Przejdź do treści
Źródło artykułu

Tusk w piątek z członkami komisji Millera o ewentualnym wznowieniu jej prac

Premier Donald Tusk spotka się w piątek z członkami komisji Jerzego Millera, która badała przyczyny katastrofy smoleńskiej. Po spotkaniu premier podejmie decyzję w sprawie ewentualnego wznowienia prac komisji.

Szef rządu powiedział w środę na konferencji prasowej, że na razie nie widzi podstaw do wznowienia prac komisji Millera. "W mojej ocenie - po zapoznaniu się z informacją dotyczącą odczytu, który został przeprowadzony przez fachowców z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych - nie wynika jednoznaczna potrzeba wznowienia prac komisji. Żadna z konkluzji komisji nie została podważona" - podkreślił Tusk.

Również według szefa komisji Jerzego Millera oraz członków komisji, Macieja Laska i prof. Marka Żylicza nowe odczyty nie naruszają tez raportu.

Tusk poinformował, że aby uniknąć wszelkich wątpliwości, poprosił o spotkanie z członkami komisji, w tym z Millerem, wiceszefem komisji, a także z szefami zespołów, które pracowały w jej ramach. "Poproszę ich o ocenę i rekomendację, czy są przesłanki, abym mógł, czy powinien skorzystać z tego przepisu, który premierowi daje prawo do wznowienia pracy komisji" - zaznaczył szef rządu.

Prokuratorzy wojskowi zaprezentowali w poniedziałek opinię biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, zawierającą odczyt "czarnej skrzynki" TU-154M. Jak poinformowali, biegłym nie udało się odczytać wszystkich wypowiedzi z kokpitu TU-154M; nowe odczyty nie zawierają słów przypisanych byłemu szefowi sił powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Ponadto nie ma opinii wskazującej jednoznacznie, że gen. Błasik przebywał w kokpicie.

Według Tuska jeśli chodzi o przypisanie głosów nagranych w kabinie pilotów TU-154M, po badaniu biegłych "mamy nadal pewność, że w kabinie znajdowały się osoby spoza bezpośredniego składu załogi". "Pojawiły się nowe słowa, które raczej potwierdzają tezę, że w kabinie znajdowały się osoby, które w normalnej procedurze nie powinny się tam znaleźć. W jakimś sensie zatem ekspertyza krakowska raczej wzmacnia to przekonanie, jakie wyraziła komisja Millera o tym, że nie zachowano wszystkich procedur, w tym tych dotyczących osób postronnych w kabinie" - ocenił premier.

Zdaniem szefa komisji Jerzego Millera po ujawnieniu nowych szczegółów z odczytu zapisów z czarnej skrzynki samolotu TU-154M, nie ma potrzeby zmiany raportu jego komisji. "Raport odpowiada na pytanie, jakie były przyczyny katastrofy lotniczej i w tym zakresie nie widzę żadnych okoliczności, które by zmieniały stwierdzenia zawarte w raporcie dotyczące przyczyny katastrofy" - podkreślił Miller. Jak ocenił ujawnione różnice w odczytach nie wpływają na wymowę raportu.

Miller w wywiadzie dla czwartkowej "Gazety Wyborczej" pt. "W kokpicie TU-154 było dwóch generałów" na pytanie: "Krakowscy eksperci odczytali słowo +Tadek+ i słowo +generałowie+. Chodzi o gen. Tadeusza Buka, dowódcę wojsk lądowych?", odpowiedział m.in.: "Krakowska ekspertyza nie burzy raportu komisji, której przewodniczyłem, uzupełnia go. Pani właśnie podała przykład. Myśmy wyczuwali, że nam brakuje jeszcze jednej osoby (...)". Nie odpowiedział jednak na zadane wprost pytanie czy "Tadek" to generał Buk.

Miller stwierdził też, że generał Błasik w chwili uderzenia o ziemię był w kokpicie. "Jest pytanie, czy rzeczywiście jest informacja, która podważa obecność gen. Błasika w kokpicie? Moim zdaniem nie. Możemy się mylić co do godziny, natomiast co do obecności, się nie mylimy. Bo wiadomo, czyje ciała znaleziono w kokpicie - tłumaczył "Gazecie" Miller.

Tusk przypomniał, że w raporcie komisji Millera ocena zachowania gen. Błasika była "jednoznaczna i nie była negatywna". Premier przywołał fragment raportu końcowego komisji, która stwierdziła: "Dowódca sił powietrznych w żaden bezpośredni sposób nie ingerował w proces pilotowania. W żaden sposób nie można mówić o bezpośrednim nacisku dowódcy sił powietrznych na dowódcę statku powietrznego, a szerzej na załogę. Można natomiast twierdzić, że istniała presja, która oddziaływała na załogę w sposób pośredni, związana z rangą lotu, obecnością najważniejszych osób w państwie na pokładzie samolotu i wagą uroczystości w Lesie Katyńskim".

Wiceprzewodniczący komisji Maciej Lasek uważa, że informacje przedstawione przez prokuraturę wojskową w żadnym z elementów nie naruszają tez zawartych w raporcie Millera. "Komisja zawarła w raporcie, że obecność dowódcy sił powietrznych nie wywierała bezpośredniego wpływu na działanie załogi, nie brał on udziału w podejmowaniu przez załogę decyzji, a był jedynie biernym obserwatorem" - zauważył.

Podobną opinię wyraża inny członek komisji prof. Marek Żylicz, według którego ostatnie ustalenia prokuratury nie zmieniają przyczyn katastrofy, a decyzja o publikacji raportu komisji Millera w lipcu 2011 r. - bez czekania na odczyt czarnej skrzynki TU-154M przez biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych - była słuszna.

Powołania nowej komisji rządowej, która zbada okoliczności katastrofy smoleńskiej, domaga się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem po publikacji opinii biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, badanie katastrofy smoleńskiej "trzeba rozpocząć jeszcze raz". (PAP)

mrr/ son/ ura/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony