Przejdź do treści
Lotnisko Chopina - widok z góry na pasy startowe, płytę lotniska i terminal (fot. FILMOLOT, lotnisko-chopina.pl)
Źródło artykułu

Włącz myślenie albo irytuj się razem ze mną - problem z kołowaniem/holowaniem na EPWA

Nie pracuję w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej od 2020 roku. Co nie oznacza, że zapomniałem o spędzonych tam dwóch dekadach. I tak co miesiąc otrzymuję e-mailem podsumowanie zmian na lotnisku, które jest mi najbliższe. Oczywiście tylko tych zmian dostęp do których jest publiczny.

Dziś rano dostałem właśnie takiego maila. I przeczytałem tam, że skrzyżowanie dwóch dróg kołowania dla samolotów które stanowią większość ruchu na Okęciu, jest niedostępne do kołowania. Oraz że jest tam wymagane holowanie.

Już tłumaczę. Generalnie skrzyżowanie to nie jest specjalnie uczęszczane. Prócz pory wiosennej i jesiennej, kiedy silne wiatry, często efekt burz których coraz więcej, wymuszają użycie niestandardowych kierunków do startu czy lądowania. Czasem także w lato, gdy druga droga startowa jest remontowana. Ten okres można poznać po zwiększonej częstotliwości materiałów medialnych na temat hałasu nad Ursynowem i Ursusem. Generalnie nikt z powodu użycia tych kierunków nie jest zadowolony bo one są mało efektywne, problematyczne i w ogóle niespecjalnie lubiane. Ale na wiatr i remonty rady nie ma - jak wiatr (decyzji) wieje, tak trzeba latać. I właśnie gdy "tak" wieje jedyną drogą do lub z tych dróg startowych jest owe skrzyżowanie.

Pozwólcie, że jeszcze inaczej wytłumaczę. To jest tak, jak gdyby zamknęli skrzyżowanie Emilii Plater i Świętokrzyskiej. Wcześniej zamieniając Aleje Jerozolimskie na gigantyczną ścieżkę rowerową. Efektywność przejazdu w takiej sytuacji? Ni ma.

No dobrze, ale gdzie problem? Ano w wielu miejscach. Po pierwsze holowanie, jak sama nazwa wskazuje i słusznie kojarzy się z Passatem szwagra, odbywa się bez użycia silników samolotu. Maszynę ciągnie, przypięty doń dyszlem, ciągnik o różnej mocy. Są i takie, które dają radę na poziomie 60-70% prędkości kołowania. Jak i takie, które ledwo, pozwoli i z mozołem, toczą się toczą koło za kołem. Ale tak na chłopskie moje oko przeholowanie np. Boeinga 737 z tego skrzyżowania do stanowiska w mniej więcej geometrycznym środku terminala, wraz z podłączeniem holownika, komunikacją itp. to bez kozery powiem ... 12-15 minut. Ile jest holowników na lotnisku? A tego to nawet najstarsze starowinki nie wiedzą. Bo nie wiadomo ile jest popsutych, ilu jest na zmianie obsługujących, ilu właśnie się zwolniło z powodu głodowych pensji, te holowniki także potrzebne są do innych zadań itd. Ale ile musiałoby ich, tych holowników, być żeby na przykład przeholować 25 samolotów, które w przeciągu godziny wylądują na lotnisku? Pomijam już szczegóły dotyczące tego, że te "wylądowane" ptaszyny też gdzieś na holownika musiałyby czekać, i to spalając paliwo. Tak czy siak myślę, że półtorej godzinki na pokładzie po przyziemieniu pasażerowie mieliby gwarantowane.

Mogłem zrobić z tym nic. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Ale napisałem do kolegi, który nadal tam pracuje, z pytaniem czy o tym wie. Bo warto wspomnieć, że zmiana weszła w życie tydzień temu.

Long story shorter ... okazało się, że prawdopodobnie nikt nie wiedział. A zapis okazał się być rzekomo błędem przy kopiowaniu z innej instrukcji (czy to znaczy, że w tej innej instrukcji błąd ten istnieje dłużej niż od tygodnia?). Okazało się, że nie chodziło o skrzyżowanie dróg kołowania ale o wjazd i wyjazd z jednej drogi w drugą (uwierzcie mi, to dwie różne rzeczy). Kolega ładnie podziękował, port lotniczy wydał stosowne sprostowanie w depeszy NOTAM (coś a'la SMS do wszystkich których to może dotyczyć, że od tej daty do tej daty coś jest inaczej niż w ogólnie dostępnych papierach). Jak mawia minister Cz. "karawana idzie dalej".

I wiecie co, jestem zirytowany! Nie dlatego, że to się wydarzyło, bo takich baboli w karierze znalazłem tuziny. Ale dlatego, że:

Po primo: na tym lotnisku każda zmiana to zawsze kupa papieru i dziesiątki podpisów. "Zaakceptował", "Sprawdził", "Zweryfikował", "Wykonał", czerwone pieczęci i zamaszyste podpisy magistrów, inżynierów, specjalistów starszych i młodszych. Tak w Polskie Porty Lotnicze jak w Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. To dziesiątki ludzi, którzy to piszą, czytają, drukują, rozsyłają i pracują na podstawie tego co napisali i rozesłali. A taki śmierdzący babol przeszedł przez to sito gładziutko.

Po secundo: bo jak to zwykle, na szczęście, jest, nic się nikomu nie stało. Choć była kiedyś jedna linia, bardzo znana, której piloci inaczej niż my, kontrolerzy, interpretowali mapę lotniska i bez względu na ilość próśb, zaklęć i złorzeczeń nie akceptowali pewnej instrukcji z wieży. I bardzo dobrze! Bo to jest ich psi obowiązek, by nie robić nic co nie jest zgodne z papierami. Bo jak się robi na siłę to ... zresztą każdy wie do czego piję.

I WRESZCIE PO TERTIO: bo widzowie TVP mówią do widzów TVN, i na odwrót, "włączcie myślenie". I wyobraziłem sobie, że ten wiatr jednak zawiał mocniej, i trzeba by było przez to skrzyżowanie (w papierach przecież niedostępne do kołowania) przejechać, i załoga powiedziałaby że nie (i bardzo dobrze) i jakiś pasażer spóźniłby się na kolejny samolot, którym miał polecieć na ślub córki, pogrzeb matki albo operację pypcia na języku. A wiecie co my byśmy usłyszeli? Opóźnienia miały powód operacyjny, nie możemy zdradzać szczegółów, komisja pracuje nad wyjaśnieniem, stosowne procedury zadziałały, stosowne zespoły uruchomiły procesy, wyciągamy wnioski.

Tymczasem prawda jest taka, że te same teksty słyszę od kiedy pierwszy raz powiedziałem "zezwalam na start". I cały czas przechodzą takie babole o których Ty, i teraz także ja, "zwykły" pasażer nie dowiem się w imię krycia ... już nawet nie wiem czego lub kogo. I żadne moje i cudze myślenie nie przebije tego muru baboli tak gęsto utkanych, że zbieżnych już tylko ze zbrojonym betonem zwykłej amatorszczyzny.

Zirytowany więc śmieję się dziś, choć nieco przez łzy - babola w przepisywaniu z instrukcji do instrukcji wykrył Wam, drogie Lotnisko Chopina, drogi PPLu, i ty PAŻPie, o Wy prekursorzy świetlanej przyszłości na CPK, zwykły, szary pasażer.

Kto wie, może chociaż kubek z logo albo kilogram krówek-ciągutek dostanę pocztą ...

Darz bór.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony