa, ale odczuli ogłoszoną w zeszłym roku reformę emerytalną (podniesienie wieku emerytalnego). Ludzie ci "zapragnęli sprawiedliwości i teraz znów proponuje im się agendę walki z wrogiem zewnętrznym" - ocenia Makarkin.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)

awl/ akl/ kar/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony