Przejdź do treści
Źródło artykułu

Przesiadka do klasy premium. Jakie zadania czekają załogi śmigłowców AW101?

Są wyjątkowe – mówią piloci. Łączą funkcje śmigłowców przeznaczonych do poszukiwania okrętów podwodnych, ratownictwa oraz misji CSAR, czyli udzielania pomocy poszkodowanym w warunkach bojowych. Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej szykuje się właśnie na przyjęcie czterech śmigłowców AW101, maszyn nowej generacji.

Porównywanie śmigłowców, z których obecnie korzystamy – W3 Sokół czy Mi-14 – z AW101 jest trochę jak zestawianie volvo sprzed 20 lat i najnowszego modelu tej marki. Oba samochody robią właściwie to samo, oba mają też swoje atuty, jednak technologiczna różnica między nimi jest ogromna. Ale nawet to porównanie nie oddaje skali zmian, jakie wniesie do lotnictwa marynarki wojennej nowy śmigłowiec – podkreśla kmdr por. pil. Wojciech Koliczko, dowódca Grupy Lotniczej w Darłowie. Jednostka przygotowuje się właśnie do przyjęcia maszyn nowej generacji.

Szerokie spektrum zadań

Kontrakt na dostawę śmigłowców Polska podpisała w kwietniu 2019 roku. Jego koszt opiewa na 1,65 mld zł. Umowa zakłada, że maszyny zostaną zbudowane przez Państwowe Zakłady Lotnicze w Świdniku. Oprócz śmigłowców siły zbrojne otrzymają pakiet logistyczny i szkoleniowy, a w Łodzi powstanie centrum zajmujące się serwisowaniem AW101.

Polska zamówiła śmigłowce unikatowe, które łączą funkcje maszyn przeznaczonych do poszukiwania okrętów podwodnych, ratownictwa oraz misji CSAR (Combat Search and Rescue), czyli służące do udzielania pomocy poszkodowanym w warunkach bojowych. Polskie AW101 zostaną skonstruowane na bazie modułów. Poprzez demontaż i dokładanie poszczególnych elementów śmigłowce będzie można przygotowywać do konkretnych zadań. Choć, jak zastrzega kmdr por. pil. Koliczko, w tym stwierdzeniu kryje się pewne uproszczenie. – Nie jest tak, że śmigłowce przeznaczone do poszukiwania okrętów podwodnych nie mogą wykonywać akcji ratowniczych. Przykładem niech będą nasze SH-2G, które na co dzień współdziałają z fregatami typu Oliver Hazard Perry. Zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem na pokładzie każdego okrętu mogły stacjonować dwa śmigłowce. Kiedy jeden realizował zadania ZOP [zwalczanie okrętów podwodnych], drugi zapewniał zabezpieczenie pod względem ratowniczym – tłumaczy pilot.

Do akcji ratowania życia na morzu można więc użyć różnego typu statków powietrznych, niekoniecznie z założenia do tego przeznaczonych. – Ale oczywiście możliwość skonfigurowania AW101 właśnie z myślą o nich stanowi dodatkową wartość – podkreśla kmdr por. pil. Koliczko. Nowy śmigłowiec w konfiguracji SAR nie będzie miał na przykład stanowiska dla operatora systemów sensorycznych „senso”, który w wersji ZOP obsługuje sprzęt do poszukiwania okrętów i uzbrojenie, z pokładu zniknie też stojak na pławy. W AW101 znajdą się natomiast m.in. radiostacja taktyczna, nowoczesny radionamiernik, zintegrowana głowica obserwacyjna (FLIR), radar z tzw. syntetyczną aperturą czy system zarządzania lotem (FMS). – Jeśli spojrzymy na nasze śmigłowce SAR, dojdziemy do wniosku, że każdemu czegoś brakuje – uważa dowódca Grupy Lotnicznej z Darłowa. – Mi-14PŁ/R to maszyny duże i wytrzymałe, zdolne operować w bardzo trudnych warunkach, w dodatku przez długi czas. Z racji wieku nie posiadają jednak zbyt zaawansowanych systemów elektronicznych. Z kolei załogi zmodernizowanych ostatnio śmigłowców W-3WARM Anakonda muszą zapanować nad bardzo dużą ilością informacji z systemów. Do tego podczas akcji przez cały czas prowadzą obserwację wzrokową powierzchni morza. Za dnia to nadal główna metoda poszukiwania rozbitków. Kamera służy przede wszystkim do weryfikacji – dodaje.

AW101 mają wnieść do służby SAR zupełnie nową jakość. To śmigłowce o masie i wielkości porównywalnej z „czternastkami”, ale znacznie lepiej wyposażone. Nowoczesne urządzenia zapewniają też załodze większy komfort niż ten, który oferują Anakondy. – Dzięki systemowi FMS [system zarządzania lotem] i autopilotowi śmigłowiec przemieszcza się samodzielnie, nie wymagając od załogi dużego zaangażowania w zakresie pilotowania czy nawigowania. Może się ona skupić na prowadzeniu akcji poszukiwawczej i tylko weryfikować parametry lotu. Do tego radar z aperturą syntetyczną pozwala zobrazować powierzchnię morza w niespotykanej wcześniej jakości – wylicza kmdr por. Koliczko. Według niego, AW101 to wymarzone śmigłowce do prowadzenia akcji związanych z masową ewakuacją. – Niedawno na drogach Kolumbii Brytyjskiej wystąpiły osuwiska, które uwięziły kierowców i pasażerów aut. Załogi kanadyjskich śmigłowców AW101 ewakuowały wówczas łącznie około 300 osób – przypomina pilot.

Śmigłowce morskie dla Polski będą też miały bogate wyposażenie ZOP, choćby opuszczany radiolokator i pławy hydroakustyczne. Zostaną przystosowane do przenoszenia torped i bomb głębinowych.

A jak to będzie wyglądało w praktyce? Specjaliści, którzy wkrótce wejdą w skład załóg AW101, są ostrożni w opowieściach o przyszłości. – Czekamy na szkolenia, na razie więc nie możemy za dużo powiedzieć – tłumaczą. Ale w ich głosach słychać, że ekscytują się nowym śmigłowcem. Kpt. Bartosz Jakubik, który jest nawigatorem od 16 lat, wyszkolonym do wykonywania wszystkich rodzajów zadań na rozpoznawczej wersji samolotu PZL M28 Bryza, podkreśla, że nowe maszyny będą takim przełomem dla lotnictwa marynarki wojennej, jak dziesięć lat temu rewolucją dla sił powietrznych był F-16. Z czym się ta rewolucja wiąże? Najlepiej wyjaśniać to na przykładach. – Zacznijmy od operacji zwalczania okrętów podwodnych. Niewykryty w porę okręt może spowodować ogromne straty w siłach nawodnych i zagrozić gospodarce krajów, może też przenosić pociski manewrujące mające w swoim zasięgu zarówno cele w kraju, jak i na całym kontynencie – wyjaśnia kpt. Bartosz Jakubik. Jednak wygląda to trochę jak gra w szachy z dziwnymi regułami. – Przeciwnik widzi rozstawienie naszych figur oraz ich ruchy, a jednocześnie dysponuje jedną superfigurą, która może się poruszać swobodnie po planszy oraz jest niewidzialna do chwili zetknięcia się z którymś z naszych pionków – mówi Jakubik.


(fot. Maciej Łuczniewski / Reporter / East News)

Nowa jakość

Zespoły pracujące nad wykryciem okrętu podwodnego mają zadanie, którego trudność można porównać do usłyszenia z tarasu Pałacu Kultury i Nauki człowieka szepczącego w godzinach szczytu w centrum Warszawy. – Prawda, że brzmi absurdalnie? Ale technicznie jest to możliwe – mówi nawigator. Teraz takie operacje prowadzi się, używając sonarów, sonoboi, pola pław, które są w stanie wykryć okręt podwodny. Nawigatorzy mają też stację hydrolokacyjną, opuszczaną na linie pod wodę i lokalizującą okręty podwodne. W nowym śmigłowcu te wszystkie urządzenia będą nieporównywalnie nowocześniejsze, namierzanie okrętów stanie się więc łatwiejsze. – Natomiast nadal będzie to trudna, żmudna praca – dodaje lotnik. Za to na pewno skróci się czas poszukiwania obiektów nawodnych. – Możliwości radaru w nowym śmigłowcu są ogromne. Dodatkowo jego działanie sprzęża się z kamerą zamieszczoną na głowicy optycznej. Dzięki temu to, co wykryje, mogę na żywo obserwować na wysokiej klasy sprzęcie, jakość obrazu jest tak dobra, że mogę bez trudu rozpoznać, co to takiego – wyjaśnia kpt. Jakubik. Jedną z konfiguracji nowego śmigłowca jest ta służąca do przeprowadzenia misji SAR. – Miałem okazję latać na sarowskiej wersji AW101 jako obserwator. To była duńska maszyna, która wykonywała misję na Bornholmie w czasie ćwiczeń SAREX. Do poszukiwania rozbitka wykorzystuje się głowicę z kamerami, która daje możliwość rejestrowania obrazu zwykłego i w podczerwieni. Dzięki temu można na przykład w nocy zobaczyć człowieka dryfującego na powierzchni wody – mówi kpt. Jakubik.

Zaletą AW101 jest duża kabina, co pozwoli podjąć na pokład wielu rozbitków, a członkowie załogi (w przeciwieństwie do tego, jak wygląda to dzisiaj) będą mogli być wyprostowani. A to wpływa na komfort oraz wykonywanie zadań medycznych. Dla pilotów natomiast ułatwieniem będzie automatyzacja wzorców poszukiwania. – Rozbitka poszukuje się na określonym obszarze. Trzeba to robić na odpowiedniej trasie, w zależności od tego, kogo szukamy i w jakich warunkach. W AW101 taki wzorzec poszukiwań – algorytm, według którego zadanie będzie wykonywał automatyczny pilot, będzie można zaprogramować – mówi jeden z pilotów. – Dla nas to oznacza mniej pracy manualnej w kabinie i możliwość skupienia się na kwestiach operacyjnych – dodaje lotnik.

O ile te dwa rodzaje operacji są załogom znane, o tyle trzecia to zupełna nowość. Śmigłowiec AW101 ma być wykorzystywany w operacjach CSAR. Prowadzi się je wówczas, gdy w teatrze działań zostaje ranny żołnierz. Śmigłowiec, który leci mu na ratunek, jest uzbrojony, bo istnieje możliwość, że przeciwnik użyje broni. To zadanie zupełnie nowe dla morskich lotników, a sam fakt, że będą je wykonywać, budzi w armii kontrowersje. – Dotąd nie mieli tego typu zadań, czeka ich więc naprawdę dużo pracy, żeby się wyszkolić w tym zakresie – mówią lotnicy z innych jednostek. – Tak, to będzie dla nas nowość. Musimy przeszkolić się choćby ze strzelania z karabinu maszynowego – mówi Norbert Bąk, nawigator z Darłowa. – Przed nami kursy, ale też mamy nadzieję na szkolenia z jednostkami, które wykonują takie zadania, na przykład z 56 Bazą Lotniczą w Inowrocławiu czy z jednostkami zagranicznymi – dodaje nawigator.

Pełny obraz

Lotnicy podkreślają, że największa zmiana dotyczy jednak rozszerzenia środowiska pracy. Co to znaczy? – Jako nawigator mogę obsługiwać głowicę z kamerą, ale podgląd z niej może być przekazywany z mojego stanowiska do kabiny pilotów. Dzięki temu oni wiedzą, co się dzieje w czasie akcji – mówi kpt. Jakubik. Z kolei kpt. Norbert Bąk wyjaśnia, że dziś każde urządzenie na pokładzie śmigłowców stanowi oddzielny byt. – Cóż, informacje do stanowiska dowodzenia przekazujemy drogą radiową, a zdarza się, że nanosimy je ołówkiem na mapy, które otrzymują analitycy… Natomiast w AW101 nie dość, że możemy używać wielu sensorów jednocześnie, a dane, które w ten sposób uzyskujemy, scalamy w jeden pełen obraz sytuacji taktycznej, to jeszcze mamy możliwość wymiany informacji w czasie zbliżonym do rzeczywistego z innymi platformami i stanowiskami dowodzenia. To jest sieciocentryczność w pełnym tego słowa znaczeniu – tłumaczy kpt. Bąk.

Dane, które będą zdobywać nawigatorzy, mają pochodzić ze wszystkich przestrzeni, w których jest prowadzona operacja: nad wodą i pod nią, w powietrzu i na lądzie. Dodatkowe informacje otrzymają również od pozostałych uczestników akcji, a więc innych śmigłowców, radarów naziemnych czy F-16. – To jest absolutnie pełny, zintegrowany obraz tego, co się dzieje – mówi kpt. Bąk. – W tej chwili nie do uzyskania – dodaje. Śmigłowiec AW101 może również stać się platformą dowodzenia dla ACO (Aircraft Coordinator). – Tak, będzie można kierować akcją ratowniczą z pokładu śmigłowca, ponieważ to właśnie na AW101 będzie najlepszy podgląd na wszystko, co dzieje się na akwenie – mówi kpt. Jakubik.

Zanim jednak to wszystko nastąpi, załogi muszą przejść pełne cykle szkoleń. W najbliższym czasie wyjeżdżają na kurs języka angielskiego do Leicester w Wielkiej Brytanii, w kolejnym etapie we Francji nawigatorzy będą przeszkoleni z wykorzystania urządzeń pokładowych do poszukiwania okrętów podwodnych, a następnie wrócą do Wielkiej Brytanii, by w zakładach producenta AW101 przejść szkolenia na typ śmigłowca – najpierw teoretyczne, następnie na symulatorze i w końcu praktyczne. Trwająca ponad rok nauka nie powinna sprawiać kłopotu lotnikom, wszyscy mają doświadczenie i staż służby.

Wśród tych, którzy utworzą załogi AW101, znaleźli się zarówno żołnierze służący na pokładach W-3, jak i członkowie personelu Mi-14 czy SH-2G – przyznaje kmdr por. pil. Koliczko. – Staraliśmy się typować osoby z perspektywami – doświadczone, a zarazem stosunkowo młode, które mają jeszcze czas na rozwój. U nawigatorów zwracaliśmy uwagę na misje ZOP, a w przypadku techników ważna była praktyka zdobyta w załogach śmigłowców ratowniczych. Na pokładzie AW101 zajmą się m.in. obsługą wciągarki, muszą też być gotowi na sterowanie śmigłowcem w zawisie. Innym istotnym dla nas kryterium były umiejętności językowe poszczególnych kandydatów – wylicza pilot. Oddzielny cykl szkoleń czeka obsługę naziemną. Nawigatorzy przejdą również szkolenia ze strzelania z karabinu maszynowego, ponieważ w czasie misji CSAR to oni będą używać uzbrojenia.

Nowoczesne zaplecze

Ale nie tylko personel przygotowuje się do przyjęcia nowych śmigłowców. Powstała również nowa infrastruktura. Na darłowskim lotnisku stanęło sześć nowoczesnych hangarów. Każdy pomieści dwa śmigłowce. To ważne, bo AW101 będą miały sporo elektroniki, a tę w miarę możliwości należy chronić przed wilgocią i solą. Miejsca postojowe są przestronne i dobrze oświetlone, by ułatwić pracę personelowi technicznemu. Nieopodal budynków powstały też stoiska rozruchowe dla nowych śmigłowców. Na razie Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej dostanie cztery nowe śmigłowce. Hangary posłużą więc także maszynom starszego typu. Tymczasem modernizacja bazy trwa. –Przygotowujemy się na przykład do budowy obiektu szkoleniowego – tłumaczy kmdr por. pil. Koliczko.

W jednostce wiele się dzieje, ale załogi AW101 nie narzekają. – Czy ja się cieszę? Bardzo! Uważam, że lotnictwo jest dla fanów nowoczesnych technologii oraz poszukiwaczy przygód. I mam wrażenie, że AW101 łączy te dwie rzeczy. Cieszę się, że mogę z tego korzystać – mówi kpt. Bartosz Jakubik.

Ewa Korsak, Łukasz Zalesiński

Styczniowy numer Polski Zbrojnej na stronie www.polska-zbrojna.pl

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony