Nie ma zgody na udział pełnomocników w badaniach próbek z wraku
Szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) przypomniał w piątek na konferencji w Sejmie, że przed miesiącem adwokaci rodzin zwrócili się do prokuratury wojskowej z prośbą o możliwość "uczestniczenia pełnomocników rodzin, ekspertów w całym procesie badania i przewożenia próbek".
Prokuratura informowała niedawno, że zezwoli na udział pełnomocników bliskich ofiar w badaniach próbek, jeśli na taki udział zgodzą się biegli prowadzący te badania. "Stanowisko biegłych jest jednoznaczne. Udział stron w procesie badawczym mógłby wpłynąć negatywnie na sam proces, a tym samym na wyniki badań" - oświadczyła w piątek NPW.
"Biegli stwierdzili, że udział osób postronnych w badaniach nie jest wskazany z uwagi na niebezpieczeństwo zanieczyszczenia, dynamiczny proces badawczy wykonywany przez zespół ekspertów równocześnie w różnych pomieszczeniach laboratoryjnych obejmujący m.in. czynności takie jak przygotowanie i sprawdzenie aparatury analitycznej do badań, sposób przygotowania próbek, a nadto prowadzenie badań instrumentalnych także w porach nocnych" - powiedział kpt. Marcin Maksjan z NPW.
W ocenie Macierewicza odrzucenie tego wniosku przez prokuraturę wskazuje "na świadome dążenie, otwarcie drogi do matactwa i zafałszowania tego śledztwa". Jego zdaniem decyzja ta oznacza kryzys śledztwa.
"Mamy do czynienia z sytuacją, w której musi być podjęta decyzja o zmianie prokuratorów lub też Prokuratura Generalna przyjmuje na siebie odpowiedzialność za możliwe sfałszowanie wyników tego śledztwa" - przekonywał poseł PiS.
Jak zaznaczył, wniosek pełnomocników rodzin był "oczywisty na tle zamieszania, matactw i wprowadzania w błąd opinii publicznej". Jak dodał, próbki to "kluczowy dowód związany z wątkiem zamachu". "Albo były tam ślady materiałów wybuchowych, albo tych śladów nie było" - powiedział.
Zdaniem Macierewicza argumenty uzasadniające odrzucenie wniosku przedstawione przez prokuraturę "są kompromitujące". Jeden z nich - jak podkreślił - wskazywał, że czynność badania próbek będzie można powtórzyć. "To oczywisty fałsz" - uważa poseł. Zaznaczył, że próbki ulegają zniszczeniu podczas badania, więc ich powtórne badanie jest niemożliwe.
Według polityka PiS "najbardziej kompromitującym" argumentem prokuratury była obawa, że przez dopuszczenie przedstawicieli pokrzywdzonych do procesu badania próbek "powstaną dwie różne opinie".
Prokuratura wojskowa odnosząc się do tych wypowiedzi zaznaczyła, że badania fizykochemiczne zabezpieczonego materiału mogą być wykonane powtórnie, ponieważ ilość materiału jest wystarczająca do przeprowadzenia ewentualnie kolejnych badań. "Tym samym, w prowadzonym procesie badawczym, nie zostanie +zużyta+ w całości żadna z poddanych badaniu próbek" - zaznaczył kpt. Maksjan.
Prokurator dodał, że w uzasadnieniu swojej decyzji, skierowanej do pełnomocników, "prokuratura nie zawarła tezy jakoby dopuszczenie przedstawicieli pokrzywdzonych do procesu badania próbek spowodowało, że powstaną +dwie różne opinie+".
W drugiej połowie sierpnia Żandarmeria Wojskowa przetransportowała ponad 300 próbek zabezpieczonych w Smoleńsku do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Próbki zostaną poddane badaniom laboratoryjnym. Wyniki mają być znane do końca roku.
8 sierpnia prokuratura ujawniła, że biegli zakończyli trwające od 22 lipca prace w Smoleńsku, gdzie zabezpieczono ponad 300 próbek, które polski prokurator oraz czterech biegłych przewieźli następnie do kraju. Próbki pobierano z elementów foteli samolotu Tu-154M, a także z pojedynczych elementów z wraku maszyny znajdujących się w workach zabezpieczających fotele. Oprócz próbek z Rosji przewieziono też dokumentację fotograficzną i zapis wideo obrazujący prace biegłych.
Jesienią zeszłego roku, podczas wcześniejszego pobytu prokuratora oraz biegłych w Rosji, pobrano łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Uznano jednak, że z uwagi na warunki atmosferyczne panujące w Smoleńsku na przełomie września i października nie ma możliwości pobrania próbek z foteli wraku samolotu.
Próbki pobrane jesienią 2012 r. trafiły do kraju w grudniu, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. W końcu czerwca NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M.
Przeprowadzone w Polsce szczegółowe badania laboratoryjne próbek - zarówno pobranych jesienią 2012 r., jak i latem tego roku - stanowić będą jeden z elementów opinii biegłych z Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Opinia ta - jak wcześniej informowała NPW - sporządzona będzie dodatkowo m.in. w oparciu o wyniki przeprowadzonych badań laboratoryjnych próbek zabezpieczonych z ekshumowanych dotychczas zwłok ofiar katastrofy, wyniki badań próbek z brzozy (wpłynęły do polskiej prokuratury w czerwcu) oraz wnioski wynikające z oględzin wraku i miejsca katastrofy.
Sprawa badania próbek z wraku stała się głośna, gdy w końcu października zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy jesienią 2012 r. na wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa wielokrotnie wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. (PAP)
gł/ mja/ pz/ mow/
Komentarze