Przejdź do treści
Źródło artykułu

Historia: Życie w czasie okupacji – działalność Bazy Lotniczej na lotnisku Okęcie

Z okazji 100-lecia polskiego lotnictwa Instytut Lotnictwa przypomina postać Stanisława Cierniaka, wieloletniego pracownika Instytutu Lotnictwa, w czasie okupacji członka tajnej organizacji „Baza Lotnicza” działającej na Okęciu.

Dużo Polaków zatrudnionych w czasie okupacji na lotnisku w różny sposób uprawiało akcję sabotażową. Jedni prowadzili akcję sabotażową długofalową, a inni w sposób nieumiejętny, lub przy niesprzyjającym zbiegu okoliczności przypłacali życiem.

Na terenie lotniska mieściło się kilka firm niemieckich. W czasie mojej pracy w firmie Frontreparatur Flugzengwerk – Frontowe Warsztaty Naprawcze Samolotów, akcję sabotażową prowadziłem dość długo.

Chcąc mieć ułatwiony dostęp do magazynów warsztatowych robiłem w czasie pracy, dla średniego dozoru niemieckiego, różne przedmioty do prywatnego ich użytku, jak zabawki, biżuterię itp. Zatrudniałem przy tym innych pracowników. Przedmioty te musiały być wykańczane na zapleczu (a nie na hali ogólnej), skąd był ułatwiony wstęp do magazynu. W magazynach mieściło się tysiące nowych, kosztownych agregatów osprzętu silnikowego i płatowcowego oraz podzespoły montowane na warsztacie, z przywieszonymi numerkami wykonawcy. Ewidencji ruchu (wyrobów) nie prowadzono. Agregaty, które w czasie montażu podzespołu uznane zostały za braki, wrzucano do pojemnika znajdującego się na dworze. Po zapełnieniu, zabierano i stawiano pusty. Nikt pojemnika nie kontrolował.

Jak z powyższego opisu wynika akcje były ułatwione, oczywiście przy zachowaniu na każdym kroku ostrożności, a efekty:

  • Na opisane wyroby używano materiałów deficytowych.
  • Nie wszystkie wyroby trafiły do Niemców.
  • Ludzie nie pracowali zgodnie z zaangażowaniem (wyznaczonymi zadaniami).
  • Średni dozór był zaangażowany do pilnowania, żeby nie wpaść (skorumpowany, czuwał, żeby nie było wpadki).
  • Pojemnik zapełniał się szybciej aniżeli powinien, zgodnie z przeznaczeniem.
  • Nie wiem, jakie efekty miały zamiany numerów (wykonawców) montujących podzespoły.

Podzespoły montowali Polacy i Niemcy. Wiem natomiast, że na hamowni agregaty wysiadały, a co w locie (tego) nie wiem.

Miałem w domu i rewizję przeprowadzoną przez policję lotniskową, tak zwaną spod „wieży” (chodzi o wieżę ciśnień 1 pułku lotniczego, wysadzoną 17 stycznia 1945).

Innym typem (terenu prowadzenia akcji sabotażowej) było lotnisko. Na lotnisku składowano setki silników lotniczych, które przywożono do remontu. Silniki były pakowane w stojaki, tak zwane półskrzynie. Między skrzyniami kręcili się stale ludzie. Wśród nich byli i tacy, którzy w najprostszy sposób uszkadzali osprzęt tych silników. Była to sprawa niebezpieczna i kosztowała często aresztowanie.

Ja wychodziłem na lotnisko zawsze z kolegą, przeważnie z Bazy Lotniczej wiedząc, że jest pewny. Przechadzaliśmy się pomiędzy stojącymi tam skrzyniami z silnikami. Uszkadzaliśmy nieznacznie pewne agregaty znajdując (oceniając), że przy remoncie muszą być wymienione na nowe. W okresie tym, pewnego dnia podczas śniadania, siedzę z kolegą przy stole warsztatowym nad otwartą szufladą i czytamy biuletyn. Nagle z tyłu słyszymy zbliżające się kroki. Kolega biuletyn ściska w garść i siedzimy spokojnie. Dwóch poważnych gości w czarnych płaszczach i kapeluszach, z żołnierzem, stoi przy nas i nic nie mówi. Mnie się zdawało, że bardzo długo, że upływają wieki. Po pewnym czasie wskazują na kolegę i mówią po polsku, żeby poszedł z nimi.

Po kilku dniach oglądałem kolegę (który nazywał się Pieczeńczyk Hieronim) wiszącego wraz z czterema innymi na szubienicy, ustawionej na lotnisku.

Po pewnym czasie dowiedziałem się od kolegów, że widzieli jak Pieczeńczyk w Alei Szucha wciskał coś w szparę drzwi.

W dniu 1 sierpnia 1944, po odwołaniu ataku na lotnisko, cofnęliśmy się na miejsce zbiórki do domu przy ul. Centralnej 14 na Okęciu. Odtąd budynek był zablokowany przez patrole niemieckie. Spalenie budynku stojącego „vis a vis” naszych okien obserwowaliśmy naocznie. Budynek został wysadzony w powietrze przy pomocy bomb lotniczych i resztę spalono ze wszystkimi mieszkańcami, nocą. Po tym tragicznym zajściu do naszego domu wszedł oddział uzbrojonego patrolu w celu wykrycia, jak nazwali, ”bandit”. Zebrano wszystkich mieszkańców na klatkę schodową. Po oświadczeniu przeze mnie po niemiecku, tyle o ile, że w domu nie ma obcych ludzi, a sami mieszkańcy, nastąpiła swobodna rozmowa (dom liczył 14 mieszkań, ale mężczyzn bardzo mało, chyba 3 mieszkańców i 4 powstańców). Ja rozmawiałem z dowódcą, a inni z pozostałymi. Zwróciłem uwagę, że dowódca rozmawiając ze mną, obserwuje tamtych. Jeden z młodych powstańców zachowywał się bardzo nieroztropnie. Po opuszczeniu budynku, dowódca cofnął się kilka kroków i zawołał mnie. Podszedłem do niego, a on do mnie czysto po polsku: wyrzuć z domu tego młodzika, bo was wszystkich spalimy żywcem. Uratowani jesteście, że nie rozumieją po polsku. Z tamtego domu padł do nas strzał. I odszedł. Ja wkrótce po tym znalazłem się w obozie.

***

Inżynier Stanisław Cierniak urodzony w Dolsku w 1908 r., od najmłodszych lat był związany z lotnictwem. Pracę zawodową rozpoczął w 1927 r. w Wytwórni „Samolot” w Poznaniu. Wojna 1939 r. zastała go w Warszawie, w Doświadczalnych Warsztatach Lotniczych. W czasie okupacji należał do tajnej organizacji „Baza Lotnicza” działającej na Okęciu. Po wyzwoleniu, wspólnie z prof. Sołtykiem w Lotniczych Warsztatach Doświadczalnych w Łodzi odbudowywał polskie lotnictwo. Od 1950 r. do przejścia na emeryturę w 1978 r. pracował w WSK i Instytucie Lotnictwa. Pan inżynier Stanisław Cierniak w Instytucie Lotnictwa pracował m.in. w zespole projektującym aparaturę agrolotniczą do samolotów rolniczych Kruk i M-15, a wcześniej w prototypowni samolotów projektowanych przez prof. Sołtyka. Miał wszechstronne doświadczenie warsztatowe, cenne w pracach projektowych.

Powyższy tekst to wspomnienia utrwalone na maszynie do pisania przez ponad 80-letniego autora, który z nieznacznymi uzupełnieniami prezentujemy Państwu uznając, że przybliża on sylwetkę pana inżyniera Stanisława Cierniaka i przypomina fragment historii miejsca, w którym pracujemy.

Wspomnienie ukazało się w książce „Tu byli, tu pracowali… 100 twarzy Instytutu Lotnictwa” wydanej w 2017 roku przez Wydawnictwa Naukowe Instytutu Lotnictwa.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony