Eksperci: lotnisko Hellenikon to test dla nowego rządu Grecji
"Hellenikon jest symbolem zastoju greckiej ekonomii. Ta inwestycja powinna była rozpocząć się ponad cztery lata temu. Jeśli (nowemu premierowi Kyriakosowi) Micotakisowi uda się usunąć wszystkie prawne przeszkody, leżące na jej drodze, będzie to sygnałem dla zagranicznych firm, że można zacząć inwestować w Grecji" – mówi PAP konsultant inwestycyjny Philip Ammerman.
Konsorcjum, które ma się zająć przekształceniem opuszczonego międzynarodowego lotniska leżącego na południu stolicy Grecji w tzw. Ateńską Rivierę, składa się z greckiej kompanii Lamda, chińskiego giganta inwestycyjnego Fosun oraz dużej firmy developerskiej Eagle Hills. Właścicielem tego ostatniego podmiotu jest jeden z najpotężniejszych biznesmenów Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Mohamed Alabbar.
Firmy wspólnie planują zainwestować w Hellenikonu ok. 8 mld euro i wybudować tam szereg pięciogwiazdkowych hoteli, kasyno, marinę i luksusowe apartamentowce.
Jednak planowany rozwój Hellenikonu jest od lat blokowany na różnych szczeblach greckiej administracji. I tak np. ministerstwo kultury twierdzi, że wszystkie projekty muszą być przez nie zatwierdzone, a departament leśnictwa nie zgadza się na wycinkę tamtejszych drzew.
Na Hellenikonie "połamał już sobie zęby" były premier Grecji Aleksis Cipras, który zdawał sobie sprawę ze znaczenia tej inwestycji, ale nie był w stanie jej urzeczywistnić. "W Grecji tak często bywa, że jeden minister chce coś zrobić, ale drugi się temu sprzeciwia, albo ministrowie coś postanawiają, a urzędnicy na niższych szczeblach im to blokują" – tłumaczy Ammerman.
"Dlatego (inwestycja) z Hellenikonem jest tak trudna do przeprowadzenia. Jeśli Micotakisowi uda się ten problem rozwiązać, odniesie duży sukces" - ocenia ekspert.
Nowy grecki minister rozwoju i inwestycji Adonis Jeorjadis oświadczył zaraz po swojej nominacji, że rozpoczęcie prac na Hellenikonie jest jego priorytetem. Ammerman uważa, że postawienie Jeorjadisa na czele tego resortu może Micotakisowi bardzo dopomóc. "Jeorjadis jest pracowity, inteligentny i nie boi się kontrowersji – mówi konsultant. - Ministerstwo rozwoju i inwestycji dysponuje dużym budżetem i decyduje o priorytetach strategicznego rozwoju państwa, ale implementacja tych priorytetów zależy już do innych. Jeorjadis umie dopominać się o swoje, więc jest nadzieja, że będzie aktywnie nalegał, aby decyzje resortu były realizowane".
Nowy rząd w Atenach ogłosił 12-punktową listę priorytetów w celu unormowania sytuacji ekonomicznej Grecji - członka UE, który najbardziej ucierpiał w wyniku kryzysu ekonomicznego ostatnich lat.
Wśród priorytetów tych są: silny rozwój gospodarczy, zwiększenie inwestycji zagranicznych, zmniejszenie bezrobocia oraz polepszenie warunków płacowych, zwiększenie wartości nieruchomości, poprawienie poziomu bezpieczeństwa publicznego, a także poziomu edukacji i opieki zdrowotnej, polepszenie warunków bytu klasy średniej oraz zmniejszenie biurokracji dzięki digitalizacji procesów administracyjnych.
Oprócz natychmiastowego zajęcia się sytuacją Hellenikonu, nowy rząd obiecał też, że jedna z pierwszych ustaw, jakie wniesie do parlamentu, będzie dotyczyła obniżenia podatków. Według ekspertów podatki w Grecji są tak wysokie, że nie pozwalają właścicielom średnich firm na jakikolwiek rozwój.
Stopniową redukcją podatku korporacyjnego (z obecnych 28 do 24 proc. w 2020 r. i do 20 proc. w 2021 r.), a także podatku od dywidendy z 10 do 5 proc., ma zająć się nowy minister finansów Christos Stajkuras, doświadczony ekonomista, który w poprzednim rządzie centroprawicowej Nowej Demokracji (ND), w latach 2012-2015 pełnił funkcję wiceszefa tego resortu.
Do obowiązków Stajkurasa będzie także należeć utrzymanie na poziomie 3,5 proc. tegorocznej nadwyżki pierwotnej budżetu, na co nalegają wierzyciele Grecji. Jednak według Ammermana jego największym problemem będą kredyty i pożyczki zagrożone, które w Grecji sięgają 80 mld euro.
"Zagrożone pożyczki to temat, na który w czasie kampanii Micotakis się w ogóle nie wypowiadał, bo to jest olbrzymi problem i nikt nie wie, jak go rozwiązać" – wskazuje Ammerman. Innym wyzwaniem, czekającym Micotakisa będzie opracowanie planu ratunkowego Publicznego Zakładu Energii Elektrycznej (PPC), który przynosi prawie 600 mln euro strat rocznie, mimo że jego klienci są mu dłużni około 2,4 mld euro.
"PPC mają się zająć wicepremier Panajotis Pikramenos, prawnik, który w 2012 r. pełnił przez miesiąc funkcję tymczasowego premiera, oraz minister energii Kostis Chadzidakis, wielokrotny były minister w rządach ND. Obaj są doświadczonymi politykami, ale PPC to kolejna tykająca bomba greckiej ekonomii" – ostrzega rozmówca PAP.
Dodaje, że Micotakis dobrze zdaje sobie sprawę z faktu, że aby odnieść sukces, będzie musiał diametralnie zmienić sposób funkcjonowania greckiej administracji. Dlatego już na pierwszym środowym posiedzeniu gabinetu nowy premier oświadczył, że chce, aby jego rząd "funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna" i że oczekuje bliskiej współpracy i ciągłej wymiany informacji między resortami i na szczeblu ministrowie - premier. Dodatkowo, Micotakis wręczył wszystkim ministrom listę rządowych priorytetów i zadań, na których wykonanie mają czas do grudnia br. "Taka energiczna postawa bardzo dobrze rokuje" – zauważa w rozmowie z PAP znany grecki dziennikarz, który chce pozostać anonimowy.
"Ale wystarczy popatrzeć na skład nowego rządu, aby zacząć mieć wątpliwości, czy współpraca, na którą nalega Micotakis rzeczywiście będzie miała miejsce" - wskazuje. - W ND znajdują się różne fakcje i podziały te znalazły odzwierciedlenie w nowym rządzie. Kiedy minie euforia zwycięstwa, mogą zacząć sobie wzajemnie przeszkadzać". Dziennikarz zwraca uwagę, że w sumie w rządzie Micotakisa jest 51 ministrów i wiceministrów. "To pół setki ludzi, których ktoś będzie musiał non stop nadzorować, żeby robili to, co powinni. Inaczej przewiduję chaos" - ocenia.
Nick Malkucis, znany dziennikarz i redaktor naczelny portalu MacroPolis, koncentrującego się na analizach greckiej polityki i ekonomii, zgadza się z opinią, że rząd Micotakisa jest mieszanką różnych politycznych fakcji ND, ale ocenia jego skład jako obiecujący. "To prawda, że oczekiwaliśmy mniejszego gabinetu, ale jak się sprawdzi dokładnie jego skład, na 51 członków rządu mamy 21 osób, które są technokratami lub ekspertami w swoich dziedzinach. Jak na Grecję to dużo. Myślę, że Micotakis chce, aby ci eksperci zajęli się opracowywaniem rozwiązań mających na celu poprawę sytuacji kraju, natomiast politycy mają zadbać o wdrażanie tych idei w życie" – mówi PAP Malkucis.
Dodaje, że im szybciej Micotakis zacznie wprowadzać w życie reformy, które obiecał podczas kampanii wyborczej, tym lepiej."Nowy premier musi zbić kapitał na swoim zwycięstwie. Na razie wszyscy są szczęśliwi, że wygrali. Dlatego pierwsze sześć miesięcy, może rok, jego rządów, są takie ważne. Potem będzie już z górki. Ludzie zaczną ze sobą rywalizować, narzekać. Micotakisowi będzie trudniej utrzymać taki sam poziom akceptacji w szeregach ND" - ocenia.
Nowy premier Grecji od samego początku narzucił swojemu rządowi ostre tempo. Jeszcze na lipiec planuje przegłosowanie w parlamencie ustaw dotyczących właśnie zasad funkcjonowania nowego rządu; chodzi o zakaz zatrudnienia przez ministrów i wiceministrów członków swojej rodziny, a także prowadzenia przez nich jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Zaraz potem ma się zająć obniżką podatków.
Czy Micotakisowi uda się osiągnąć to, co sobie zaplanował."Grecja ma wiele problemów. Wielu politykom na całym świecie udaje się przetrwać dzięki temu, że nie próbują niczego rozwiązać. W przypadku Micotakisa musimy poczekać, jak zareagują na jego działania wyborcy. To oni będą decydować o następnych ruchach Micotakisa" - wyjaśnia Ammerman.
Pierwsza zagraniczna podróż nowego premiera Grecji odbędzie się pod koniec lipca na Cypr. Następnym kierunkiem w sierpniu ma być Berlin.
Z Aten Agnieszka Rakoczy (PAP)
ara/ cyk/
Komentarze