Samoloty NATO patrolują strefę zakazu lotów nad Libią
"Naszym celem jest pomóc cywilom i bronić ich przed atakami albo groźbami ataków" - podkreślił generał Bouchard podczas telemostu z Brukselą.
Zapewnił, że NATO jest gotowe osiągnąć ten cel wszelkimi możliwymi sposobami; "na morzu i w powietrzu" - dodał nie ujawniając szczegółów tych działań.
Rzeczniczka sojuszu Oana Lungescu powiedziała w Brukseli, że "transfer" dowództwa nad operacją w Libii od międzynarodowej koalicji do NATO "potrwa dwa dni". Pokreśliła, że NATO będzie działać dokładnie w ramach rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, "ani mniej, ani więcej".
Zapewniła, że nie przewidziana jest obecność wojsk lądowych. Rezolucja ONZ jest jasna: żadnych obcych wojsk na ziemi - wyjaśniła.
Dopytywana o dokładny udział poszczególnych państw Sojuszu w operacji powiedziała, że w ciągu kilku dni okaże się, jakie dokładnie kontrybucje złożą poszczególne państwa.
"Wszyscy członkowie sojuszu (28 państw - PAP) uczestniczą w niej bezpośrednio lub pośrednio" - powiedziała. Dodała, że kilka pozanatowskich krajów z regionu będzie również brać udział w operacji, nie chciała jednak ich wskazać.
"Wszyscy mamy nadzieję, że będzie to operacja tak krótka, jak to możliwe. Nie ma czysto militarnego rozwiązania kryzysu w Libii. Liczymy na szybkie znalezienie pokojowego rozwiązania, jeśli chodzi o transformację kraju" - powiedziała. "Przyszłość Libii jest w rękach mieszkańców Libii. To oni mają zdecydować, co się stanie z przywództwem ich kraju" - dodała Lungescu, dopytywana, czy celem NATO jest zmuszenie Muammara Kadafiego do odejścia. (PAP)
sw/ icz/ ro/
Komentarze