Przejdź do treści
Źródło artykułu

Komisja: nawigator nie miał uprawnień do lotów na Tu-154M

Nawigator Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, nigdy nie uzyskał uprawnień do latania na tym samolocie, ani tym bardziej do przewozu VIP-ów - oceniła komisja kierowana przez szefa MSWiA Jerzego Millera.

W poniedziałek komisja opublikowała protokół ze swoich prac. Jeden z załączników jest poświęcony wyszkoleniu załogi. Większość zawartych w nim informacji została już wcześniej podana do publicznej wiadomości - m.in. komisja informowała już o nieaktualnych uprawnieniach członków załogi samolotu, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r., oraz zaniżaniu danych meteorologicznych podczas egzaminów. Załącznik zawiera bardziej szczegółowe informacje niż dotychczas publikowane.

Komisja stwierdziła, że trzem z czterech członków załogi - pierwszemu i drugiemu pilotowi oraz nawigatorowi - nadano uprawnienia do lądowania na Tu-154M w warunkach minimalnych niższych niż te, w których wykonywali oni loty egzaminacyjne. Zgodnie z przepisami nie można było tego zrobić. Komisja wielokrotnie podkreśla też, że członkowie załogi bardzo rzadko podchodzili do lądowania na lotniskach niewyposażonych w ILS.

Najdalej idące wydają być niedociągnięcia przy szkoleniu nawigatora por. Artura Ziętka. Praktycznie szkolenie na Tu-154M rozpoczął on 3 października 2009 r. Tego dnia najpierw wziął udział w oblocie komisyjnym Tu-154M (chodzi o lot w celu sprawdzenia, czy samolot, którym mają być przewożone najważniejsze osoby w państwie, jest sprawny).

"Zaraz po tym wykonał loty (mające status HEAD!) w charakterze pełnoprawnego nawigatora pokładowego" - podkreśliła komisja. Tego samego dnia Ziętek był członkiem załogi, która zawiozła premiera Donalda Tuska z Warszawy do Berlina, a potem do Gdańska. Następnego dnia tupolew z Ziętkiem w kokpicie odbył lot na trasie Gdańsk-Warszawa.

Komisja stwierdziła też, że zarówno w osobistym dzienniku lotów, jak i w dokumentach z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego "brakuje potwierdzenia nadania pilotowi stosownych uprawnień do wykonywania lotów".

"Nie ma również żadnych dowodów nadania pilotowi uprawnień do wykonywania lotów oznaczonych statusem HEAD. Powyższy przykład jest całkowitym zignorowaniem wszelkich istniejących w tym zakresie przepisów dotyczących szkolenia nawigatorów pokładowych, kryteriów wyznaczania członków załóg do lotów o statusie HEAD, przeczy nawet tym +zasadom+, które zostały opracowane wewnętrznie w jednostce" - podkreśliła komisja.

Komisja stwierdziła, że 14 stycznia 2010 r. w rozkazie dziennym dowódcy specpułku ukazał się "punkt sankcjonujący uprawnienia pilota, które w rzeczywistości nigdy nie były nadane". "Potwierdzam posiadane uprawnienia (tu nazwisko, które w protokole komisji zostało zatarte - PAP) do wykonywania lotów na samolocie Tu-154M w charakterze nawigatora. Jednocześnie zezwalam na wykonywanie lotów w charakterze nawigatora na samolocie Tu-154M z VIP na pokładzie" - napisano w dokumencie dowódcy jednostki.

Ponadto komisja stwierdziła, że pierwszy pilot kpt. Arkadiusz Protasiuk w 2009 i 2010 r. nie wykonał żadnego lotu treningowego na samolocie Tu-154M. Latał jedynie operacyjnie. Było to niezgodne z obowiązującym w wojsku "Programem szkolenia lotniczego na samolotach transportowych".

Protasiuk nie trenował też regularnie lądowania z jednym niesprawnym silnikiem na Tu-154M i Jak-40. Jako dowódca obu tych typów maszyn nigdy nie był kontrolowany w locie do strefy. Komisja zwraca też uwagę, że szkolenie Protasiuka na dowódcę Tu-154M częściowo odbyło się w ten sposób, że wykonał on kilkanaście lotów jednego dnia. "Z punktu widzenia metodyki szkolenia lotniczego, jest to nieakceptowalne i nieprzynoszące oczekiwanego rezultatu szkoleniowego" - oceniła komisja.

W załączniku do protokołu podkreślono też, że Protasiukowi nie można było nadać ostatniego z uprawnień, jakie uzyskał on przed katastrofą - pilota doświadczalnego III klasy na samolotach Tu-154M - bowiem egzamin odbył się niezgodnie z przepisami.

(PAP)

ral/ bno/ dym/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony