Przejdź do treści
Źródło artykułu

„Techniczną trudnością było przelatywanie nad szerokim portem” - Sebastian Kawa o szczegółach lotów nad Gdynią

10 marca 2024 r., Sebastian Kawa na motoszybowcu ASH25 (znaki rejestracyjne D-KBPT) wykonał serię przelotów nad Gdynią, w tym nad portem, miastem, plażą i samą Zatoką Gdańską. Przedsięwzięcie odbiło się szerokim echem w środowisku lotniczym, a jego efekty widać na załączonych do artykułu zdjęciach. Jednak nie było ono łatwe do zorganizowania i zależało od wielu czynników, które należało precyzyjnie dograć.. 

O tym wszystkim opowiedział nam właśnie Sebastian Kawa.

Sebastian Kawa w locie nad Gdynią, fot. Robert Machel

Dlapilota.pl: 10 marca 2024 r. miałeś możliwość wykonywania lotów szybowcowych nad Gdynią. Jak doszło do realizacji tego nietypowego pomysłu?

Sebastian Kawa: To jest jedna z tych rzeczy którą należało zrobić i wciąż nie było czasu. Prawdopodobnie gdyby nie Robert Machel, który lata tu na paralotni i wiercił mi dziurę w brzuchu od kiedy się znamy,  projekt by czekał dalej. Wiadomo było, że dla paralotni klify są wystarczające ale dla paralotni słaba pogoda i perspektywa lądowania na plaży to nic groźnego. Natomiast szybowiec i potrzebuje lepszego startowiska i nie wyląduje między ludźmi. Czekaliśmy więc na dobrą pogodę i powoli oglądaliśmy potencjalne startowiska , dyskutowałem z różnymi znajomymi pilotami z wojska jak to zrobić bo ta okolica jest pod MCTR Gdyni Babie -Doły.  

Sebastian Kawa w locie nad Sopotem, fot. Robert Machel

DP: Z organizacyjnego punktu widzenia, co było najtrudniejszym elementem całego przedsięwzięcia?

SK: Najtrudniej było uwierzyć, że się da.  Nie ma zapisków, przynajmniej ja nie znalazłem, żeby ktoś w tym rejonie latał na żaglu nad wodą szybowcem. Latały szybowce na wzgórzach morenowych, latały na mierzei wiślanej, był przypadek, że czeska ekipa filmowa pojawiła się z Luniakiem na piasku, ale to były jedynie hole i lądowania. Były też opinie, że szybki szybowiec w przeciwieństwie do powolnej paralotni czy drewnianego ABC nie zmieści się na krótkim i niskim klifie. 

Natomiast mnie już to ktoś pokazał, bo w Danii, w Niemczech, USA czy Nowej Zelandii tak się lata. Latać się da, ale też są i inne problemy; trzeba pamiętać, że jeden szybowiec zatonął po lądowaniu w Morzu Północnym, a PW5 w nowej Zelandii gdy próbował przeskoczyć gorszy odcinek i wrócić na wysoki brzeg. Więc jest to potencjalnie ryzykowne przedsięwzięcie. Na koncie miałem jednak już taki lot na Klifie w Nowej Zelandii i był to od razu wtedy najdłuższy taki lot na północnej wyspie..

Motoszybowcem ASH25 nad Gdynią, fot. Sebastian Kawa

DP: Kolejnym trudnym zadaniem było znalezienie odpowiedniego miejsca do startu. Naturalnym tutaj wyborem było lotnisko Babie-Doły. Jednak to wymagało zgody dowództwa wojskowej bazy lotniczej na Oksywiu. Jak układała się ta współpraca?

SK: To oczywiście kolejna trudność, bo po odpowiednich warunkach pogodowych i  doborze miejsca musieliśmy jeszcze znaleźć startowisko. Dla szybowca wchodziło w grę tylko latanie z pasa. Babie Doły obejmują MCTR-em cały ten teren i nawet paralotnie muszą się pytać o zgodę na latanie wieży. 

My musieliśmy jeszcze znaleźć okienko by nie było ruchu na lotnisku. Przy pierwszej próbie, gdy pogoda była odpowiednia w październiku, zgody przez ASM1 nie udało się uzyskać. Ale była okazja by porozmawiać  z Komandorem i kontrolerami w dobrej atmosferze i uzyskaliśmy zachętę by próbować znowu przy odpowiednich warunkach, więc tak się stało Tym razem, przy realizacji, nazwijmy to misji, otrzymaliśmy ogromną pomoc na lotnisku od różnych służb.  

Sebastian Kawa w locie nad Gdynią, fot. Robert Machel

DP: Przechodząc do samych szczegółów lotów, czy pilotowanie szybowca w takich okolicznościach nastręczało trudności, tj. głównie jeśli chodzi o utrzymywanie właściwej prędkości i wysokości? 

SK: Pilotowanie nie jest problemem, właściwie widać na zdjęciach ze czasami nikt nie trzymał sterów z wyjątkiem tych momentów kiedy suniemy 200 km/h metr nad wodą. Wtedy zalegała cisza bo musiałem się dokładnie skupić by nie zaczepić skrzydłem, które ma 25m o fale. A trudne początkowo to, że nie było pewności czy znajdziemy podparcie dla skrzydeł bo wiatr był rano słaby. 

Pierwszy skok nad klif z lotniska był skokiem w dużą nieznaną. Drugą techniczną trudnością było przelatywanie nad szerokim portem a wiec obszarem gdzie nie ma żadnych klifów. Okazało się jednak, że nie traciliśmy tam wysokości, a po drugiej stronie była na wszelki wypadek miejska plaża na której rano było pusto.  Pod wieczór wiatr się wzmógł i zgonił z nieba paralotnie. Warunki tak się poprawiły, że noszenie można było znaleźć nad zupełnie płaskimi brzegami - wystarczyło tylko zmiana podłoża na bardziej szorstkie - kilka drzew, domów i już nosiło.  

Sebastian Kawa w locie nad Gdynią, fot. Robert Machel

DP: A teraz porozmawiajmy o historii szybownictwa na tych terenach. 100 lat temu na morenowych pagórkach w Gdyni rozgrywano II ogólnopolski konkurs szybowcowy. Loty trwały po kilkanaście sekund, wokoło było wiele łąk do lądowania, a szybowce latały bardzo wolno więc słaby wiatr i krótki stok były wystarczające. Czy wiemy coś więcej o tych zawodach?

SK: Można znaleźć w bibliotekach kopie wydawnictw LOPP, po tych zawodach od 1933 r. do wojny działało w Gdyni Morskie Koło Szybowcowe dość dobrze opisane. Jeden z pierwszych lotów "propagandowych" trwał 2 godziny i skończył się lądowaniem na południowym molo portu w budowie. Są również ślady i opisy warunków przy jakich latano na wzgórzach morenowych z Gdańska. Latano przy wiatrach bryzowych do wzgórza "Pachołek" - a więc nieco dalej od wody.

Motoszybowcem ASH25 nad Gdynią, fot. Sebastian Kawa

DP: I na koniec pytanie o przyszłość lotów na tym obszarze. Jaka jest szansa na wydzielenie z MCTR na wschód od portu w Gdyni strefy, która mogła by być wykorzystywana przez lotnictwo GA do aktywności na małych wysokościach?

SK: Było by cudownie gdyby się to udało. Ja na co dzień mam 600 km do Gdyni więc nie będę tam częstym gościem, przetarłem ślad i reszta należy do Aeroklubu oraz codziennych użytkowników klifów czyli szkół paralotniowych. Z mojego punktu widzenia taka niska strefa bez kolizji z osią podejścia i na skraju MCTR może być praktyczna. To by uwolniło wieżę od nadzoru nad lotami których nie jest w stanie nadzorować. Użytkownicy strefy w klasie G bardzo by skorzystali, a z drugiej strony wojsko ma swoje TSA i może zamknąć cały obszar kiedy tego potrzebuje.

Motoszybowcem ASH25 nad Gdynią, fot. Sebastian Kawa

DP: Kibicujemy aby tak się stało i dziękujemy za rozmowę.

SK: Dziękuję.

 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony