W Warszawie - dwudniowa konferencja smoleńska
Pierwsza konferencja smoleńska odbyła się w październiku 2012 r. na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Wśród prelegentów wymienionych w programie tegorocznej debaty są m.in. naukowcy współpracujący z zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS) - dr Bogdan Gajewski, prof. Kazimierz Nowaczyk, prof. Wiesław Binienda, prof. Jan Obrębski i dr Grzegorz Szuladziński. Głos ma zabrać także Małgorzata Wassermann, córka polityka PiS Zbigniewa Wassermanna, który zginął 10 kwietnia 2010 r., oraz były kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński. Nie zaplanowano natomiast wystąpień ekspertów związanych z polską komisją badającą katastrofę, ani działającym przy kancelarii premiera zespołem do objaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje dr Maciej Lasek.
Tematy poniedziałkowych sesji to kolejno: zagadnienia ogólne i analiza wrakowiska, badania fizykochemiczne i aspekty wytrzymałościowe, zagadnienia związane z trajektorią lotu oraz analiza zdarzeń i modelowanie numeryczne. Tematy zaplanowane na wtorek to: weryfikacja dokumentów i aspekty medyczne, aspekty socjologiczne katastrofy oraz zagadnienia prawne z nią związane.
Jeden z poniedziałkowych prelegentów Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii na koniec referatu poświęconego analizie smoleńskiej brzozy, powiedział, iż nie ma wątpliwości, że drzewo było złamane 5 kwietnia albo - jak dodał reagując na głosy z sali - wcześniej.
Natomiast w ostatnią środę zespół Laska pokazał niepublikowane wcześniej zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M. Widać na nich elementy samolotu wbite w brzozę i drewno wbite w urwane skrzydło. "To kolejna fantastyczna teoria niczym nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana" - powiedział w poniedziałek PAP Edward Łojek z zespołu Laska, pytany o wystąpienie Cieszewskiego.
Na II konferencji smoleńskiej dr hab. Jacek Wójcik z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN przedstawił wyniki badań dwóch próbek z pobranych z ubrań ofiar katastrofy pod kątem m.in. występowania materiałów wybuchowych. Jak wyjaśniał, w próbkach nie zidentyfikowano takich substancji, ale zastrzegł, że materiały wybuchowe mogły być tam w ilościach mniejszych niż byli w stanie sprawdzić naukowcy pracujący na określonym sprzęcie lub też znajdować się w innych próbkach.
Natomiast prof. Obrębski stwierdził, że "w momencie, gdy samolot uciekał z pułapki, nastąpiły wybuchy" oraz że "katastrofę spowodowały tzw. osoby trzecie". Pytał też, czy gałęzi drzew przy podejściu do lotniska w Smoleńsku nie ściął samolot Ił-76, który próbował tam wylądować 10 kwietnia 2010 r.
Zespół Laska wielokrotnie podkreślał, że na wybuch na pokładzie Tu-154M nie wskazują zapisy rejestratorów parametrów lotu i głosów z kokpitu. Śladów osmaleń, ani działania wysokich temperatur lub płomienia na urwanym lewym skrzydle nie ma też na zaprezentowanych w ubiegłym tygodniu zdjęciach ze Smoleńska.
Przewodniczącym komitetu naukowego konferencji miał być prof. Jacek Rońda, ale zrezygnował po tym, jak na antenie TV Trwam przyznał, że nie mówił prawdy w rozmowie w TVP1 w kwietniu. Wtedy profesor powiedział, że jego zdaniem piloci prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 m; dodał, że swoją wiedzę opiera na dokumencie z Rosji. W ubiegłym tygodniu, pytany, na jakiej podstawie twierdzi, że piloci nie zeszli poniżej 100 m, Rońda odpowiedział: "Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie (w TVP1) trochę zagrałem. (...) To był blef, na tym dokumencie nic nie było". (PAP)
ral/ pz/ as/
Komentarze