Przejdź do treści
Źródło artykułu

Maja Kuczyńska: w powietrzu czuję się jak ryba w wodzie

Studiuje ekonomię, ale w głowie jej latanie - pierwszy skok ze spadochronem wykonała w wieku 10 lat. "To przychodzi naturalnie, jak chodzenie" - tak o lataniu w tunelu aerodynamicznym mówi PAP Life Maja Kuczyńska, wicemistrzyni świata we freestyle indoor skydivingu.

PAP Life: Można powiedzieć, że latanie wyssała Pani z mlekiem matki, choć to raczej tata - którego hobby są skoki ze spadochronem - zaraził tą pasją...

Maja Kuczyńska: Jak miałam 10 lat, tata rzeczywiście zabrał nas całą rodziną na skok w tandemie. Choć się bałam, bardzo mi się to spodobało. Parę miesięcy później pojechaliśmy do Rosji, gdzie był tunel aerodynamiczny, w którym też sobie polatałam i znowu było super. Rok później przeprowadziliśmy się do Pragi, gdzie akurat wybudowali taki tunel. Wszystko jakby się ułożyło, że mieszkałam tam, gdzie akurat wybudowali nowy tunel. I tak zaczęłam latać.

PAP Life: Jest pani wicemistrzynią świata, która za chwilę wyjeżdża na mistrzostwa Świata do Lille (16-20 kwietnia), żeby walczyć o złoto. Jak przygotowania?

M.K.: Ponieważ jest to sport głównie artystyczny, większość przygotowań skupia się na zrobieniu układu, a to głównie myślenie. Ten proces wygląda tak, że parę miesięcy wcześniej wchodzę sobie do tunelu i latając dla zabawy, wymyślam nowe ruchy, figury i całą choreografię.

PAP Life: Trenuje pani tylko w tunelu czy też na sali gimnastycznej?

M.K.: Tylko w tunelu, bo w żaden sposób nie da się tego przełożyć na inny grunt. Inaczej jest na początku przygody z tym sportem. Natomiast, jeśli jest się sportowcem i ma się trochę więcej świadomości swojego ciała, to później faktycznie jest łatwiej latać. Ale jak już ktoś lata i chce wymyśleć sobie nowe ruchy, to praca poza tunelem nie pomaga.

PAP Life: Kiedy zaczęła pani trenować z myślą o starcie zawodach?

M.K.: Jedynym sposobem, żeby "zapłacić" za ten sport jest sponsoring, więc zaczęłam startować w zawodach już w wieku 12 lat. Jednak nie dlatego, że myślałam sobie, że będę najlepsza, tylko dlatego, że to była fajna zabawa i dlatego, że dzięki czasowi spędzanemu w tunelu mogłam przygotowywać się na zawody. Szkoliłam się w Czechach, skąd zaczęłam jeździć na zawody. Okazało się, że byłam całkiem dobra.

PAP Life: Co jest najtrudniejszego w akrobacjach w tunelu?

M.K.: Na początku trzeba zdać sobie sprawę z tego, co twoje ruchy wygenerują, jaki efekt uzyskasz. Po jakimś czasie to przychodzi bardzo naturalnie, jak chodzenie, którego uczy się dziecko. Później to jest bardziej trudność w ruchach, które wymagają mocy, bo są takie, w które trzeba bardzo agresywnie wejść i później zatrzymać się w bardzo kontrolowany sposób, jak np. salta z przekręceniem się. Takie rzeczy są bardzo trudne, gdyż wymagają bardzo silnego "rozbalansowania", a później szybkiego "zbalansowania", żeby z tego ładnie wyjść.

PAP Life: Latanie w tunelu aerodynamicznym to pani jedyne zajęcie? A co ze studiami czy pracą?

M.K.: Studiuję ekonomię na SGH w języku angielskim, bo też całą swoją edukację miałam właśnie po angielsku. Jest mi trochę trudno, bo teraz bardziej zajmuję się lataniem. Jak przyjdzie czas na szkołę, to będzie więcej nauki.

PAP Life: Rodzice bardziej wspierają pasję sportową czy namawiają do nauki?

M.K.: Oboje rodzice są ze mnie dumni, choć tata jest zdecydowanie bliżej tematu, bo też czasami lata w tunelu. Także oryginalnie to była jego pasja. Generalnie "gonią" mnie do obu tych rzeczy - i do latania, i do nauki, najlepiej jednocześnie.

Rozmawiała: Paulina Persa (PAP Life)

pau/ jbr/ pp/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony