Macierewicz złożył doniesienie na wojskową prokuraturę
Macierewicz ponadto żąda odsunięcia prokuratorów od prowadzenia śledztwa.
Szef zespołu parlamentarnego powiedział dziennikarzom na wtorkowej konferencji w Sejmie, że zawiadomienie o podejrzeniu popełniania przestępstwa przez rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej kpt. Marcina Maksjana oraz prokuratorów Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie skierował do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta "ze względu na szczególną wagę sprawy".
"Występuję przeciwko prokuratorom wojskowym, żądając natychmiastowego odsunięcia ich od śledztwa i wszczęcia postępowania wobec kpt. Marcina Maksjana w szczególności, ale nie tylko. Okazuje się, że prokuratorzy są źródłem wycieków, których używają do politycznych celów. Porozumieli się z +Gazetą Wyborczą+, której przekazują tajne informacje ze śledztwa" - powiedział PAP Macierewicz.
W ten sposób szef zespołu parlamentarnego zareagował na wtorkową publikację "Gazety Wyborczej", która pisze o "kompromitacji ekspertów Macierewicza". "GW" podaje, że eksperci zespołu Macierewicza "przedstawili w prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów na wybuch tupolewa". Wojskowa prokuratura, która bada katastrofę smoleńską, przesłuchała autorów najgłośniejszych hipotez o zamachu. Od pełnomocników rodzin ofiar "GW" dowiedziała się, że byli to profesorowie: Wiesław Binienda, Jan Obrębski i prawdopodobnie Jacek Rońda. "Żaden nie jest specjalistą od lotnictwa ani katastrof" - pisze "GW".
Rzecznik prokuratury kpt. Marcin Maksjan poinformował "GW", że "żaden nie przekazał materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych wcześniej wniosków".
W zawiadomieniu Macierewicz zarzuca wojskowym prokuratorom, że złamali m.in. art. 239 kodeksu karnego, według którego ten "kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, (...)podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat". Powołuje się również na art. 241 kk mówiący, że "kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Szef zespołu oskarża też prokuratorów, że złamali art. 231 kodeksu karnego, zgodnie z którym "funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
W uzasadnieniu zawiadomienia Macierewicz pisze, że zarówno Naczelna Prokuratura Wojskowa jak i Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wielokrotnie podkreślały, "jak wielkie szkody dla śledztwa smoleńskiego wynikają z ujawniania w mediach informacji z tego postępowania". Dodaje, że ujawnienie w mediach informacji ze śledztwa było powodem wydania przez wojskowych prokuratorów zakazu kopiowania przez pokrzywdzonych i ich pełnomocników akt śledztwa.
"Prokuratura łamie prawo, zasady chroniące zeznania i materiał w śledztwie, po to, żeby forsować w sposób wybiórczy i stronniczy pewną polityczną tezę, atakując zespół parlamentarny i niezależnych ekspertów" - mówił Macierewicz podczas konferencji.
Prof. Wiesław Binienda w rozmowie z PAP wyraził oburzenie publikacją "Gazety Wyborczej"; zarzucił jej kłamstwo i stwierdził, że podałby redakcję do sądu, gdyby tylko - jak mówił - miał czas na procesowanie się.
Odniósł się m.in. do stwierdzenia "GW", że nie przekazał śledczym symulacji, która ma dowodzić, że skrzydło Tu-154M powinno wytrzymać uderzenie z brzozą. Według gazety prof. Binienda miał powiedzieć prokuratorom, że nie jest dysponentem tych materiałów ani programu komputerowego.
"Wszystkie wyniki moich badań były prezentowane na wielu konferencjach, są publicznie dostępne i wręczone prokuraturze przez Antoniego Macierewicza. (...) Odmówiłem prokuraturze jedynie podania nazwisk wszystkich moich doktorantów. To jest prywatna informacja. Doktoranci nie mają nic wspólnego z politycznymi rozgrywkami w Polsce. Robią prace pod moim kierunkiem i całej komisji profesorskiej. Nasza praca jest opublikowana w oficjalnym międzynarodowym żurnalu" - podkreślił ekspert współpracujący z zespołem Macierewicza.
Dodał, że część pensji, którą otrzymuje od Uniwersytetu w Akron w USA na prace naukową, przeznacza na badania aspektów katastrofy Tu-154M. "Wszystkie wyniki, wynalazki, opracowania są własnością uczelni. Mam prawo do publikowania wyników i taka jest forma przekazu do opinii publicznej. Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć co jest w moim komputerze może wystąpić o pomoc prawną do USA i zwrócić się o to do uczelni" - zaznaczył.
Binienda zaznaczył, że w październiku podczas drugiej konferencji smoleńskiej przedstawi dalsze, dotychczas niepublikowane, rezultaty swoich prac.(PAP)
tgo/ mok/ bk/
Komentarze