Po incydencie z Hirscherem FIS zakazał używania dronów
Austriak, lider klasyfikacji generalnej cyklu, kontynuował jazdę, nie oglądając się za siebie. Ostatecznie zajął we włoskim kurorcie Madonna di Campiglio drugie miejsce, a wygrał Norweg Henrik Kristoffersen.
"Widziałem kątem oka, że coś spadło. Lepiej nie myśleć, co mogłoby się stać, gdyby urządzenie ważące 10 kilogramów spadło na człowieka z wysokości 20 metrów... Proszę o większą ostrożność" - apelował triumfator PŚ w czterech ostatnich sezonach.
"Zakaz używania dronów będzie obowiązywał, dopóki ja za to odpowiadam. Stanowią one wielkie ryzyko. To zdarzenie bardzo mnie zdenerwowało. To ogromne szczęście, że Marcelowi nic się nie stało" - przyznał dyrektor alpejskiego PŚ Markus Waldner.
W Austrii, Niemczech i Szwajcarii już wcześniej zakazano filmowania zawodów i publiczności przy pomocy dronów, ale we Włoszech to ograniczenie dotychczas nie obowiązywało.
"Operator nie chciał posłuchać naszych rad i nie przestał latać nad trasą. Ledwo uniknęliśmy katastrofy" - relacjonował Waldner.
Obsługująca drona firma Infront przeprosiła już Hirschera. "Odetchnęliśmy z ulgą, że nikomu się nic nie stało" - napisano w oświadczeniu.
Przeprosiny zawodnikowi oraz austriackiej federacji narciarskiej złożył także przewodniczący komitetu organizacyjnego rywalizacji w Madonnie di Campiglio Lorenzo Conci. Zastrzegł jednak, że nie miał żadnego wpływu na sposób rejestrowania zawodów. (PAP)
mm/co/
Komentarze