Fiszer: bez statusu HEAD samolot także bezpieczny
Dodał, że bezpieczeństwo w lotnictwie oznacza "prawdopodobieństwo zaistnienia wypadku".
W środę polska Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego poinformowała, że prace nad raportem końcowym dotyczącym katastrofy smoleńskiej przedłużą się nawet o sześć tygodni. Powodem opóźnienia jest usterka w tupolewie, na którym miał być przeprowadzony konieczny eksperyment. Usterka ta powoduje, że tupolew nie może być wykorzystywany do lotów o statusie HEAD, czyli z najważniejszymi osobami w państwie na pokładzie.
Siły Powietrzne poinformowały, że samolot jest sprawny i cały czas jest wykorzystywany do lotów szkolnych o niższym statusie formalnym niż status HEAD.
"Nie ma samolotu, który miałby zerowe prawdopodobieństwo wystąpienia wypadku. Przyjmuje się, że bezpieczny dla ludzi jest samolot, gdzie to prawdopodobieństwo wynosi na przykład raz na 100 tys. godzin lotu, tymczasem dla najważniejszych osób w państwie może wynosić na przykład raz na milion godzin" - powiedział Fiszer.
Także sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa Tomasz Hypki powiedział PAP, że "często jest tak, że samolot nie jest w pełni sprawny, bo niesprawności dotyczą drobnych usterek, np. przepalonych żarówek w kabinie pasażerskiej, ale mimo to jest bezpieczny". Dodał jednak, że wymagania odnośnie wszystkich lotów powinny być mniej więcej takie same.
Hypki zaznaczył, że formalnie powinna istnieć lista usterek, które nie wyłączają samolotu z eksploatacji, ale nie wie, czy taką listę ma obecnie polski Tu-154M. "Często jest tak, że samolot nie jest w pełni sprawny, a wykonuje się lot będący tzw. przebazowaniem, taka praktyka jest częsta w liniach lotniczych" - powiedział. Jak dodał, w samolocie jest wtedy tylko załoga, uznaje się samolot za bezpieczny i lot odbywa się bez pasażerów z miejsca, gdzie nastąpiła awaria do miejsca, gdzie można dokonać naprawy.
Hypki zastrzegł, że jego zdaniem eksperyment polegający na dokonaniu drugim tupolewem lotu próbnego nie będzie miarodajny, ponieważ każdy lot i sytuację w powietrzu charakteryzują odmienne warunki. "Trzeba by odtworzyć warunki na wszystkich przyrządach zbliżone do tych 10 kwietnia, a to oznacza stworzenie sytuacji niebezpiecznej, przede wszystkim chodzi o wysokość, prędkość lotu i odległości od przyrządów naziemnych" - dodał. Ocenił, że takie badania powinny być dokonywane na symulatorze.
Z taką opinią nie zgadza się Fiszer. "To nie jest eksperyment, który ma powtórzyć przebieg zdarzenia i doprowadzić do katastrofy" - zaznaczył. Wskazał, że celem eksperymentu ma być potwierdzenie kwestii technicznych i zbadanie zachowania się samolotu, pokazanie czy przyjęte podczas badania katastrofy założenia są prawdziwe.
Dodał, że nie ma takiego symulatora, który odtwarzałby wielokrotnie modernizowanego polskiego tupolewa. "Drugi polski tupolew po dokonanym remoncie w sensie pilotażowo-systemowym jest taki sam jak ten, który uległ katastrofie" - powiedział Fiszer. Zaznaczył, że eksperyment w planowanym zakresie jego zdaniem będzie miarodajny.
W drugiej połowie stycznia PAP informowała, że trwają przygotowania do eksperymentu na drugim Tu-154. Miałby być to lot próbny, bez odwzorowywania warunków atmosferycznych, które panowały 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, gdy rozbił się samolot z polską delegacją lecącą na rocznicowe obchody do Katynia. Lot Tu-154M 102 miałby wykazać m.in., czy załoga Tu-154M 101 miała wystarczająco dużo czasu na przerwanie procedury zniżania i bezpieczne poderwanie samolotu (odejście na drugi krąg bądź na lotnisko zapasowe). (PAP)
mja/ pz/ bk/
Komentarze