Przejdź do treści
Źródło artykułu

Blog Sebastiana Kawy: Na piaskach jest życie

Sebastian mimo woli zmienił szybownictwo na wielobój. Aktualnie uprawia bardzo forsowny bieg przez przeszkody, ale gra jest nie fair, bo ciągle budowane są nowe bariery. Zakończenie bojów o walidację licencji, oraz uzyskaniu zgody CAAN na latanie w Himalajach wywołało zrozumiałą euforię ekipy, ale ta natychmiast wygasła, gdy okazało się, że do pokonania jest jeszcze wiele schodów i drzwi. Zarysowały się też nowe znaczące zagrożenia i potrzeby. Z przesyłką pieniędzy mieliśmy już przykre doświadczenia, toteż należało szybko zorganizować zorganizować wsparcie duchowe, materialne i finansowe. Na szczęście to już teraz nie problem. Krótka wycieczka do banku, kilka stuknięć w klawiaturę i w parę godzin później jestem z Michałem Trześniowskim w drodze na Okęcie, a po kolejnych kilku mamy sposobność przyglądania się w Katarze z jaką fantazją, wręcz rozrzutnością zamienia się tu skarby ziemi na wszelkiego rodzaju dobra materialne. Gonione wiatrem piaski pustyni zostały zmienione w światowe metropolie, a te nadal rozrastają się z rozmachem i w szalonym tempie. Raj dla architektów, budowlańców i dostawców wszelkiego rodzaju dóbr. Te perełki współczesnej architektury nie są oczywiście wznoszone rękami nie nawykłych do systematycznej pracy wędrownych koczowników, toteż jest tu przegląd wszystkich nacji świata, głównie z biednej i pracowitej Azji. Dla obsługi tej armii wykonawców, oraz dla dobrego spożytkowanie ogromnych nadwyżek kapitałowych rozbudowuję się linie i tutejsze porty lotnicze. Obsługę tego ogromnego i nowoczesnego systemu stanowi także mieszanka ras i narodowości. Usłyszeć tu można także polską mowę, a tablice odlotów i przylotów mogą służyć za instrument przypominający geografię świat.

Zaskoczył mnie jednak w wielkim porcie lotniczym Doha kompletny brak zegarów, zmory współczesnej cywilizacji.To chyba zakaz religijny, ale takie czasomierze jakie zwichnęły karierę naszego ministra można tu kupować kilogramami i relatywnie tanio w zasypanych wszelkim dobrami sklepach, salonach, oraz magazynach. Dla tych względów rozwija się tu turystyka handlowa, bo przecież Arabowie są mistrzami handlu. Jeszcze 4 godziny oczekiwań na kolejny Airbus, który z rzeszą nepalskich robotników budujących w Qatarze stadiony, oraz inne emanujące rozmachem i nowoczesnością obiekty przeniósł nas do antycznego Katmandu.

Szybowiec jest wspaniałym narzędziem badania atmosfery w skali mikro, lecz samolot lecący na granicy stratosfery pozwala na syntetyczne ogarnięcie tego co jest chlebem i solą pilota szybowcowego. Toteż mimo zmęczenia jako jedyny z siedzących przy oknie nie zasunąłem żaluzji, aby drzemką wypełnić długie godziny lotu, lecz jak nowicjusz z nosem przy szybie gapiłem się na przewijający się w dole turystyczny film. Film z pozoru monotonny, lecz jakże frapujący jeśli się zagłębić w jego szczegóły.

Wpierw szokujące, niebotyczne, monumenty, wtopione w barwny kobierzec milionów kolorowych światem kontrastujący z czernią morza. Potem gra świateł wschodzącego dnia na pograniczy kosmosu i otoczki Ziemi, która na Zatoką Perską zafundowała sobie srebrzyste lustro mgieł.

Wreszcie zdumiewające rozległością obszary wypalonych słońcem pustkowi. Najpierw jakby skamieniałe żółte morze łagodnych fal i spienionych grzywaczy, między którymi przyciągają oko liczne sieci małych i dużych koryt, oraz potężnych rozlewisk rzek, które w czasach potopów, a później polowań królów perskich na lwy i antylopy, obficie wypełniała woda i krainy te były zielonym rajem. (…)

 

Powyżej opublikowaliśmy fragment tekstu, wpis w całości przeczytasz na blogu Sebastiana Kawy

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony