Przejdź do treści
Źródło artykułu

Chińskie myśliwce kolejny raz przechwyciły amerykański samolot

Chińskie myśliwce przechwyciły w środę amerykański samolot zwiadowczy nad M. Południowochińskim - poinformowała w sobotę agencja Reutera. Obserwatorzy mówią o pokazie siły przed zbliżającym się szczytem Shangri-La Dialogue poświęconym bezpieczeństwu w regionie.

Według Amerykańskiego Instytutu Morskiego (US Naval Institute - USNI) dwa chińskie myśliwce J-10 przechwyciły amerykański samolot zwiadowczy P-3C Orion. Do zdarzenia doszło w środę o godz. 7:30 czasu lokalnego, ok. 240 km na południowy wschód od należącej do Chin wyspy Hainan.

Agencja Reutera, powołując się na pragnące zachować anonimowość źródło, informuje, że jedna z chińskich maszyn zbliżyła się na odległość 180 m do amerykańskiego samolotu. Pentagon potwierdza, że doszło do takiej sytuacji nazywając ją "niebezpieczną i nieprofesjonalną". Instytut Morski precyzuje, iż jeden z myśliwców miał zająć pozycję na prawym skrzydle P-3C, podczas gdy drugi manewrował z przodu amerykańskiej maszyny dokonując niewielkich skrętów. Takie "okrążenie" trwało 20 minut. Według źródła USNI amerykańska załoga określiła zachowanie chińskich pilotów jako "niebezpieczne".

Rzecznik resortu obrony USA Gary Ross zapewnił, że trwa sprawdzanie faktów dotyczących tego incydentu. "Wyrazimy swoje zaniepokojenie poprzez odpowiednie kanały przy chińskim rządzie" - dodał.

To kolejne przechwycenie amerykańskiego samolotu przez chińskie myśliwce w ostatnim czasie. W maju bieżącego roku dwa myśliwce J-11 zbliżyły się na zbyt niewielką zdaniem strony amerykańskiej odległość do jednostki zwiadowczej EP-3E Aries II. W 2001 r. manewr przechwycenia amerykańskiego samolotu E-P3 Aries przez chiński myśliwiec J-8 w tym samym rejonie zakończył się śmiercią chińskiego pilota oraz awaryjnym lądowaniem amerykańskiego samolotu zwiadowczego na Hainanie - przypomina USNI.

W czwartek amerykański niszczyciel rakietowy USS Dewey przepłynął w odległości mniejszej niż 12 mil morskich od rafy Mischief, jednej z szeregu wysp w archipelagu Spratly na Morzu Południowochińskim, o które Pekin toczy spory terytorialne z krajami regionu.

To pierwszy manewr przeprowadzony w ramach tzw. swobody żeglugi na spornym terenie za prezydentury Donalda Trumpa. Podczas prezydentury Baracka Obamy amerykańska marynarka czterokrotnie dokonywała takich manewrów w odległości dozwolonej przez międzynarodowe prawo.

Rafa Mischief przez kilkanaście miesięcy była rozbudowywana przez chińskie pogłębiarki, a obecnie znajdują się na niej instalacje wojskowe. Teren rafy został wymieniony wraz z wieloma innymi w ubiegłorocznym wyroku Stałego Trybunału Arbitrażowego w Hadze jako nieprawomocnie przejęty przez Chiny. Sprawę w 2013 r. do trybunału wyniosły Filipiny.

W kwietniu dowódca amerykańskiej floty Azji i Pacyfiku admirał Harry Harris przyznał, że USA będą chciały dokonywać manewrów swobody żeglugi na terenie Morza Południowochińskiego. Nie podał jednak szczegółów dotyczących miejsc czy czasu planowanych akcji. Biały Dom nie skomentował na razie manewru USS Dewey.

Chiny roszczą sobie prawa do większości akwenu Morza Południowochińskiego, przez który rocznie transportowane są towary i surowce o szacowanej wartości ponad 5 bln dolarów. Roszczenia terytorialne dotyczą Spratly i wysp Paracelskich i od lat wywołują konflikty z krajami regionu, głównie z Wietnamem, Filipinami, Brunei i Tajwanem, a także w mniejszym stopniu z Malezją i Indonezją.

Manewr, o którym w środę poinformowali pragnący zachować anonimowość przedstawiciele amerykańskiego rządu, na których powołuje się Reuters, jest przez obserwatorów nazywany testem dla relacji między Trumpem a chińskim prezydentem Xi Jinpingiem. Ostatnie tygodnie upłynęły dla amerykańskiego przywódcy pod znakiem spotkań, rozmów telefonicznych oraz mówienia o pogłębianiu przyjaźni z chińskim przywódcą.

Obserwatorzy przypominają także, że na zwiększenie presji na sytuację na Morzu Południowochińskim może mieć wpływ zaplanowany na 2-4 czerwca szczyt Shangri-La Dialogue, podczas którego omawiane są kwestie dotyczące bezpieczeństwa w regionie Azji Południowo-Wschodniej.

Z Pekinu Rafał Tomański (PAP)

rto/ mmi/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony