Po rabunku ministerstwo chce audytu bezpieczeństwa belgijskich lotnisk
Jak podał Reuters, w środę belgijski wiceminister transportu Melchior Wathelet zlecił audyt środków bezpieczeństwa na lotnisku, włącznie z tymi dotyczącymi bezpieczeństwa pasażerów. Według belgijskich mediów Wathelet chce sprawdzić, czy kosztowności powinny być transportowane samolotami pasażerskimi. Ponadto wiceminister poprosił OCAM, urząd zajmujący się badaniem zagrożeń dla kraju, takich jak terroryzm, by ocenił, czy zabezpieczenie transportu diamentów było wystarczające.
Światowe Centrum Diamentów w Antwerpii oświadczyło, że biznes jest zszokowany kradzieżą i tym, jak mogło do niej dojść. Organizacja obawia się też, że kradzież może zaszkodzić głównej pozycji Antwerpii w biznesie diamentowym i dać pole konkurencji.
Belgijskie media wskazują, że zdaje się, iż złodzieje byli zapoznani z płytą lotniska i że wiedzieli, na kiedy planowany jest transport diamentów, co może wskazywać na pomoc z wewnątrz.
Firma Brink's, która transportowała cenny ładunek, zapewnia, że jej klientom zostaną wypłacone odszkodowania. Odpowiadający za transport kosztowności Brink's podkreśla, że od dawna uczestniczy w programie ubezpieczeń umożliwiającym pokrycie strat związanych z atakami tego rodzaju - informowała w środę belgijska prasa.
Firma oświadczyła, że współpracuje z poszkodowanymi klientami i władzami, aby "rozwiązać możliwie szybko wszelkie kwestie wokół tej sprawy". Dodała, że wszelkie "potwierdzone straty" zostaną w trybie pilnym spłacone. Zastrzegła, że wysokość poniesionych przez nią strat jest tajna - piszą "La Libre Belgique" i "Le Soir".
Agencja AFP przypomina tymczasem, że to już piąty podobny napad z bronią w ręku na brukselskim lotnisku od 1995 roku. Największą wartość do tej pory miały diamenty skradzione w październiku 2000 roku w czasie ich załadunku do samolotu Lufthansy lecącego do Frankfurtu nad Menem. Łupem czterech uzbrojonych napastników padły wówczas kosztowności o wartości 6,5 miliona euro.
Wcześniej - w latach 1995 i 1999 - napastnicy skradli gotówkę o szacowanej wartości 1,12 miliona euro i 1,8 miliona euro. Wzmocniono wówczas 20-kilometrowe ogrodzenie wokół lotniska.
W kwietniu 2001 roku trzej uzbrojeni ludzie kolejny raz próbowali zaatakować furgonetkę na płycie lotniska, ale jej kierowca zdołał uciec. Kolejny raz lotnisko zaostrzyło wówczas standardy bezpieczeństwa.
Rzecznik Jan Van der Cruysse zapewniał, że środki bezpieczeństwa obowiązujące na lotnisku Zaventem są zgodne z normami Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego. Związki zawodowe twierdzą, że pracownicy prywatnej firmy ochroniarskiej G4S nie są odpowiedzialni za strefę lotniska, przez którą przedostali się intruzi. Z kolei funkcjonariusze policji skierowani do ochrony portu od dawna protestują przeciwko brakom kadrowym.
W poniedziałek wieczorem ośmiu uzbrojonych mężczyzn w mundurach policyjnych, poruszających się dwiema furgonetkami z policyjnymi kogutami, wjechało na płytę lotniska w chwili, gdy diamenty były ładowane do luku małego samolotu linii Swiss do Zurychu.
Napastnicy zagrozili bronią automatyczną dwóm pilotom i pracownikom specjalistycznej firmy transportowej, ale nie padł ani jeden strzał i nikt nie został ranny. Na pokładzie znajdowało się 29 pasażerów i czterech członków załogi.
Łupem złodziei padło 120 pakunków, zawierających głównie diamenty, o szacowanej wartości 37 mln euro (50 mln dolarów).
Całe zdarzenie trwało nie dłużej niż pięć minut. Napastnicy, którzy sforsowali ogrodzenie lotniska, tą samą drogą uciekli z łupem.(PAP)
ksaj/jzi/mc/
Komentarze