PE/ Buzek obiecał EKR, że poruszy z Barroso kwestię Smoleńska
Zrobi to jednak nie w imieniu całego PE, bo na to nie dostał w czwartek mandatu Konferencji Przewodniczących (grup politycznych), ale z własnej woli, jako przewodniczący PE, podkreślając, że jest to sprawa zgłoszona przez jedną frakcję polityczną.
"Potwierdzam, że przewodniczący Parlamentu Europejskiego przekaże szefowi Komisji Europejskiej kwestie podniesione przez jedną z grup politycznych, Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, podczas dzisiejszego posiedzenia Konferencji Przewodniczących" - powiedział PAP w czwartek rzecznik Buzka Robert Golański.
Wniosek w tej sprawie zgłosił w czwartek na Konferencji Przewodniczących wiceprzewodniczący frakcji EKR Brytyjczyk Timothy Kirkhope. W przekazanym PAP liście do Buzka Kirkhope apelował, by w imieniu PE Buzek przekonał zarówno szefa KE Jose Barroso, jak i przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya do podniesienia kwestii śledztwa ws. katastrofy w Smoleńsku podczas następnego szczytu UE-Rosja. Główny podniesiony w liście EKR zarzut jest taki, że śledztwo nie zostało przeprowadzone w ramach konwencji chicagowskiej; jest także postulat, by Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego miała pełny dostęp do dokumentacji i dowodów dotyczących katastrofy.
Na te i inne postulaty EKR ws. śledztwa smoleńskiego nie zgodziły się - jak informują PAP wysokie źródła w PE, a także w samej frakcji EKR - największe frakcje polityczne. Przedstawiciele chadeków, socjaldemokratów, liberałów, Zielonych i komunistów mieli wyrazić sprzeciw, argumentując, że zajmowanie się śledztwem nie leży w kompetencjach Parlamentu Europejskiego. Jedynie frakcja Europa Wolności i Demokracji (gdzie zasiadają m.in. brytyjscy eurosceptycy z UKIP) poparła stanowisko EKR.
Już kilka miesięcy temu Buzek uzyskał odpowiedź od służby prawnych PE, że instytucja ta nie ma kompetencji, by zająć się śledztwem ws. katastrofy, a szef KE Jose Barroso powiedział w styczniu, że "z prawnego punktu widzenia jest niewiele argumentów za działaniem ze strony KE".
Z Brukseli Inga Czerny (PAP)
Komentarze