W. Brytania: rząd zaniepokojony używaniem przez policję dronów chińskiej produkcji
Używanie przez brytyjską policję dronów chińskiej produkcji budzi poważne zaniepokojenie rządu – informuje we wtorek "Daily Telegraph". Gazeta ujawnia, że ponad dwie trzecie policyjnych dronów wyprodukowane zostało przez firmę, którą władze USA uznały za zagrożenie.
Jak podaje "Daily Telegraph", minister spraw wewnętrznych Suella Braverman wezwała siły policyjne do zapewnienia, że używane przez nie chińskie technologie nie umożliwiają zbierania przez władze w Pekinie danych wywiadowczych, a Fraser Sampson, niezależny pełnomocnik ds. wykorzystywania danych biometrycznych, polecił dokonać przeglądu w tym zakresie wszystkich umów zawartych przez brytyjskie policje.
Według danych zebranych przez dziennik na podstawie prawa do wolności informacji, co najmniej 230 spośród 337 dronów używanych przez 37 formacji policyjnych, to modele chińskiej firmy DJI, przy czym rzeczywista liczba prawdopodobnie jest wyższa, bo 11 policji nie odpowiedziało na pytanie.
Tymczasem DJI, będąca jednym z największych producentów dronów na świecie, została w 2020 r. wskazana przez władze USA jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, zaś w październiku zeszłego roku jej produkty zostały całkowicie zakazane w tym kraju ze względu na domniemane powiązania z chińskimi siłami zbrojnymi. Firma została również oskarżona o pomoc chińskiemu rządowi w wykorzystywaniu technologii umożliwiających nadzór w obozach internowania dla Ujgurów, muzułmańskiej mniejszości w północno-zachodnich Chinach.
"Daily Telegraph" pisze, że obawy brytyjskiego rządu dotyczą aplikacji, które pomagają w lataniu dronami DJI i przetwarzaniu przechwyconych przez nie informacji, w tym zwłaszcza tego, że aplikacje te mogą być wykorzystywane do pobierania poufnych danych z telefonów operatorów lub innych urządzeń.
Eksperci branżowi twierdzą również, że drony wyposażone w aparaty fotograficzne robiły zdjęcia niezależnie, bez upoważnienia ze strony operatora, a zdjęcia te zostały odkryte dopiero po wejściu do bazy danych, co oznacza, że mogły one zostać przesłane na serwery chińskiej firmy.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński
Komentarze