Artykuł z nagrodą: Fly-Navigate–Communicate, czyli podział obowiązków przed lotem w załodze wieloosobowej…
Artykuł przygotowany we współpracy z ICAO4.me - Centrum Lotniczego Angielskiego (www.icao4.me)
Po kilku tygodniach rozważań na temat udzielania odpowiedzi w ankietach w sposób, który zakrzywia rzeczywistość powracam w cyklu już z klasycznym artykułem, gdzie przedstawię Wam jedno ze zdarzeń, jakie miało wpływ na bezpieczne wykonanie lotu. Jak dotychczas, wypadek ten, oparty o zdarzenia w innym kraju, przeniosę na polskie podwórko, aby łatwiej było nam osadzić sobie go w kontekście i wczuć się w pozycję załogi.
Mimo że zdarzenie które służy za inspirację do tego, co opisuję poniżej, miało miejsce w przewozie pasażerskim w komercyjnym lotnictwie, to przeniesienie go na grunt general aviation pokazuje, jak bardzo powszechny może być to problem. Ale o tym w podsumowaniu, a na razie uruchommy wyobraźnię, aby przenieść się w tok wydarzeń.
Jest połowa sierpnia, upalny letni dzień, prognozy zapowiadają temperatury nawet do 35 stopni, a do tego powietrze jest bardzo wilgotne. Załoga dwusilnikowego Pipera PA44 Seminole ma zaplanowany szybki lot na przebazowanie z Wrocławia do Berlina. Załoga - Anna i Krzysztof - składa się z dwóch pilotów o zbliżonym doświadczeniu. Obaj posiadają licencje CPL, Krzysztof wylatał już prawie 3000 godzin, z tego 390 na tym samolocie, Anna z kolei 1600 godzin, w tym 450 godzin na PA44. Mimo że samolot może być operowany w załodze jednoosobowej, ustalają już dzień przed lotem, że będą ćwiczyć współpracę w załodze i w ramach tego ćwiczenia Anna będzie pilotem lecącym, a Krzysztof pilotem monitorującym. W dniu wylotu, ze względu na rozładowany akumulator, załoga już ma sporo opóźnienia, przez co zamiast wylecieć o poranku, są gotowi do lotu dopiero w południe.
Ponieważ Krzysztof spiesząc się na lotnisko nie zdążył zjeść śniadania, postanawia wykorzystać czas serwisu na szybki posiłek. Udaje się więc do pobliskiej restauracji, gdzie spotyka kolegę z dawnych lat, Grześka, który akurat szykuje się do podróży pociągiem do… Berlina. Panowie rozmawiają przez dłuższą chwilę, a następnie dochodzą do wniosku, że w zasadzie mogliby jeszcze kontynuować rozmowę, gdyby Grzesiek zamiast pociągiem, udał się do Berlina z nimi na pokładzie samolotu.
Podczas gdy rozmowa się przeciąga, samolot jest już sprawny i gotowy do rozpoczęcia przygotowań do lotu, a ponieważ Anna nie jest w stanie dodzwonić się do Krzysztofa, rozpoczyna sama wykonanie przeglądu przedlotowego i wykonuje całą dokumentację na lot, m.in. weryfikując prędkości do startu i długość rozbiegu, aby mieć pewność że mimo upalnego południa, start będzie przebiegać bez przeszkód i zbędnych niespodzianek. Wreszcie na lotnisku pojawia się Krzysztof, a wraz z nim niespodziewany pasażer.
Anna, mimo że jest zaskoczona takim rozwojem wydarzeń, nie ma nic przeciwko dodatkowemu uczestnikowi lotu. Stara się natomiast zainteresować Krzysztofa jej obliczeniami i chce omówić z nim procedury na czas startu i odlotu.
Kiedy wszyscy zajęli już miejsca w kabinie i załoga uruchomiła już silniki, Anna powtarza jeszcze podział zadań na czas kołowania, startu i odlotu, jednak cały czas przeszkadza jej w tym Grzesiek, który opowiada Krzysztofowi kolejne historie. Ten z kolei, zamiast poprosić swojego gościa, aby zaczekał z opowieściami, kiwa potakująco głową na informacje wymieniane przez Annę, angażując się jednocześnie w konwersację z Grześkiem, która ewidentnie odciąga jego uwagę.
Anna, nieco zniechęcona takim obrotem spraw, zaprzestaje dalszego omawiania procedur, nie odnosi się w ogóle do sytuacji awaryjnych i resztę odprawy przeprowadza mentalnie, sama ze sobą, w ciszy swoich myśli.
Po rozgrzaniu silników i krótkim kołowaniu Anna zgłasza gotowość do odlotu i otrzymuje zgodę na start z pasa 29. Następnie przesuwa przepustnice na pełną moc i rozpoczyna rozbieg. Krzysztof podaje kolejno “Airspeed alive”, “V1”, “Rotate” i na jego polecenie Anna ustala nos samolotu na wznoszeniu, sprawnie operując trymerem, dla utrzymania zadanego wznoszenia w najbardziej komfortowy sposób. Chwilę później załoga potwierdza “Positive climb”, a Anna wydaje polecenie “gear up!”.
W tej samej chwili, na wysokości około 300 stóp, z lewej strony samolotu słychać dziwny głośny dźwięk, jakby uderzenie, a następnie samolot zaczyna odchylać się w lewo.
Anna reaguje prawidłowo, zabezpieczając tor lotu przez odpowiednie wychylenie steru kierunku, emocjonalnie komentując “Co się ku*** dzieje?!”. W tej samej chwili, oszołomiony całą sytuacją, do akcji włącza się Krzysztof, krzycząc “Moje stery!”. Podwozie pozostaje wysunięte, co powoduje dodatkowe opory, a zatem utrudnia utrzymanie wznoszenia. Krzysztof albo nie zdążył usłyszeć polecenia “gear up”, albo nie zdążył na nie zareagować, gdyż niespodziewany przebieg wydarzeń zupełnie wybił go z rytmu, szczególnie że jeszcze chwilę wcześniej jego uwaga była rozproszona konwersacją z pasażerem.
Mimo tego, jako pilot z teoretycznie większym doświadczeniem, przejmuje stery, ale jednocześnie nie do końca rozumie sytuację w jakiej się znaleźli. Anna uświadamia sobie, że najpewniej doszło do awarii silnika. Ponieważ samolot jest bardzo blisko ziemi, u Krzysztofa działa odruchowa chęć wzniesienia się jak najwyżej i nie zwracając uwagi na prędkość Vmc, która zapewniłaby im bezpieczny lot na jednym silniku, stara się utrzymać maskę jak najwyżej nad horyzontem.
Anna, wytrącona z roli pilota lecącego, nie mając dość sił, żeby przeciwdziałać ruchom Krzysztofa, stara się wykonać czynności związane z opanowaniem awarii silnika, jednocześnie cały czas zwracając uwagę Krzysztofa na wysunięte podwozie. Ten jednak nie odpowiada, ani nie reaguje na jej sugestie. W ten sposób dwoje całkiem doświadczonych pilotów znajduje się w trudnej, choć schematycznej, sytuacji awaryjnej bez omówionego planu działania, bez powtórzonych procedur na wypadek krytycznej awarii, a co najważniejsze - bez jasnego podziału ról i obowiązków w kokpicie.
Zaledwie kilkanaście sekund później rozlega się sygnalizacja ostrzegająca o przeciągnięciu, Krzysztof nadal zadziera nos ku górze, a samolot chwilę później zwala się nosem w dół, aby po chwili rozpocząć wejście w korkociąg i moment później z impetem uderza o ziemię.
Z pozoru zwyczajna awaria silnika doprowadza do sytuacji, w której relatywnie doświadczona, lecz zdecydowanie nie zgrana załoga, nie potrafi poradzić sobie z problemem, który jest najczęściej ćwiczonym scenariuszem w trakcie szkolenia do obsługi samolotów wielosilnikowych.
Mimo że zdarzenie jest fikcyjne, bo jedynie inspirowane realnymi zdarzeniami, mogło przytrafić się każdemu. I niech nie zmyli Was fakt, że lot w tej historii jest wykonywany na wielosilniku. Gdyby to był samolot jednosilnikowy, klasyczna treningowa Cessna, lub jakiś rekreacyjny ultralight, a w załodze byłoby dwóch pilotów, przebieg zdarzeń mógłby być ten podobny.
Pomyślcie o wszystkich tych lotach, kiedy:
- ze względów towarzyskich albo oszczędnościowych zabraliście na lot innego pilota;
- wykonywaliście loty z bezpiecznikiem, który miał Wam pokazać jakieś nowe elementy pilotażu;
- uczestniczyliście w laszowaniu na samolot, którego nie znacie, a który zamierzacie wynajmować…
Przykłady można mnożyć. Czy przed takim lotem podzieliliście odpowiednio obowiązki w załodze? Kto leci, kto obsługuje radio, kto przejmuje stery w razie awarii. Czy przeprowadziliście odprawę przed lotem, zarówno w zakresie standardowych manewrów i sposobu ich wykonania, jak i w zakresie odpowiednich procedur awaryjnych? I wreszcie - latając samodzielnie, bez drugiego pilota - czy wykonujecie przed startem mentalny trening procedur bezpieczeństwa, aby w razie wystąpienia awarii podczas startu móc odpowiednio szybko i skutecznie zareagować?
Albo czy lecąc ze swojego lotniska bazowego, doskonale Wam znanym samolotem, mając na pokładzie pasażera/ów, przestrzegacie zasady sterylnego kokpitu, prosząc swoich gości o nieprzeszkadzanie Wam w tej fazie lotu, abyście mogli w pełni skupić się na czynnościach lotniczych?
W opisanej wyżej historii pojawia się przynajmniej kilka wątków, które można przenieść na obszar latania rekreacyjnego, czy okresu budowy nalotu. Poniżej znajduje się ankieta, w której chciałbym abyśmy wspólnie zastanowili się nad przyczynami takiego przebiegu zdarzeń, ale też za jej pomocą chciałbym poznać prawdziwe podejście pilotów - czytelników portalu dlapilota, do kwestii wszelkiego rodzaju odpraw. Przez wielu to element uważany za zbędny, szczególnie w małym lotnictwie.
Sam nie raz przyłapywałem się na sytuacjach, w których bieg wydarzeń zaskakiwał mnie, ze względu na brak mentalnego przygotowania na daną ewentualność. Pamiętajcie jednak, że nie ma w ankiecie dobrych i złych odpowiedzi. Zakładam, że każdy posługuje się pewnymi schematami działania ze względu na to, że wydają mu się najbardziej rozważne, więc spróbujmy znaleźć argumenty na tak postawione tezy. Bez oceniania się, oskarżania i innych podejrzeń.
Pamiętajcie też proszę, że ankieta nie ma na celu gromadzenia na kogokolwiek haków, a Wasze odpowiedzi pozostaną wyłącznie do wiadomości mojej i redakcji. Ankiety można nadsyłać do 28 lutego włącznie.
Wśród osób, które udzielą najciekawszych i najbardziej wyczerpujących odpowiedzi wybierzemy jedną, która otrzyma nagrodę - bezpłatny dostęp do kursu frazeologii Aviation English o wartości 300 zł.
Łukasz Wieczorek,
egzaminator lotniczego angielskiego (LPE), pomysłodawca i współzałożyciel ICAO4.me, filolog, pilot-instruktor



Komentarze