Przejdź do treści
Źródło artykułu

Miller: BOR nie odpowiada za bezpieczeństwo lotów

BOR nie odpowiada za bezpieczeństwo lotów - mówił w środę szef MSWiA Jerzy Miller prezentując posłom z komisji obrony ustalenia kierowanej przez siebie komisji, która badała katastrofę smoleńską. Była to odpowiedź na zarzuty Antoniego Macierewicza (PiS).

Posiedzenie, które trwało ponad trzy godziny, zwołano na wniosek posłów PiS. W czasie dyskusji przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) kwestionował wiarygodność Millera jako szefa komisji badającej katastrofę.

"Zarówno pan, jak i szef BOR nie dopełniliście obowiązków, nie dopilnowując tego, by lotnisko (...) było sprawdzone przez BOR" - mówił Macierewicz. "Skutkiem tej szczególnej sytuacji jest to, że pan, jako przewodniczący komisji, jest sędzią we własnej sprawie" - ocenił. Macierewicz mówił też o "bezpośredniej odpowiedzialności" Millera za tragedię z 10 kwietnia 2010 r. "Pana osobiście obligują przepisy ustawy o BOR, a zwłaszcza przepis wskazujący, że minister SWiA wyznacza siły i środki oraz określa zakres ochrony prezydenta" - podkreślił.

"BOR nie odpowiada za bezpieczeństwo lotów" - odpowiedział Miller. Dodał, że jednostka jest odpowiedzialna za bezpieczny przewóz prezydenta na lotnisko oraz bezpieczeństwo na pokładzie; ma też zapewnić bezpieczeństwo prezydenta od opuszczenia samolotu do miejsca podróży. Wyjaśnił, że poza krajem ustala się to z gospodarzem, na której stronie ciąży odpowiedzialność za bezpieczeństwo osoby ochranianej.

Ludwik Dorn (niezrzeszony, współpracujący z PiS) złożył wniosek o przyjęcie opinii, zgodnie z którą w przyszłej kadencji Sejm miałby powołać komisję "wyposażoną w uprawnienia śledcze". Miałaby ona zbadać stan sił zbrojnych oraz cywilne zwierzchnictwo nad nimi. Ostatecznie komisja opowiedziała się przeciwko projektowi Dorna. Poparło go ośmiu posłów, przeciw było 11, nikt się nie wstrzymał.

W środę Macierewicz powtórzył też tezę, że "do katastrofy nie doszło na skutek uderzenia w ziemię", lecz "była ona spowodowana wyłączeniem zasilania tego samolotu" kilkanaście metrów nad ziemią. W odpowiedzi członek komisji Millera, Piotr Lipiec wyjaśnił, że zanik napięcia w systemie sterowania lotem "nastąpił w miejscu i czasie, które odpowiada miejscu i czasowi zderzenia samolotu z ziemią". "Nie ma mowy, aby rejestrator przestał pracować gdzieś w powietrzu, nad ziemią" - dodał.

Jak mówił, jeden z rejestratorów zapisał ostatnie dane na wysokości kilkunastu metrów, bo na tej wysokości dotarła do niego "ostatnia paczka danych", a opóźnienie wynika stąd, że rejestrator zapisywał informacje dopiero po ich zaszyfrowaniu. Dodał, że pewne wartości w zapisie wynikały z uszkodzeń czujników rozmieszczonych w poszyciu samolotu, niszczonym wskutek kontaktu z kolejnymi drzewami, po zderzeniu z brzozą.

Tezy Macierewicza odpierali posłowie PO. "Raport, panie pośle Macierewicz, jest faktograficzny, do bólu faktograficzny" - powiedział Paweł Suski (PO). Dziękował przewodniczącemu i całej komisji, "która w bardzo krótkim czasie wykonała pracę, jaką w wielu przypadkach katastrof wykonuje się latami".

Pytał o pośrednie naciski na załogę, wynikające z wchodzenia do kokpitu szefa protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazany i dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika. Zwrócił uwagę, że Błasik samą obecnością w kabinie pilotów złamał regulamin lotów - jako pasażer powinien był przed lądowaniem siedzieć przypięty pasem w fotelu w przedziale pasażerskim. "Jeżeli dowódca przyzwala w ten sposób na łamanie procedur, wnioski nasuwają się same, że było rozprężenie i sytuacja mocno dyskomfortowa dla dowódcy załogi i całej załogi" - ocenił Suski.

Psycholog lotniczy płk dr Olaf Truszczyński wyjaśniał posłom, że by mówić o "ingerencji" i "presji bezpośredniej" muszą być spełnione dwa kryteria - "intencja wtrącenia się w cudze działanie i efekt wpływu na zmianę zachowania". Jego zdaniem gen. Błasik wchodząc do kokpitu, nie wywołał zmiany zachowania załogi, ale było to elementem presji pośredniej. Dodał, że "komisja uważa, iż to wejście nie było właściwe, podobnie jak wejście dyrektora protokołu dyplomatycznego". (PAP)

ral/ brw/ bos/ mag/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony