Linie lotnicze chcą wspólnego nieba nad Europą. Ekolodzy niekoniecznie
Wspólna europejska przestrzeń powietrzna mogłaby obniżyć emisje i zmniejszyć opóźnienia - twierdzą przedstawiciele branży lotniczej i postulują zniesienie granic na europejskim niebie. Aktywiści klimatyczni podchodzą do tych pomysłów sceptycznie. Nie bez powodu.
Podczas zeszłotygodniowego szczytu Airlines for Europe (A4E) przedstawiciele linii lotniczych Ryanair, Easyjet, Lufthansa i IAG (właściciela British Airways) wezwali UE do wdrożenia reformy przestrzeni powietrznej, podaje Euronews.
Przepisy dotyczące Jednolitej Europejskiej Przestrzeni Powietrznej (SES) miałyby zmienić rozdrobnioną przestrzeń powietrzną nad kontynentem w bardziej spójny i wydajny system złożony z niewielkiej liczby bloków. We wspólnym oświadczeniu przewoźnicy zwracają uwagę, że w czasie, gdy branża turystyczna i lotnicza odbudowują się po pandemii, problem jest „bardziej palący niż kiedykolwiek”.
Nad Europą codziennie odbywa się około 30 tys. lotów - jest to jedna z najbardziej ruchliwych na świecie przestrzeni powietrznych. Zapewnienie bezpieczeństwa wymaga tysięcy kontrolerów ruchu lotniczego, którzy czuwają nad tym, by loty odbywały się płynnie i nie dochodziło do zatorów. Jednak fakt, że na niebie obowiązują granice państwowe, oznacza, że samoloty poruszają się po mozaice 27 różnych jurysdykcji i obszarów kontroli ruchu lotniczego. To sprawia, że system jest znacznie mniej wydajny, niż mógłby być, gdy został uproszczony.
Rozdrobnienie przestrzeni powietrznej sprawia, że samoloty nie zawsze mają najbardziej efektywne trasy. Jak szacuje Komisja Europejska, średnio nadkładają 49 kilometrów. W dodatku duże obszary przestrzeni powietrznej są zarezerwowane dla celów wojskowych i często niewykorzystywane.
Koncepcja SES, którą Eurocontrol – organ kontroli ruchu lotniczego koordynujący loty europejskie – nazywa „bezproblemowym, ogólnoeuropejskim systemem zarządzania ruchem lotniczym”, zakłada podział przestrzeni powietrznej nad Europą na dziewięć bloków funkcjonalnych. Takie uproszczenie, dzięki zminimalizowaniu trudności w komunikacji między kontrolerami ruchu lotniczego, mogłoby zmniejszyć opóźnienia samolotów.
Oznaczałoby to również, że takie akcje protestacyjne jak zeszłoroczny strajk kontrolerów lotów, potencjalnie spowodowałaby mniej zakłóceń, bo kontrolerzy z całej Unii mogliby działać zamiennie. Tyle że takie osłabienie pozycji pracowników mogłoby w przyszłości utrudnić kontrolerom ruchu lotniczego protestowanie przeciwko cięciom płac.
Zdaniem Komisji Europejskiej i przedstawicieli przemysłu lotniczego już tylko dzięki ograniczeniu niepotrzebnego nakładania drogi przez samoloty SES mogłaby ograniczyć emisję CO2 z lotnictwa nawet o 10 proc., czyli o 50 mln ton.
Nie oznacza to jednak, że emisje faktycznie spadną, bo głównym celem optymalizacji europejskiej przestrzeni powietrznej jest przyspieszenie wzrostu branży. A więcej lotów będzie oznaczać większą emisję dwutlenku węgla.
Przedstawiciele linii lotniczych wzywają również do zwiększenia inwestycji w zrównoważone paliwa lotnicze (SAF). Paliwa wytwarzane z produktów odpadowych, z których węgiel został już wyemitowany, lub z roślin, które pochłaniają dwutlenek węgla podczas wzrostu, miałyby ograniczyć emisje związane z paliwem o około 80 proc., ale nie rozwiązują problemu emisji podczas ich spalania. Dlatego aktywiści klimatyczni podchodzą do tych rozwiązań z dużą dozą sceptycyzmu. (PAP Life)
agf/ moc/
Komentarze