Przejdź do treści
Źródło artykułu

Wulkaniczny pył wciąż paraliżuje komunikację lotniczą

18.04. Reykjavik (PAP/AP,Reuters,dpa,Media) - Sfrustrowani Europejczycy, którzy utknęli na lotniskach w różnych częściach świata z powodu zamknięcia znacznej części europejskiej przestrzeni powietrznej, gorączkowo szukają alternatywnych połączeń, dzięki którym wreszcie będą się mogli dostać do domów.Tymczasem wulkan na Islandii wciąż wyrzuca w niebo pył, przenoszony przez wiatr nad kontynent europejski. Kolejne linie lotnicze odwołują loty, a biura podróży starają się na różne sposoby zapewniać transport swoim klientom.Ogromnym zainteresowaniem na wielu międzynarodowych lotniskach na całym świecie cieszą się loty do Rzymu, Aten i Madrytu, bo tam jest jeszcze bezpiecznie. Podróżni muszą się jednak liczyć z wieloma dniami, a nawet tygodniami oczekiwania na miejsce."Jakie to dziwne. Jeden wulkan i cała Europa jest sparaliżowana" - cytuje agencja Associated Press pasażerkę z Belgii, która bezskutecznie próbuje w Bangkoku znaleźć miejsce w samolocie do Europy.A Europa nie pamięta takiego paraliżu ruchu lotniczego. Miliony pasażerów muszą rezygnować z podróży lub odlatują z wielkim opóźnieniem. Ludzie opowiadają o straconych wakacjach, zaprzepaszczonych okazjach biznesowych, o uroczystościach rodzinnych, na które nie zdołali dotrzeć.Część linii lotniczych kwateruje pasażerów w hotelach, inne ograniczają się do zwracania pieniędzy za bilety lub do zmiany rezerwacji na późniejsze terminy. Linie Emirates z centralą w Dubaju oszacowały, że wydają ponad 1 milion USD dziennie na hotele i posiłki dla ponad 5 tys. swych pasażerów, którzy utknęli z powodu chmury wulkanicznego pyłu.Rząd rosyjski poinformował, że MSZ organizuje 24-godzinną służbę konsularną, żeby wydawać trzydniowe wizy cudzoziemcom, którzy utknęli na jednym z trzech moskiewskich lotnisk.Linie Thai Airways szacują swe straty na 100 milionów bahtów (3 mln USD) dziennie. Od poniedziałku Thai Airways organizują dodatkowe loty do Rzymu i Madrytu. Połączenia z dziewięcioma innymi portami w Europie zawieszono na czas nieokreślony.Niemieckie media donoszą w niedzielę, że tamtejsze linie lotnicze zaczynają podawać w wątpliwość skalę ograniczeń w komunikacji lotniczej. Wskazuje się, że wciąż trudno o wiarygodne dane, dotyczące chmury pyłu wulkanicznego. Testowe loty, przeprowadzone przez Lufthansę przebiegły pomyślnie, bez śladu uszkodzeń samolotów. Podobnie było z lotami testowymi, zorganizowanymi przez holenderskie linie KLM.Szef linii Air Berlin Joachim Hunold powiedział gazecie "Bild", że podstawą zamknięcia przestrzeni powietrznej są wyłącznie dane z symulacji komputerowej, przeprowadzonej przez Volcanic Ash Advisory Center w Londynie.Przedstawiciele Lufthansy wskazują na wielomiliardowe straty, powodowane zamykaniem przestrzeni powietrznej i żądają, żeby w przyszłości zakazy lotów były wprowadzane na podstawie dokładniejszych pomiarów.Największa europejska firma turystyczna TUI poinformowała w niedzielę, że swym niemieckim klientom, którzy utknęli w Hiszpanii, będzie organizowała powroty autobusami. Z Wysp Kanaryjskich i Balearów turyści są transportowani samolotami do Barcelony lub do Alicante, skąd autobusami pojadą przez Francję do Niemiec.Tymczasem eksperci nie mają wątpliwości - islandzki wulkan pod lodowcem Eyjafjallajokull w najbliższych dniach wciąż będzie wyrzucał do atmosfery wielkie ilości pyłu. "Nie potwierdziły się pierwsze doniesienia z niedzieli, mówiące o słabnięciu aktywności tego wulkanu" - powiedział niemieckiej agencji dpa wulkanolog Bernd Zimanowski. (PAP)az/ ap/
FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony