Jest śledztwo w sprawie awaryjnego lądowania Boeinga 767
Jak powiedziała w czwartek PAP rzeczniczka warszawskiej prokuratury okręgowej Monika Lewandowska, śledztwo wszczęto z artykułu 174 Kodeksu karnego. Mówi on o "sprowadzeniu bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lotniczym". Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
"Prokuratura będzie ustalać, jak doszło do konieczności awaryjnego lądowania, czy dopełnione zostały wszystkie procedury i czy z tym zdarzeniem wiąże się błąd ludzki" - dodała.
Jak wyjaśniła, prokurator zdecydował się na taki artykuł, bo może on mieć zastosowanie do tego przypadku. "Gdy dochodzi do takiej sytuacji (wypadku, awaryjnego lądowania) jesteśmy zobligowani do przeprowadzenia postępowania" - zaznaczyła Lewandowska.
Przypomniała, że w tej sprawie przesłuchani zostali już członkowie załogi. "Prokuratura zamierza przesłuchać też wszystkich pasażerów. Otrzymają oni status pokrzywdzonych. Przesłuchania powinny rozpocząć się już w następnym tygodniu" - zaznaczyła rzecznik. Jak dodała, śledztwo powierzone zostało do prowadzenia Komendzie Stołecznej Policji.
Lewandowska powiedziała również, że prokuratura współpracuje w tej sprawie z ekspertami Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, którzy także wyjaśniają przyczyny awaryjnego lądowania. "Samolot został zabezpieczony. Przeprowadzane będą na nim dalsze czynności i oględziny" - dodała.
Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT Boeing 767 wylądował awaryjnie na stołecznym lotnisku we wtorek po południu. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny. Uszkodzony samolot zablokował obydwa pasy startowe lotniska. Maszyna została już podniesiona z płyty lotniska i przetransportowana do bazy technicznej LOT-u.
Także w czwartek wiceprzewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek powiedział PAP, że w ciągu 30 dni powstanie wstępny raport w tej sprawie. Zastrzegł jednak, że będzie on zawierał podstawowe informacje dotyczące zdarzenia.
Patrycja Rojek-Socha(PAP)
Komentarze