Rząd i komisja Millera: słusznie wybrano konwencję chicagowską
Podobnie oceniała prokuratura i sąd, odrzucając skargi optujących za polsko-rosyjską umową z 1993 r.
Od początku badania katastrofy smoleńskiej niektórzy politycy i publicyści podawali w wątpliwość zasadność badania sprawy na podstawie załącznika 13 do Konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym podpisanej w Chicago w 1944 r. Wskazywano na polsko-rosyjską umowę z 1993 r. jako właściwszą podstawę prawną.
Polska prokuratura, kierujący Komisją Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, jak i akredytowany przy MAK przedstawiciel Polski Edmund Klich zawsze podkreślali, że właśnie konwencja chicagowska jest najodpowiedniejszą podstawą do działania komisji badawczych. Wskazywano, że polsko-rosyjska umowa z 1993 r. ma jedynie charakter ramowy i była przewidziana do "obsługi" wyprowadzania z Polski byłych wojsk radzieckich. Nie zawiera natomiast szczegółowych unormowań, które dopiero należałoby wynegocjować ze stroną rosyjską, co zabrałoby wiele czasu.
Edmund Klich, który wówczas był szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, mówił PAP w 2011 r., że umowa polsko-rosyjska nie zawiera żadnych procedur badania wypadków lotniczych. Podkreślił też, że intencją procedur zapisanych w załączniku 13 do konwencji chicagowskiej jest to, by duży kraj nie miał przewagi nad małym, m.in. akredytowany przedstawiciel ma uprawnienia równe przewodniczącemu komisji.
Z kolei eksperci parlamentarnego zespołu ds. zbadania okoliczności katastrofy pod kierunkiem wiceprezesa PiS Antoniego Macierewicza oceniali, że do badania katastrofy Tu-154 powinna być stosowana polsko-rosyjska umowa z 1993 r., a nie konwencja chicagowska. Jak podkreślali, w konwencji chicagowskiej chodzi wyłącznie o lotnictwo cywilne, a jeden z artykułów wyklucza przenoszenie unormowań konwencji i jej załączników do lotnictwa państwowego czy wojskowego.
Pod koniec września zeszłego roku minister sprawiedliwości Jarosław Gowin przedstawiając w Sejmie informację o działaniach podjętych po katastrofie smoleńskiej, mówił, że konwencja chicagowska była jedynym dostępnym instrumentem prawnym, który opisywał procedury postępowania w sytuacji takiej jak ta w Smoleńsku. "Skorzystanie z innej podstawy prawnej wymagałoby wcześniejszych, szczegółowych ustaleń ze stroną rosyjską, co uniemożliwiłoby podjęcie natychmiastowych działań, których oczekiwały rodziny ofiar i cała polska opinia publiczna" - powiedział.
Ekspert komisji Millera prof. Marek Żylicz na posiedzeniu zespołu Macierewicza w maju 2011 r. mówił, że wybór aneksu 13. konwencji chicagowskiej był decyzją dobrą i pragmatyczną. W jego ocenie ani w prawie międzynarodowym, ani w praktyce państw nie jest jednoznacznie określony status samolotów takich, jakim był Tu-154M, bo nie był to samolot wojskowy w sensie ścisłym. "O statusie samolotu nie decyduje bowiem to, jakie ma oznaczenie i jak został zarejestrowany. Decydujący jest cel, w jakim był on wykorzystywany" - mówił prof. Żylicz. Zdaniem eksperta mogło to mieć znaczenie przy wyborze konwencji chicagowskiej zamiast umowy z 1993 r. jako podstawy prawnej badania przyczyn katastrofy.
"Odnoszę wrażenie, że obie strony - polska i rosyjska - nie bardzo wiedziały, jak ten samolot potraktować i jakie przepisy zastosować" - dodawał ekspert. Jak mówił, według jego wiedzy, odwołano się początkowo do porozumienia z 1993 r. - obie strony powołały komisje wojskowe ds. wyjaśnienie przyczyn katastrofy - ale później od niego odstąpiono.
W jego ocenie odstąpienie od umowy z 1993 r. było dobrą decyzją, ponieważ - jak wyjaśniał - porozumienie to nie ustalało żadnych procedur postępowania wyjaśniającego, zapewniało jedynie dostęp do dokumentów, które nie są tajne. "A więc ani o przesłuchaniu świadków, ani o udziale w eksperymentach, ani o innych działaniach na terytorium państwa, w którym samolot się rozbił, nie było mowy w tym porozumieniu" - podkreślił.
Jak dodał, uzgodnienie tej kwestii między stroną polską i rosyjską miało charakter "półformalnego, roboczego porozumienia". Podkreślił jednocześnie, że w świetle prawa międzynarodowego również takie ustne umowy są obowiązujące. Powołał się na Konwencję wiedeńską o prawie traktatów.
"Uznano, że lepszym rozwiązaniem będzie zastosowanie gotowej, opracowanej procedury z aneksu 13 konwencji chicagowskiej. Załącznik ten jest dodatkowo wspomagany dwoma potężnymi podręcznikami dotyczącymi badania wypadków lotniczych i raportowania tych badań, czego nie ma w przypadku porozumienia z 1993 r. i co wymagałoby dodatkowych negocjacji" - powiedział profesor.
Według prof. Żylicza wybór aneksu 13 konwencji chicagowskiej był dobrą decyzją. "Problemem jest jednak to, że Rosjanie nie dotrzymali zobowiązań z niego wynikających i naruszyli porozumienia" - mówił. Jak wyjaśnił, chodzi m.in. o to, że strona rosyjska nie uwzględniła polskich uwag do raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Prof. Żylicz ocenił, że przedstawiony przez MAK raport ws. przyczyn katastrofy jest "zafałszowany", ponieważ nie uwzględnia błędów po stronie rosyjskiej.
Wojciech Tumidalski (PAP)
wkt/ bk/
Komentarze