USA: w środę start misji DART, pierwszego testu obrony Ziemi przed asteroidami
Sonda DART zostanie wyniesiona w przestrzeń kosmiczną za pomocą rakiety Falcon 9 należącej do SpaceX o 22.21 czasu kalifornijskiego (7.21 czasu polskiego), by odbyć dziesięciomiesięczną podróż do podwójnej asteroidy Didymos oddalonej o 11 mln kilometrów.
Didymos to system złożony z ok. 760-metrowego Didymosa i okrążającego go, mierzącego 160 m księżyca Dimorfosa. Choć asteroida nie stanowi zagrożenia dla Ziemi, Dimorfos posłuży za obiekt doświadczalny mający zademonstrować możliwość zmiany kursu ciała niebieskiego przez celowe zderzenie z pojazdem kosmicznym. Do zderzenia 633-kilogramowej sondy ma dojść późnym wrześniem 2022 r. przy prędkości 23,7 tys. km/h. Przez większość czasu misji sonda będzie sterowana z Ziemi, jednak przez ostatnie cztery godziny lotu "celowaniem" w asteroidę zajmie się autonomiczny system kontroli stworzony przez NASA.
Według przewidywań NASA uderzenie DART-a w Dimorfosa zmieni jego orbitę wokół Didymosa o ułamek procenta. Ma to skutkować przyspieszeniem czasu jaki zajmuje Dimorfosowi okrążenie Didymosa o 10 minut (obecnie jest to 11 godzin 55 minut). Efekt ma być obserwowalny za pomocą teleskopów zlokalizowanych na Ziemi. Zderzenie ma zostać zarejestrowane przez satelitę LICIA Cube stworzonego przez Włoską Agencję Kosmiczną. W kolejnych latach skutki zderzenia będą obserwowane przez misję Hera Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).
DART będzie pierwszym statkiem kosmicznym, który przetestuje w kosmosie nowy silnik jonowy NASA NEXT-C, napędzany energią słoneczną.
"Odpowiedni czas na odchylenie kursu asteroidy jest wtedy, kiedy znajduje się ona tak daleko od Ziemi, jak to możliwe. Im dalej się znajduje, tym mniejszej siły potrzeba, by zmienić jej orbitę wystarczająco wyraźnie, by ominęła nas, zamiast uderzyć w Ziemię" - powiedział podczas konferencji prasowej Lindley Johnson, szef programu obrony planetarnej NASA.
Johnson zapowiedział, że misja DART będzie pierwszym z wielu planowanych testów obrony Ziemi przed asteroidami. Oprócz prób zmiany kursu poprzez zderzenie z asteroidą, agencja chce m.in. przetestować metodę "ciągnika grawitacyjnego". Polega ona na umieszczeniu, na dłuższy czas, statku kosmicznego w pobliżu obiektu, co doprowadzić ma do odchylenia jego orbity za pomocą siły przyciągania.
Choć żadna ze zidentyfikowanych dotąd asteroid nie stanowi dla Ziemi zagrożenia w przewidywalnej przyszłości, wciąż wiele obiektów nie zostało jeszcze zaobserwowanych. NASA szacuje, że odkryte zostało ok. 90 proc. asteroid o średnicy większej niż 1 km, ale tylko ok. 40 proc. tych mniejszych. Tymczasem zaledwie 150-metrowa asteroida byłaby w stanie zniszczyć duże miasto i wywołać daleko idące skutki odczuwalne na sporym obszarze.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
Komentarze