ESA będzie czekać aż lądownik Philae się odezwie
Agencja kosmiczna otrzymywała na tyle dużo pytań o położenie lądownika Philae na jądrze komety i próby wybudzenia instrumentu, że postanowiła opublikować na blogu poświęconym misji Rosetta wyjaśnienie na ten temat.
Przypomnijmy, że 12 listopada 2014 r. sonda Rosetta wypuściła lądownik Philae, który po kilku godzinach wylądował na jądrze komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Niestety lądowanie było z problemami, lądownik odbijał się od komety kilkukrotnie, aby ostatecznie na niej osiąść, ale niestety trafił w obszar dość zacieniony, co spowodowało problemy z uzyskiwaniem energii dla przyrządów naukowych. 15 listopada utracono kontakt z lądownikiem.
Ciągle nie jest znane dokładne położenie lądownika. Poszukiwania na zdjęciach nie dały do tej pory rezultatu. Kampania poszukiwawcza była prowadzona w listopadzie i grudniu za pomocą kamery OSIRIS, gdy sonda Rosetta znajdowała się od 20 do 30 km od centrum komety (od 18 do 28 km od powierzchni jądra). Rosetta musiała skorygować orbitę, aby wykonywać dobre zdjęcia przypuszczalnego obszaru lądowania. Sytuację utrudnia kwestia, że miejsce to jest oświetlone tylko przez 1,3 godziny na jeden obrót komety dookoła swojej osi trwający 12,4 godziny.
Próby odnalezienia Philae były nieudane, aczkolwiek zespół misji znalazł jedno zdjęcie, na którym być może widać Philae, ale było ono wykonane na kilkanaście minut przed ostatecznym lądowaniem na powierzchni komety.
Obecnie ESA zrezygnowała z aktywnego poszukiwania Philae przez Rosettę. Sonda znajduje się teraz na nieco innej orbicie, niezbyt optymalnej do takich poszukiwań. Poza tym ma bardzo napięty harmonogram badań naukowych zaplanowanych na wiele tygodni naprzód.
Naukowcy czekają aż kometa zbliży się bardziej do Słońca i warunki oświetlenia się poprawią. Mają nadzieję, że wtedy Philae wznowi nadawanie swojego sygnału. Może to nastąpić najwcześniej pod koniec marca, ale większe szanse są nieco później - w maju lub czerwcu. Philae potrzebuje około 17 watów, aby się wybudzić i zakomunikować: „tutaj jestem”. Wszystko to jest teoretycznie możliwe przy założeniu, że instrumenty lądownika przetrwają kilka miesięcy w zimnych warunkach na jądrze komety. (PAP)
cza/ agt/
Komentarze