Przejdź do treści
Port lotniczy Lublin - widok z powietrza
Źródło artykułu

Skrzydlata huśtawka Portu Lotniczego Lublin

Czerwcowe, walne zgromadzenie akcjonariuszy podsumowało wyniki finansowe działalności Portu Lotniczego Lublin w 2018 roku. Jak ujaw­niono, spółka zanotowała 30 mln zł straty netto. Nie był to rezultat niezwykły, ani szokujący, jed­nak akcjonariusze, wśród których największymi udziałowcami są miasto Lublin i samorząd wo­jewództwa, musieli zdecydować o przyszłości lotniska.

PLL zanotował rekordowy defi­cyt w roku 2017, Sięgnął on bli­sko 31,4 mln zł. Ale według opinii przygotowanej przez niezależnego biegłego rewidenta, suma niepo­krytych strat z lat poprzednich oraz ubiegłoroczna wyniosły ponad 213 mln zł i przekroczyły wartość kapitału zapasowego, rezerwowe­go oraz 1/3 kapitału zakładowego. Zgodnie z Kodeksem spółek han­dlowych obligowało to zarząd PLL do niezwłocznego zwołania Wal­nego Zgromadzenia Akcjonariuszy, w celu podjęcia uchwały dotyczącej dalszego istnienia spółki. Odbyło się ono 18 czerwca.

Teoretycznie możliwości były trzy: decyzja o dalszym istnieniu, doka­pitalizowanie w celu pokrycia straty, bądź likwidacja. Jak można się było spodziewać, nie po to budowano dumę regionu ogromnym nakła­dem finansów samorządowych, by po niespełna 6 latach działalności decydować się na jej zamknięcie.

O likwidacji spółki nie było mowy. Wszyscy mamy świadomość, że biznesplan wyraźnie wskazuje, że port lotniczy będzie generował zy­ski po przekroczeniu liczby miliona obsłużonych pasażerów w ciągu roku. Od kilku lat jednogłośnie wy­rażamy na to zgodę – mówił Paweł Majka, dyrektor Biura Nadzoru Wła­ścicielskiego w lubelskim ratuszu, posiadającym 51,7 proc. akcji spółki i przedstawiciel Urzędu Miasta na Walnym Zgromadzeniu.

Milion, a nawet dwa

– Konieczność dofinansowywania Portu Lotniczego Lublin była oczy­wista, planowana i akceptowana jeszcze na etapie podejmowania decyzji o jego budowie i taka sytu­acja dotyczy zdecydowanej więk­szości lotnisk regionalnych. Warto podkreślić, że korzyści z tej inwe­stycji dla regionu, co potwierdzają analizy branżowe, są wielokrotnie większe niż w sytuacji, gdyby Lu­belskie pozbawione było lotniska – tłumaczył Krzysztof Wójtowicz, prezes zarządu spółki.

K. Wójtowicz rewiduje jednocześnie przewidywania P. Majki co do po­ziomu ruchu pasażerskiego umoż­liwiającego uzyskanie płynności finansowej:

– Kiedy port może zacząć na siebie zarabiać? Trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy spółka osiągnie zyski, bo poziom ruchu pasażer­skiego nie zależy od nas. Biorąc pod uwagę dynamiczne zmiany na ryn­ku, do osiągnięcia zysków obecnie potrzebny jest ruch na poziomie 1,5 lub nawet 2 mln pasażerów rocznie.

W rekordowym, 2018 roku, z portu skorzystało nieco ponad 455 tys. podróżnych, chociaż apetyty się­gały poziomu 500 tysięcy. Że jest to niemożliwe, stało się jasne po li­kwidacji bazy węgierskiego Wizz Air w Świdniku i, w konsekwencji, kilku połączeń.

Statystyki bez optymizmu

W czerwcu z Portu Lotniczego Lu­blin skorzystało 29 440 pasażerów. Przed rokiem 42 943osób. Co cieka­we, operacji lotniczych wykonano 466, czyli aż o ponad sto więcej niż w maju. Jednak w czerwcu 2018 r. było ich ponad 560. Pierwsze pół­rocze zamknięto wynikiem 166 855 podróżnych. Rok temu było ich już 240 888. Czerwcowy urobek jest na­wet skromniejszy od wyników maja, kiedy przez lotnisko przewinęło się 33 416 podróżnych.

Nadzieja na poprawę opiera się na aktywności Wizz Air. Na początku sezonu letniego węgierski prze­woźnik oferował aż dziesięć rejsów w tygodniu na podlondyńskie lotni­sko Luton. W czerwcu były tygodnie z jedynie sześcioma lotami.

W lipcu ma się to zmienić, ponie­waż rozkład lotów przewiduje po dziewięć rejsów tygodniowo. Może dawać nadzieję na lepsze wyniki w lipcu i kolejnych miesiącach. Wizz Air wznowił również połączenie z Kijowem, do którego Airbusy 320 latają dwa razy w tygodniu.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony