Przejdź do treści
Źródło artykułu

Historyczne zwycięstwo Ukraińców w potyczce morsko-powietrznej. Ukraiński dron nawodny zestrzelił dwa rosyjskie myśliwce

Na jaw wychodzą kolejne szczegóły akcji Sił Zbrojnych Ukrainy przeprowadzonej 2 maja na Morzu Czarnym, w okolicach portu w Noworosyjsku. W jej trakcie zestrzelono dwa rosyjskie myśliwce Su-30, warte około 50 mln dolarów każdy. Strąceń dokonały uzbrojone w rakiety drony nawodne Magura V7.

Dzień po incydencie ukraiński wywiad wojskowy (HUR) ujawnił nagranie przedstawiające zestrzelenie jednego z myśliwców. 3 maja wieczorem prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował o strąceniu kolejnego samolotu. Wówczas stało się jasne, że obie maszyny zostały zniszczone w trakcie jednej misji. Z dostępnych informacji wynikało, że załoga pierwszego odrzutowca przeżyła trafienie – piloci zostali podjęci z wody przez cywilny statek. Niejasny pozostawał los drugiej załogi. Dopiero kilkanaście godzin później źródła z obu stron potwierdziły, że dwaj lotnicy zginęli.

Sukces bez potwierdzeń

Rosjanie i Ukraińcy różnią się w opisie okoliczności zdarzenia. Według rosyjskich mediów ukraińskie wojsko użyło dziesiątków dronów nawodnych, najprawdopodobniej w celu zaatakowania cumujących w porcie jednostek i infrastruktury przybrzeżnej. Zgodnie z tymi relacjami atak został odparty. Wiele wskazuje na to, że jego skala została celowo wyolbrzymiona, by przedstawić ów epizod jako „przytłaczające uderzenie”. W takim ujęciu jednoczesna utrata dwóch samolotów nie wydaje się dużą ceną za odniesiony sukces. Rzecz w tym, że Rosjanie nie przedstawiają żadnych dowodów – filmów ani zdjęć wraków – które potwierdzałyby ich rewelacje.

Ukraińską wersję, w wywiadzie dla portalu War Zone, zaprezentował szef HUR gen. Kyryło Budanow. Generał podał, że w operacji brały udział trzy drony Magura V7, w odróżnieniu od poprzedniej wersji V5 przystosowane do obrony powietrznej. Nie zamierzano więc atakować okrętów czy infrastruktury – od początku chodziło o polowanie na samoloty. Rosjanie mają doświadczenie w zwalczaniu nawodnych bezzałogowców z powietrza – za pomocą śmigłowców i myśliwców – można było zatem założyć, że poderwą maszyny, gdy zlokalizują intruzów w pobliżu głównej obecnie bazy Floty Czarnomorskiej. Ale pechowo dla nich ukraińskie Magury niosły na pokładzie zmodyfikowane uzbrojenie.

(fot. Dowództwo Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy)

Pierwsze były śmigłowce

Wbrew początkowym spekulacjom, że Su-30 zostały zniszczone przez sowieckie pociski R-73, drony były uzbrojone w amerykańskie rakiety AIM-9 Sidewinder.

AIM-9 okazał się najlepszą kombinacją z Magurą V7, choć testowano kilka innych typów rakiet – przyznał gen. Budanow.

Sidewinder to pocisk naprowadzany na źródło ciepła. Zaprojektowany do walki powietrze–powietrze na krótkich dystansach, po odpowiednich modyfikacjach może być wystrzeliwany z wyrzutni naziemnych. Jak się teraz okazuje, również nawodnych. Według gen. Budanowa AIM-9 w takiej konfiguracji ma zasięg do 10 km.

Z kolei Magura V7 to najnowszy wytwór ukraińskiej myśli technicznej. Ów bezzałogowy aparat nawodny (USV) został opracowany specjalnie dla HUR. Jego kompaktowe wymiary (8 m długości, 1,5 m szerokości) i hydrodynamiczny kadłub zapewniają wysoką manewrowość i utrudniają wykrycie. Działanie Magury V7 jest oparte na systemach nawigacji GNSS, inercyjnych i wizualnych. Urządzenie może operować autonomicznie lub być sterowane zdalnie. Autopilot, noktowizja i cichy silnik (elektryczny lub hybrydowy) dodatkowo minimalizują ryzyko wykrycia. Pojazd osiąga prędkość 78 km/h, ma zasięg 800 km i udźwig do 320 kg ładunku. Sprawdza się w zadaniach samobójczych, eskortowych, w zwalczaniu min oraz ochronie infrastruktury.

Misja, w której dron morski zestrzelił samolot bojowy, to pierwszy taki przypadek w historii wojskowości. Ale już kolejny, w którym bezzałogowy aparat pływający strącił załogową jednostkę latającą. W styczniu ukraińskie Magury zaatakowały rosyjskie śmigłowce – wówczas do morza wpadły dwa Mi-8.

Marcin Ogdowski

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony