Wiatrakowcem na Rynek
Kto powiedział, że nie można wiatrakowcem pojechać na... Rynek?
W miniony piątek Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie odwiedziła ekipa z Czech - Vírníky Autogyro. Spotkanie zapowiadało się miło, acz zwyczajnie.
– Rynek Główny w Krakowie to jeden z największych placów w Europie. Nie wiedziałam o tym. Nie miałem też pojęcia o istnieniu Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie z 200 eksponatami i nawet nie znałem lotniska w pobliżu centrum, w środku miasta Rakowice Czyzyny, gdzie znajduje się muzeum. Jeden telefon od Martina zmienił to wszystko. Zaprosił mnie na wycieczkę właśnie tutaj i nie mogłem odmówić takiego zaproszenia. Szczególnie, gdy jego polski przyjaciel Darek załatwił już niezbędne pozwolenie na lądowanie na tym lotnisku i wejście do muzeum – mówi Pavel Březina, jeden z czeskich pilotów.
Jak to zwykle bywa, goście przylecieli, przywitali się, pogadali, pozwiedzali Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie... i wszystko byłoby całkowicie standardowo, gdyby w pewnym momencie Czesi nie uznali, że muszą zatankować.
– Usłyszawszy to, nasz dzielny Darek już się zerwał do działania, już pakował kanistry, już biegł na stację benzynową gotowy przywieźć paliwo i pomóc w zatankowaniu... i byłby pobiegł, gdyby nie to, że goście ze stoickim spokojem zamocowali na wiatrakowcach rejestracje samochodowe i bez najmniejszego wahania samodzielnie ruszyli w trasę po Krakowie. Na kółkach. Po miejskich ulicach – relacjonują krakowscy muzealnicy.
Pojechali na Rynek, wypili kawkę, porozmawiali ze Strażą Miejską i wzbudzili ogromne zainteresowanie zarówno mieszkańców, jak i turystów.
– No przyznamy szczerze, trochę nam szczęki opadły – dodają pracownicy MLP.
A Wy co myślicie o statkach powietrznych, które oprócz latania mogą także jeździć? Mieliście już z nimi do czynienia?
– Ekipie z Czech dziękujemy za odwiedziny i liczymy na ponowne spotkanie. Zapraszamy na ich stronę: www.gyromotion.eu/home – podsumowują to spotkanie krakowscy muzealnicy.
Komentarze