Przejdź do treści
Źródło artykułu

Nowoczesna awiacja: Robot koszący lotnisko, czyli doskonała zabawa w awiację zaczyna się... na ziemi

Wysoka trawa na RWY, pokosy zalegające na TWY, mokre resztki na APRON – to nie sceneria z lotniczego thrillera, ale codzienność pilota General Aviation. A gdzieś tam w tle: „operator” traktor(k)a z piwem w dłoni, robiący przerwę fizjologiczną pod wiatrowskazem i opowiadający kamerze swoje teorie o właścicielu lotniska. 

Oczywiście nie zawsze i nie wszędzie, choć zdarza się. Niedokładne koszenie i niszczenie sprzętów oraz elementów lądowiska, L4, urlopy na żądanie, zakazy pracy w święta – to tylko niektóre z siedmiu plag każdego operatora lądowiska i lotniska.

Robot koszący na lotnisku, fot. Tomasz Major

A teraz wyobraźmy sobie zupełnie inną rzeczywistość.

Na lądowisku po trawie sunie cichutko niewielki, ale precyzyjny robot. Nie wyrzuca petów na RWY, nie bunkruje puszek po piwie w rabatkach z kwiatami, nie „chodzi” na zwolnienia, nie komentuje zarządzania lotniskiem, nie wygłasza swoich teorii n/t awiacji i naszego lotniska, nie manifestuje swoich poglądów politycznych, nie ma umowy o pracę, jest poza systemem ZUS i nie jest członkiem związku zawodowego. 

Pracuje 24 godziny na dobę – również w niedziele i święta – kierowany przez AI, która uwzględnia prognozy pogody, wilgotność, tempo wzrostu trawy i własny poziom naładowania. Kontaktuje się z nami wyłącznie przez aplikację – tylko wtedy, kiedy my tego chcemy. W razie potrzeby – na sygnał zarządzającego – opuszcza RWY. Nowa era awiacji zaczyna się … na ziemi.
 

Robot koszący na lotnisku, fot. Tomasz Major

Właściciele lądowisk borykają się z galopującymi kosztami utrzymania lotnisk i lądowisk. W wielu miejscach Polski doskwiera brak personelu. Dostępny personel jest nierzadko "kiepskiej jakości" i bardzo kosztowny. Lądowiska, na których nie jest prowadzona zaawansowana działalność usługowa lub nie są pobierane wysokie opłaty za lądowanie, nie mają sensu ekonomicznego. Ich prowadzenie jest po prostu kosztownym hobby. Można się obwieszać złotem, można kupować drogie jachty i samochody. Można też mieć zielony trawnik i dbać o niego. To dbanie staje się w ostatnim czasie wyjątkowo kosztowne. Dlatego z wielkim szacunkiem podchodzę do każdego właściciela lądowiska, na którego trawniku dane mi jest wylądować. Wiem, ile serca, energii i środków wkłada w to, by lotnisko najpierw zaistniało, a potem przez całe lata, by je utrzymać. Nie rozumie tego wielu pilotów „bazujących” na dużych lotniskach. Dla nich najczęściej liczy się równy i suchy (po tygodniowych ulewach) pas, czysta toaleta, knajpka i dom pilota na lotnisku … i wszystko najlepiej bez opłat lub bardzo tanio. Awiacja zaczyna się na ziemi. Od zadbanego lotniska. Zawsze, gdy odwiedza mnie właściciel lądowiska, rozmowa szybko schodzi na krety, dziki, sąsiedztwo, odśnieżanie i … na koszenie trawy. 

Za każdym razem, gdy latam po Norwegii jestem zaskoczony skalą automatyzacji na lotniskach w tym kraju. Norwegowie już teraz borykają się z brakiem siły roboczej i z wysokimi jej kosztami. Oni po prostu automatyzują, co się tylko da: Remote Tower zamiast kontrolera lub AFIS na miejscu (Remote TWR działa już na kilkunastu lotniskach!, testowana jest obsługa aż trzech Remote TWR przez jedną osobę siedzącą w centrum operacyjnym oddalonym o kilkaset kilometrów od lotnisk); wszędzie tylko roboty koszące, PPR i opłaty za operacje przez aplikacje, automatyczne stacje paliw, na apkę ze specjalną kartą; elektryczny „follow me car”. Przywozimy z wypraw lotniczych inspiracje do nas. 

Robot to nie tylko rewolucja w utrzymaniu pasa. To też nowe obowiązki i realne wyzwania operacyjne. Chciałbym się podzielić swoimi przemyśleniami związanych z pewnymi niebezpieczeństwami, które wiążą się z automatyzacją czynności, do tej pory, zarezerwowanych na lądowiskach głównie dla ludzi.

Weszliśmy na nowy, nieznany dotąd obszar dot. bezpieczeństwa wykonywania operacji lotniczych. Pilot, który ląduje bez kontaktu z zarządzającym, może znaleźć się w bezpośrednim starciu z ważącym kilkadziesiąt kilogramów robotem. I nie będzie to spotkanie towarzyskie. Wyobraźmy sobie pilota, który zmuszony jest lądować natychmiast, bo się źle poczuł, bo paliwa mu brakuje na dalszy lot, albo po prostu pogoda „siadła” nagle. FIS sugeruje najbliższe lądowisko, pilot ląduje, nie wiedząc, że na RWY grasuje AI. 

Wyobraźmy sobie pilota uważającego, że korzysta z wszelkiej wolności i swobody i nie musi nikogo pytać o zgodę na lądowanie, „bo przecież lądowisko jest wpisane w Rejestrze prowadzonym przez Prezesa ULC”, „bo przecież on sobie właśnie kupił nowy samolot za milion”, „bo przecież on właśnie zalicza wakacyjną misję lądowania na wszystkich lądowiskach w Polsce” no i lądując „bez żadnego trybu” niszczy samolot po zderzeniu z robotem pracującym na lądowisku
 

Robot koszący na lotnisku, fot. Tomasz Major

Nowa technologia wymusza też nowe podejście do prawa. Zgodnie z art. 93 ust. 4 Prawa Lotniczego, „starty i lądowania statków powietrznych mogą być wykonywane na lądowiskach tylko za zgodą zgłaszającego”. Dziś ten przepis nabiera nowego wymiaru.  Uzyskanie zgody na lądowanie to nie tylko imperatyw prawny, ale także wyraz kultury i szacunku dla właściciela lądowiska. 

Lądowania bez żadnego trybu to wyraz zdziczenia. To wejście do zadbanego domu w ubłoconych buciorach. Warto, by szkoły latania wiedzę o tym przepisie przekazywały i te dobre praktyki pielęgnowały. Lądowanie bez zgody ma konsekwencje ubezpieczeniowe w razie uszkodzenia samolotu.

Wydaje mi się, że automatyczne koszenie pasa ma na pewno sens na prywatnych lądowiskach, na których ruch nie jest duży. Skoszenie całego pasa o długości 300-500m i szerokości ok. 30m zajmuje niedrogiemu robotowi kilkanaście godzin. Częste przerywanie koszenia na czas startu i lądowania zwiększa ten czas znacząco. Dla dużych aeroklubów (z trawiastymi pasami) pozostają do dyspozycji albo klasyczne metody (ursus, kosa lub sierp😊 i radosny personel) albo bardzo drogie (i wydajne!) przemysłowe roboty koszące. - Na niektórych lądowiskach zachodniej i północnej Europy roboty obsługiwane są przez „wieżę”, która oprócz obsługi radia zajmuje się też (zdalnym) usuwaniem robota na czas startu i lądowania. 

Robot koszący na lotnisku, fot. Tomasz Major

Jako właściciele polskich lądowisk i piloci czekamy jeszcze na jednolitą dla wszystkich lotnisk i lądowisk apkę do PPR i do opłat, a może też do tankowania. Niemcy i Skandynawowie już takowe mają. Czas na nas!

Od 3 maja 2025 r. w EPWB, a od czerwca 2025 r. także w EPRD, koszenie RWY, TWY i APRON-u przejęły roboty koszące. Lądowiska zasilane są w 100% energią słoneczną, która napędza nie tylko roboty koszące, ale także myjnie dla samolotów zasilaną miękką deszczówką, oświetlenie całego lotniska (także pasa w niepogodę), klimatyzatory i ogrzewanie w hangarach, zaawansowane systemy monitoringu, „benzynownię” i w przyszłości – stacje ładowania dla elektrycznych samolotów. 

Opublikowany został też odpowiedni NOTAM: 

Robot mowing ACT 24HR driven by artificial intelligence. Landing/DEP only after removal of equipment by AD OPS. Caution advised.

Ze specjalną dedykacją dla właścicieli polskich lądowisk i lotnisk,
Tomasz Major, czerwiec 2025
 

Robot koszący na lotnisku, fot. Tomasz Major

Robot koszący na lotnisku, fot. Tomasz Major

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony