Przejdź do treści
Źródło artykułu

Lasek: nie zamierzam się spotykać z zespołem Macierewicza

Debatę eksperci mogą prowadzić z ekspertami, a nie z politykami - uważa przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek i zapowiada, że nie weźmie udziału w spotkaniu z zespołem Antoniego Macierewicza nt. katastrofy smoleńskiej.

W grudniu szef zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską Antoni Macierewicz (PiS) zaprosił ekspertów strony rządowej na wspólną debatę nt. katastrofy, zaplanowaną na 5 lutego. Lasek, który we wtorek był gościem Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce, powiedział, że "debatę eksperci mogą prowadzić z ekspertami, a nie z politykami".

"My staraliśmy się tego trzymać zarówno podczas prac w komisji badającej katastrofę samolotu Tu-154, jak i przy badaniu wielu innych wypadków. Panowie posłowie są ekspertami od polityki, ja od badania wypadków lotniczych, dla nich nie jestem żadnym partnerem, gdybyśmy mieli mówić o polityce i tak samo jest w drugą stronę" - mówił Lasek.

Według Laska, który był członkiem komisji Millera, "nie ma płaszczyzny dyskusji, jeśli nie ma wiedzy po drugiej stronie. Będziemy rozmawiali z ekspertami, którzy wspierają zespól pana Macierewicza, ale nie wtedy, kiedy za plecami tych ekspertów stoją politycy czy kamery" - powiedział.

Dodał, że chętnie by porozmawiał z tymi ekspertami, ale na własnych zasadach. „To my zbadaliśmy ten wypadek, my zebraliśmy cały materiał dowodowy i faktograficzny, który pozwolił na opisanie tej katastrofy (..) i teraz ktoś mówi: było inaczej, udowodnijcie to, bo ja jestem pewien, że było inaczej. To jest odwrócenie ról. Jeśli ktoś ma inne zdanie, proszę bardzo – ekspertyza na stół i konfrontujemy to z faktami, a z faktami nie można dyskutować" - zaznaczył.

Pytany o wniosek o udostępnienie wyników badań komisji, skierowany przez Macierewicza w poniedziałek do ministra obrony i Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu, Lasek przypomniał, że wyniki prac komisji zostały upublicznione. "Wynikiem prac komisji jest raport wraz z załącznikami oraz protokół, który był miesiąc później" - powiedział. Podkreślił, że w prawie lotniczym jest określone nie tylko, do jakich materiałów można lub nie można mieć dostępu w szczególnych przypadkach, ale również, – do jakich celów. To są: postępowanie sądowe, sądowo-administracyjne, administracyjne. "Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją, kiedy komisja poselska miałaby przejąć uprawnienia administracji państwowej" - dodał.

Nie wykluczył, że zespół, którego powołanie zaproponował pod koniec zeszłego roku, zacznie prace jeszcze w styczniu. "Ale to nie jest tak, że my nie pracujemy. Koledzy, którzy pracowali ze mną w komisji, analizują informacje pojawiające się w mediach, na stronie zespołu parlamentarnego. Przygotowani jesteśmy do takiej rozmowy. Ale to musi być rozmowa z ekspertami" - podkreślił.

Według niego ewentualne sprowadzenie wraku nie zmieni oceny katastrofy. "Gdybyśmy jako komisja uznali, że nie możemy zakończyć pracy bez dostępu do wraku, to byśmy jej nie zakończyli" - powiedział.

Zaznaczył, że zespół nie będzie tym samym, czym była komisja. "Badanie katastrofy zostało zakończone i wznowić je można tylko w jednym określonym przypadku:, kiedy pojawiają się nowe fakty, które zmienią przyczynę lub zaproponowaną profilaktykę. Na razie takie fakty się nie pojawiły" - podkreślił. Dodał jednak, że półtoraroczne milczenie po zakończeniu prac komisji spowodowało, że znaczenia nabierają wielokrotnie powtarzane hipotezy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

"Wydaje mi się, że tego typu dyskusje trzeba przerwać, trzeba byłoby wydać opracowanie, w którym odnosimy się do kolejnych ekspertyz, popierając je dowodami, faktami. I tylko wtedy będziemy w stanie przekonać - może nie tych, którzy wierzą, że było inaczej - ale tych, którzy są zdezorientowani" - uznał Lasek.

Przypomniał, że aby zespół mógł rozpocząć prace, prawnicy muszą zezwolić osobom zasiadającym w nim na dostęp do dowodów. "Zgodnie z prawem natychmiast po zakończeniu pracy komisja (Millera - PAP) została rozwiązana, a cały materiał, który zebraliśmy (…), został przekazany do archiwum w inspektoracie MON ds. bezpieczeństwa lotów; i tak jest z każdym wypadkiem" - zaznaczył.

Pomysł powołania zespołu skrytykował ekspert międzynarodowego prawa lotniczego prof. Marek Żylicz. "Jedynym organem właściwym zgodnie z prawem międzynarodowym i polskim do ustalania przyczyn katastrofy jest właściwa komisja badania wypadków lotniczych. Natomiast to, co chce zrobić Lasek, tylko opóźni wyjaśnienie sprawy" - ocenił Żylicz, który także był członkiem komisji, która badała katastrofę smoleńską.

Żylicz powiedział PAP, że proponował powołanie zespołu ekspertów, ale takiego, który miałby jedynie zebrać ekspertyzy, powstałe poza komisją Millera, uporządkować je i przygotować plan prac komisji, której działanie - zdaniem Żylicza - należy wznowić z udziałem zarówno ekspertów wojskowych, jak i cywilnych.

W jego opinii nie ma podstaw prawnych, ani by zespół, którego powołanie proponuje Lasek, mógł działać, ani by miał dostęp do materiałów komisji Millera, które obecnie znajdują się w archiwum. "Prawo określa, że jedynym organem ustalającym przyczyny katastrof i wypadków lotniczych jest komisja - albo lotnictwa państwowego, albo cywilnego. Nie szukajmy innych sposobów, sposobów obejścia prawa tylko dlatego, że ktoś nie uznaje tego rządu, tylko dlatego, że ktoś chce rozwalić to państwo" - zaapelował Żylicz. (PAP)

akw/ ral/ malk/ jbr/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony