Przejdź do treści
Źródło artykułu

O lataniu na lotniach, wyzwaniach tego sportu i występach w Lotniowej Kadrze Narodowej. Rozmowa dlapilota.pl

Zapraszamy do lektury wywiadu z Rafałem Winsławem, lotniarzem, reprezentantem Polski w lotniarstwie w sezonie 2025.


Dlapilota.pl: Już niebawem weźmiesz udział w lotniowych mistrzostwach świata, które w dniach od 13 do 26 lipca będą rozgrywane w hiszpańskim Àger. Opowiedz, jak wyglądała ścieżka kariery prowadząca do udziału w tak prestiżowej imprezie…

Rafał Winsław: Przede wszystkim - żeby wziąć udział w lotniowych MŚ jako zawodnik, trzeba być członkiem lotniowo/paralotniowej Kadry Narodowej. Żeby być w kadrze, trzeba być w gronie 200 najwyżej punktowanych pilotów na świecie, na końcu poprzedniego sezonu (który zamyka na początku października, każdego roku). Punkty zdobywa się, uczestnicząc w zawodach lotniowych klasy FAI 1 i 2. Takie zawody organizowane są w wielu miejscach świata, co roku. Okazji do zdobycia punktów jest więc niemało. ALE. No właśnie… W Polsce od lat nie są już organizowane żadne zawody tej klasy, póki co, chociaż w okolicach Kamiennej Góry coś się powoli budzi.

Według mnie jest to spowodowane głównie tym, że nasze tereny nie są dobrze przystosowane do organizacji tego typu imprez, nie ma wśród naszych pilotów wielu chętnych do organizacji tego typu imprez (wolimy latać :) ) oraz że w naszej okolicy po prostu nie ma tak wielu pilotów, żeby opłacało się takie zawody organizować. Więc prościej pojechać za granicę, najlepiej w rejony granicy włosko-austriacko-słoweńskiej (Gemona, Villach), bo tam jest stosunkowo “najbliżej” do większości startowisk, na których organizowane są zawody FAI w kategorii Open (Bassano, Gemona, Nova Gorica, Greifenburg, Ludesh…). Samo lotniarstwo jest też sportem dość wymagającym logistycznie, w porównaniu do jej najbliższego odpowiednika, czyli paralotni. W skrócie - lotni nie spakujesz w plecak po przelocie i nie wrócisz pociągiem do auta, które zostawiłeś na startowisku.

To implikuje wiele argumentów za paralotniami, które powodują, że paralotniarzy jest coraz więcej, a lotniarzy coraz mniej. Niestety, jest to głównie gra o sumie zerowej - jedna dyscyplina rośnie kosztem drugiej. Są piloci latający obydwoma sprzętami, ale to wyjątki. Do tego - podróże, osoby wspierające (wjazd na startowiska, zwózka z trasy przelotowej), koszty (jak z każdym hobby - żeby za to zapłacić, trzeba mieć kasę. A żeby mieć kasę, trzeba, cóż, poświęcać temu czas, który mógłby być spędzony w powietrzu). Do tego inne życiowe sprawy - swoje własne zdrowie fizyczne i psychiczne i czas na “odpoczynek”, rodzina, przyjaciele. W sumie, koszty uprawiania tego sportu na poziomie amatorskim są dużo większe, niż np. takiego triathlonu (który uprawiałem parę lat temu i też był bardzo absorbujący czasowo), a na pewno większe niż innych sportów, które przychodzą mi do głowy. Więc wiele osób wybiera “nie latać” lub latać na paralotni. I lotnie powoli zanikają, nie tylko w PL, ale też w całej Europie. Myślę, że też na świecie.

Sporty lotniowe, fot. Rafał Winsław

Mówię o tym wszystkim dlatego, żeby zrobić małe wprowadzenie do tego, co chcę powiedzieć teraz. A mianowicie - Nie mamy kolejki pilotów chętnych do tego, żeby być w Kadrze Narodowej. Dostać się do kadry lotniowej w PL nie jest “trudno”, jak już się lata aktywnie. Najtrudniej jest właśnie zacząć latać aktywnie.

O Mistrzostwach świata to szczerze nie myślałem, dopóki nie okazało się, że dostałem zaproszenie do Kadry Narodowej. A zaproszenie do Kadry dostałem, bo wylatałem wystarczająco dużo punktów w zawodach zagranicznych. Tylko że moja motywacja do latania w zawodach była inna, niż punkty i kadra. Ja chciałem po prostu latać wydajniej, szybciej się uczyć i szybciej zacząć latać “przeloty”, które mi się marzyły od początku i dalej marzą, co raz dłuższe i w co raz to innych miejscach. Pomyślałem więc - w tej sytuacji, w której jestem i w której jest ten sport - najszybciej nauczę się latać wydajnie i bezpiecznie przy innych pilotach, którzy tak latają, oraz w warunkach, które pozwalają latać stosunkowo często (wiele dni lotnych w roku). 

Zawody pasują tutaj jak ulał. Organizatorzy opisują warunki i teren przed każdym dniem lotnym, piloci biorący udział w zawodach z reguły “wiedzą, co robią”, więc można starać się ich podpatrywać, dopóki nie uciekną. Z czasem zauważyłem, że coraz mniej pilotów mi “ucieka”. Dlatego zacząłem latać w zawodach - dobre warunki lotne, bezpieczeństwo wynikające z doświadczenia innych pilotów, ale też optymalizacja logistyczna (jeden wyjazd na parę dni latania pod rząd, organizacja kierowców do zwózek, możliwość skupienia na lataniu, a nie że “jeszcze muszę kupić ziemniaki w drodze do domu”). 

Sporty lotniowe, fot. Rafał Winsław

No i miałem rację, bo moja pewność siebie w locie i zaufanie do swojego zdrowego rozsądku wzrosło znacznie, od kiedy latam w zawodach. Nie mam też ciągłego “niedosytu” latania, który wynika według mnie z latania krótko ale często, w niesprzyjających warunkach. A podczas latania w zawodach, niejako “przy okazji” wpadały punkty, które w końcu dały mi miejsce w Kadrze. Pomyślałem więc - jak często każdy z nas ma okazję powiedzieć, że “jest w kadrze narodowej”? Nigdy nie myślałem, że będę mógł to powiedzieć. A teraz mówię, i nie ukrywam, jest duma 🙂

Przygotowania do MŚ wiążą się też z dość unikatowym wyzwaniem wydolnościowym - zawody MŚ to 10 dni latania dzień w dzień, z opcjonalną, 1-dniową przerwą, jeśli dni lotnych jest odpowiednio dużo w ciągu. To wymaga przygotowania fizycznego, bo każdego dnia loty trwają między 1,5 a 3h (średnio). Im wolniej (bardziej zachowawczo) lata pilot, tym dłużej lata, tym mniej siły zregeneruje do następnego dnia. 

Ćwiczę więc na siłowni, żeby przygotować ciało na ten czas wzmożonego wysiłku i intensywnej, interwałowej regeneracji, bo póki co wiele miejsc jest dla mnie nowych i moje loty są raczej z kategorii dłuższych, eksplorujących, niż optymalnych. Analizuję też taktyki i strategie przelotowe innych pilotów i teren, w którym będziemy rozgrywać zawody, żeby latać wydajniej, czyli mieć więcej czasu na regenerację. Czasu na podziwianie widoków nie będzie za dużo :)

Sporty lotniowe, fot. Rafał Winsław

Dlapilota.pl: To teraz opowiedz co nieco o samym lotniarstwie – o wysiłkach, które podejmuje  społeczność lotniarska, żeby ten rodzaj sportu był rozpoznawalny i bezpieczny…

RW: Zacznę od liczb. Na stan obecny, w Polsce mamy ok 80 aktywnych licencji lotniowych (czyli pilotów z uprawnieniami). Załóżmy, że dodatkowe 50% to piloci z zagranicznymi uprawnieniami. Więc można powiedzieć, że w sumie to wszyscy się znamy, jeśli nie osobiście, to chociaż ze słyszenia :).

Aktywnych pilotów jest pewnie około 50% z tego, czyli ok 60 osób. Przez aktywnego rozumiem takiego, który poleciał chociaż raz w przeciągu ostatniego roku. Część z tych lotów można zobaczyć na stronach typu xcontest.org, ale część też nigdy tam nie trafia. Ciężko to dokładnie oszacować.

Znakomita większość pilotów żyje w okolicach Beskidu i lata z miejsc, gdzie startują też paralotniarze. Popularne startowiska górskie to Skrzyczne, Szczebel, Śnieżnica, Ciecień, Stranik (co prawda to Słowacja, ale jeździmy tam), Mieroszów. Do tego, lotniarze startują też z lotnisk, za samolotem lub wyciągarką - w Pińczowie, Lipowej k. Szczyrku, W Witkowe Śląskim, w Lesznie i ostatnio też w Pile. Być może niedługo pojawimy się też w Nowym Targu, rozmowy trwają. Chciałbym jeszcze, żeby lotnia pokazała się na Podlasiu, pod Białymstokiem lub w Łomży - pochodzę z Białegostoku i myślę, że byłby to ciekawy akcent w mojej historii lotniowej.

Co możemy robić to przede wszystkim pokazywać się na startowiskach i wspierać ich rozwój, przy okazji dbając o to, żeby starty lotniowe odbywały się tam bezpiecznie. Na startowiskach górskich oznacza to pomoc w dbaniu o nie (czyli wycinki, zbiórki na obsługę i dbanie o ich stan). Na lotniskach to dbanie o sprzęt, propagowanie bezpieczeństwa przy operacjach lotniowych i edukacja, głównie póki co wewnątrz naszej społeczności, ale niewykluczone, że też za jakiś czas i publicznie. Każdy z nas stara się też wspierać aerokluby czy stowarzyszenia, które działają na rzecz lotniarstwa (obecnie w Polsce, w mojej opinii najwięcej robi Aeroklub Pińczowski, a najbardziej aktywny lotniowo jest Aeroklub Ziemi Wałbrzyskiej).

Sporty lotniowe, fot. Rafał Winsław

Dlapilota.pl: Jak wspominałeś, pasję do lotnictwa odkryłeś u siebie już w młodym wieku. Niektórzy twierdzą, że lotniarstwo jest sportem wyjątkowym, łączącym wolność, odwagę, poświęcenia, odpowiedzialność i wiele unikalnych emocji…

RW: Zawsze ciągnęło mnie do aeroklubu w moim rodzinnym mieście, Białymstoku. Coś przemawiało do mnie w motto, które widniało nad wejściem "Lotnictwo szkołą charakteru". W wieku 16 lat rozpocząłem kurs spadochronowy, którego nigdy nie skończyłem - podczas 6 skoku, lecąc już pod otwartą czaszą spadochronu, trafiłem na noszenie termiczne (wielki bąbel unoszącego się powietrza), które zabrało mnie w górę, niż w dół. Wszyscy skoczkowie, którzy wyskoczyli po mnie, dawno byli już na ziemi, kiedy ja kręciłem się w noszeniu. Wtedy pomyślałem, że dużo bardziej niż "wolniejsze spadanie" w spadochronie, podoba mi się "wznoszenie się", bez silnika, trochę magicznie. Do wyboru miałem wtedy szybowce, paralotnie i lotnie. 

Szybowce odpadły z uwagi na koszty, lotnie wygrały z uwagi na niesamowity wygląd w locie (pozycja leżąca, płaskie piękne skrzydło). Wyjechałam na studia do Wrocławia, na 2 roku pojechałem do Mieroszowa pod Wałbrzychem, autem pożyczonym od ówczesnej szefowej i spędziłem 2 dni patrząc, jak uczniowie lotniowi zbiegają z górki, czasami unosząc się wyżej, czasami niżej. Wtedy wiedziałem już, że to coś dla mnie. Musiało minąć kolejnych 5 lat, zanim moje życie ułożyło się odpowiednio, żebym był w stanie przystąpić do kursu (kupno swojego auta dobrego do transportowania lotni, odłożenie pieniędzy na kurs i sprzęt...). Zapisałem się na kurs, ukończyłem go i od tego czasu latam, kiedy mogę :)

Druga rzecz to chmury. Zawsze byłem ciekaw, jak się tworzą, skąd biorą się różne ich rodzaje… I kiedy zacząłem to studiować, rozumieć, wydało mi się oczywiste, że trzeba korzystać z tego ogromu energii, który co dzień unosi się od ziemi, jak tylko świeci słońce. Żegluję i latam, bezsilnikowo, bo bardzo lubię obcować z tą naturalną siłą.

No i trzecia to wrażenia. Może to powinno być najważniejsze. Jak pojawiam się z lotnią na lotniskach lub startowiskach, to sprzęt budzi zainteresowanie. Często słyszę docinki i komentarze od pilotów nie-lotniarzy (w większości jednak przyjazne i żartobliwe) o tym, jakie to niewygodne, ciężkie i niewdzięczne, latać na lotni. I w większości przypadków, zaraz pojawiają się kolejne komentarze, że “też by chcieli” albo “przestali, ale tęsknią”. Właśnie za tymi wrażeniami z lotu. Za leżeniem w powietrzu, za tym uczuciem prawdziwego lotu, jak ptak, z ramionami szeroko rozciągniętymi. 

Ja póki co latałem samolotem, szybowcem, paralotnią, śmigłowcem, gdzie szybowcem i paralotnią też sterowałem. I żaden z tych statków nie budzi u mnie takich wrażeń, jak lot lotnią. Jest to tak unikatowe doznanie, szczególnie ta pozycja leżąca, brak kabiny oddzielającej nas od otoczenia i niczym nieograniczony widok krajobrazu przed i pod nami. Ciężko to opisać, trzeba to przeżyć. Przeżywać. Najlepiej samemu będąc za sterami lotni, bo wtedy to uczucie jest najpełniejsze.

Sporty lotniowe, fot. Rafał Winsław

Dlapilota.pl: Sporty lotniowe są coraz bardziej popularne w Polsce, jednak wiele osób wciąż może nie wiedzieć jak zacząć latać na lotni, tj. m.in. gdzie się znajdują ośrodki szkoleniowe, jak długo trwa zrobienie uprawnień, ile kosztuje kurs oraz podstawowy sprzęt, gdzie i jak latamy w Polsce…

RW: Słowo przestrogi dla potencjalnych pilotów - nie próbujcie oderwać się od ziemi z lotnią bez nadzoru instruktora. Po prostu nie jest to tego warte. Można zapoznać się z sprzętem na płaskim polu czy lotnisku, pobiegać, wyczuć jak zachowuje się na wietrze. Szansa na zrobienie sobie krzywdy jest wtedy minimalna. Jednak przed pierwszym skokiem / lotem, ktoś musi Wam powiedzieć i pokazać, jak bezpiecznie się oderwać i potem sprowadzić lotnię na ziemię. Jak już będziesz leciał / leciała, nie ma odwrotu, musisz wylądować bezpiecznie, najlepiej na nogach, awaryjnie na kółkach. Nie zostawiajcie tego przypadkowi, nauczcie się to robić bezpiecznie. Sam lot jest wspaniały, zapierający dech w piersiach i bezpieczny. To start i lądowanie trzeba opanować najlepiej jak potrafimy, w początkowych fazach pod okiem instruktora, żeby nie wyrobić sobie złych nawyków. 

W Polsce mamy obecnie jedną szkołę lotniową - flyadventure.pl. Instruktor to wieloletni, nadal aktywny lotniarz z ogromnym doświadczeniem w lotach na lotni, solo i w tandemach. Ja tam zaczynałem, wielu polskich pilotów też. Ale w mamy też polskich pilotów z zagranicznymi licencjami, czeskimi, np. (np. szkoła rogalo.cz) czy niemieckimi (dfc-vulkaneifel.de).

Czego potrzeba do szkolenia lotniowego - na pewno trzeba umieć dobrze biegać. Silnie i sprawnie, niekoniecznie długodystansowo. Start i lądowanie na lotni nieodłącznie wiąże się z biegiem. Do tego potrzebna będzie siła ramion, im dłuższe loty, tym większa wytrzymałość obręczy barkowej. Nie przypadkiem ciężko spotkać lotniarza z brzuszkiem :).

Prędkości osiągane przez lotnię przy starcie i lądowaniu można porównać do szybkiej jazdy na rowerze, ok. 30-35 km/h. Wg mnie dlatego też duża część lotniarzy to też kolarze lub motocykliści - podobne zakresy prędkości, podobne poczucie “wiatru we włosach”.

Szkolenie, które ja przeszedłem, było szkoleniem głównie górskim. Polegało w skrócie na tym, że pod okiem instruktora, zbiegałem z coraz to wyższych i bardziej stromych pagórków, żeby stopniowo wydłużać fazę lotu. Najpierw 1m nad ziemią, potem 2, 5, 10… aż w końcu pojawiły się pierwsze zakręty i przejście do pozycji leżącej. Tak mniej więcej zakończył się etap 1 szkolenia. Etap 2 składał się z lotów wyższych, obowiązkowego już spadochronu i coraz większej ilości zakrętów, pierwszych noszeń żaglowych, czy podmuchów. Po tym egzamin teoretyczny, egzamin praktyczny i upragnione “papiery”.

Sporty lotniowe, fot. Rafał Winsław

Dlapilota.pl: Latanie na lotni jest w znacznym stopniu uzależnione od warunków meteorologicznych. A znalezienie odpowiednich często wymaga długiego czasu oczekiwania, więc wzbicie w powietrze czasami nie jest łatwe i trzeba poświęcić dużo czasu na poszukiwania możliwości latania.  Jak pogodzić to hobby z pracą zawodową i życiem prywatnym?

RW: Ja reprezentuję grupę “amatorów” - tak nazywam ludzi, którzy zawodowo robią coś innego, a oszczędności przeznaczają na spełnianie swoich marzeń i realizację hobby. Natomiast “zawodowcy” to CI którzy zrobili z tego swój zawód. W Polsce z latania na lotni utrzymuje się właściwie chyba tylko jedna osoba. A i tak, bez sekcji paralotniowej w swojej szkole, raczej szybko zwinęłaby biznes.

Więc jednym zdaniem - według mnie w Polsce nie da się utrzymać z lotniarstwa czy instruktorska lotniowego. A jeśli chodzi o zarobienie jakichkolwiek pieniędzy, to już zależy od kreatywności. Z własnego podwórka mogę powiedzieć, że umowy sponsorskie w ramach latania zawodniczego na lotniach są obecnie czymś nieistniejącym w Polsce, i tutaj upatruję pewną niszę. Zobaczymy, co czas pokaże.

W moim doświadczeniu, żaden wyjazd na lotnie nie jest też czymś, co możesz zrobić “po pracy”, jak np. wyskok na 3h przejażdżkę rowerową czy basen. Jeśli jedziesz na lotnie, to co najmniej na 1 cały dzień. Z uwagi na miejsce zamieszkania, staram się “polować” na co najmniej 2 dni lotne w danym miejscu, żeby w ogóle rozważać wyjazd. Kiedyś łapałem pojedyncze dni, ale ciężko jest to wpleść w życie zawodowe i prywatne tak, żeby utrzymać balans. 

Tak więc wolę “odłożyć” lotnię do garażu nawet na miesiąc i nie oglądać prognoz pogody, jeśli wiem, że moje inne obowiązki pozwolą mi na złapanie paru oddalonych od siebie dni. Wtedy głową jestem przy ziemi, z bliskimi, ze sobą, w pracy, która też mnie satysfakcjonuje. A jak wiem, że w najbliższym czasie nie czekają mnie wyzwania czy wydarzenia rodzinne czy prywatne, to wtedy zerkam w prognozy i szukam okna pogodowego, kilkudniowego. i wtedy oznajmiam wszystkim bliskim i  że mam wyjechać na latanie na parę dni. Obecnie, w miesiącu znajduję czas na jeden, około 2-dniowy wyjazd. Do tego wyjazdy na zawody, od 2 do 3 imprez w roku. Póki co myślę, że ciężko by mi było poświęcić temu więcej czasu, bez strat w innych aspektach życia.

Dlapilota.pl: Dziękujemy za rozmowę.

RW: Dziękuję.


Rafał Winsław (1992). Polski lotniarz, reprezentant Polski w lotniarstwie w sezonie 2025. Magister zarządzania strategicznego. Zawodowo zajmuje się analizą biznesowa i systemowa w obszarze IT. Zainteresowania to loty bezsilnikowe, żeglarstwo, kolarstwo. Licencje pilota lotniowego uzyskał w 2021 r. 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony