Proces gen. Bielawnego: zeznawał b. ambasador w Moskwie Jerzy Bahr
W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces gen. Bielawnego, oskarżonego o nieprawidłowości w przygotowaniu wizyt w Smoleńsku i Katyniu premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 7 i 10 kwietnia 2010 r. Bielawny nie przyznaje się do zarzuconych mu czynów. Sąd przesłuchał dyplomatów z moskiewskiej ambasady - w tym ataszatu wojskowego, a także ambasadora Bahra.
Jak mówił b. ambasador, od początku przygotowywania obu wizyt wiadomo było, że nie uda się doprowadzić do oględzin lotniska Smoleńsk Siewiernyj, a w toku przygotowań BOR nie zgłaszał poważniejszych problemów, które wykraczałyby poza zwykłe, rutynowe kwestie.
Świadek podkreślił, że w przeszłości to lotnisko było wykorzystywane przez polskie delegacje, które udawały się do Katynia - wymienił m.in. wizyty ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy i marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. "To lotnisko zawsze było związane z kłopotami organizacyjnymi, bo aby je udostępnić, musiały tam przyjeżdżać służby z Moskwy i Briańska. Przed wizytą premiera Donalda Tuska z 7 kwietnia była kontrowersyjna historia związana z bronią. Chcieliśmy, aby na cmentarzu w Katyniu została oddana salwa honorowa. Strona rosyjska mówiła, że to niemożliwe z uwagi na obecność na miejscu premiera Putina" - zeznał dyplomata.
"Lotnisko nigdy wcześniej nie podlegało oględzinom BOR przy podobnych wizytach. Uzyskanie takiego pozwolenia w warunkach rosyjskich byłoby wprost niemożliwe, bo było to lotnisko wojskowe. Lotnisko w takim stanie, w jakim było od strony infrastruktury, przedstawiało - na ile można powiedzieć po spojrzeniu gołym okiem - obraz nędzy i rozpaczy, zważywszy na budynki na jego terenie. Gdy jakieś delegacje miały się spotkać lub pożegnać, stawiano jakiś namiot, ponieważ budynki murowane były w bardzo złym stanie" - mówił b. ambasador, przypominając, że jesienią 2009 r. to lotnisko w ogóle zostało zamknięte. "A czy po zamknięciu lotniska zwiększyła się dostępność do tego terenu?" - pytał mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy. "Nie wyobrażam tego sobie" - odparł Bahr.
Pytany przez sędziego Pawła Dobosza, czy dostrzegał jakieś niebezpieczeństwo dla wizyty polskiego prezydenta w Katyniu, dyplomata odparł, że jedyne, jakie widział, odnosiło się do kategorii politycznych wizyty, że strona rosyjska w zbyt małym stopniu ją dostrzeże. Bahr przypomniał, że pobyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu miał trudny do zdefiniowania w stosunkach międzynarodowy charakter - o ile bowiem wizyta Tuska była roboczą wizytą państwową, to wizytę polskiego prezydenta można określić jako "obecność głowy państwa na uroczystościach rocznicowych w Katyniu".
"Ale nie wydaje mi się, by można było stworzyć jakąś większą kategorię niebezpieczeństwa wizyty, bo służby działają rutynowo, według schematów" - dodał, przypominając, że strona polska starała się, by wizyty premiera i prezydenta były zabezpieczane przez stronę rosyjską w taki sam sposób - i jego zdaniem tak było.
Bahr zauważył, że Rosja prowadzi politykę zagraniczną wobec całego świata. "My jesteśmy tylko jednym z wielu, wielu elementów. Wiele lat temu widziałem poufny dokument rosyjski, który plasował Rzeczpospolitą Polską na 41. miejscu z punktu widzenia rosyjskiej polityki zagranicznej. Domyślam się, że była pewna ewolucja poglądów rosyjskiego establishmentu na Polskę z punktu widzenia szans prezydenta Kaczyńskiego na reelekcję. O ile byłem w stanie to odczytać, strona rosyjska widziała te szanse jako malejące, postrzegano go raczej jako osobę kończącą swoje urzędowanie na tym urzędzie" - mówił świadek.
B. wiceszef BOR jest oskarżony o niedopełnienie, od 18 marca do 10 kwietnia 2010 r., obowiązków związanych z planowaniem, organizacją i realizacją zadań ochronnych Biura. Według Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga "skutkowało to znacznym obniżeniem bezpieczeństwa ochranianych osób, czym działał na szkodę interesu publicznego, tj. zapewnienia ochrony prezydentowi RP i prezesowi Rady Ministrów oraz interesu prywatnego osób pełniących urząd prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii Kaczyńskiej oraz urząd prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska". (PAP)
wkt/ itm/
Komentarze