Przejdź do treści
Źródło artykułu

Blog Mikołaja Doskocza: Zmiany w przepisach lotniczych, czyli jak wylać dziecko z kąpielą

Zapraszamy do lektury bloga Mikołaja Doskocza " Zmiany w przepisach lotniczych, czyli jak wylać dziecko z kąpielą" oraz na odświeżoną stronę Kancelarii: www.latajlegalnie.pl


Ministerstwo Infrastruktury opublikowało projekt zmiany rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie zakazów lub ograniczeń lotów na czas dłuższy niż 3 miesiące. W projekcie znalazło się rozwiązanie, które wprowadza 6 nowych stref ograniczonych i jedną super-strefę, pokrywającą większość przestrzeni powietrznej nad Górnym Śląskiem. Na wlot w taką strefę zgodę będzie musiał wydać prezydent miasta (który zapewne ma w urzędzie osoby wyposażone w odpowiednią wiedzę lotniczą). Są oczywiście wyjątki ale o tym niżej.

Blog Mikołaja Doskocza

Wszystko w imię dobra lotnictwa, bezpieczeństwa i na prośbę przedstawicieli środowiska lotnictwa ogólnego. Brawo Ministerstwo!!! Brawo ULC!!! Szanowni Państwo, gratuluję. A niżej napiszę czego konkretnie.

Rys historyczny – czyli skąd pomysł na zmiany

Zanim podzielę się moimi spostrzeżeniami krótko o tym, dlaczego w ogóle przepisy się zmieniają.

Wszystko zaczęło się od Warszawy i od lotów po trasie NOVEMBER – ZULU, na której był i jest duży ruch. Przeszkadzało to części mieszkańców Warszawy, którzy zorganizowali akcję skarg i donosów na hałasujące statki powietrzne. Skargi były na tyle skuteczne, że ówczesne Ministerstwo Infrastruktury naciskało na Prezesa ULC, żeby bezwzględnie zakończył temat. ULC skierował więc całym impetem machinę urzędniczą na działania związane ze składaniem powiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na pilotów, którzy latali na trasie NOVEMBER – ZULU (która jest trasą dolotową co EPBC). Pasja i determinacja, z którą działały wtedy komórki prawne ULC była godna podziwu. Wszak jeżeli naprzeciw pilota staje cała machina ULC i prokurator, to ten pilot, często nieświadomy ma prawo odczuwać dyskomfort. I to faktycznie czasem powodowało, że kilku pilotów przyznało się w zamian za warunkowe umorzenie postępowania (to są te „sukcesy ULC”).

Niestety dla Urzędu większość pilotów zawalczyła o swoje. I w tych wszystkich sprawach przekonywaliśmy sądy i prokuratorów, że nie ma podstaw do karania pilotów. Jeżeli lot był wykonany zgodnie z przepisami UE (SERA) to nie istnieje przepis prawa, który miałby zostać naruszony tego rodzaju lotem. Udało się uzyskać od wymiaru sprawiedliwości jednolitą linię orzeczniczą, zgodnie z którą przepisy rozporządzenia ministra infrastruktury określające minimalne wysokości lotu w zależności od liczby mieszkańców miasta są bezprawne, bezskuteczne i jako takie nie mogą stanowić podstawy do karania pilotów.

Zgodność z prawem UE

Przepisy będące podstawą do składania zawiadomień do prokuratury okazały się sprzeczne z prawem UE, ponieważ minimalne wysokości lotu zostały określone w SERA.5005(f) (czyli wysokość min. 300 m AGL) i SERA.3105 (wysokość pozwalająca na bezpieczne lądowanie w razie awarii). Zatem co zrobiły nasze „władze” publiczne?

Jeżeli myślicie, że uchyliły błędne i sprzeczne z prawem UE przepisy rozporządzenia krajowego to jesteście w błędzie. Zaproponowano skorzystanie z faktycznie istniejącej furtki, która w GM1 do SERA.3105 pozwala na wyznaczenie stref zakazanych lub ograniczonych „jeżeli wysokości określone w SERA.5005 nie są wystarczające”. I niestety w teorii będzie to zgodne z prawem UE. Tylko czy właściwe, sensowne i bezpieczne?

Osobiście mam dwie teorie dlaczego tak się stało. Mogło być tak, że osoby decyzyjne nie mogły znieść zniewagi, którą były porażki aparatu administracyjnego z pilotami reprezentowanymi przez kilku szarych prawników. Druga opcja to obawa osób decyzyjnych przed dalszymi skargami mieszkańców na hałas emitowany przez statki powietrzne.

Bezpieczeństwo

Czy proponowane rozwiązanie będzie bezpieczne? Ja osobiście śmiem wątpić, ale co ja się znam. Mogę tylko teoretyzować i zakładać zupełnie abstrakcyjne scenariusze…

Nad Warszawą minimalna wysokość lotu będzie wynosiła 7100 ft. Przypomnę tylko, że TMA EPWA ma dolną granicę 2000 ft, więc cały ruch GA zostanie wrzucony do ruchu kontrolowanego. Zapewne kontrolerzy ATC ucieszą się, że muszą separować C-172 czy R-44 od  pasażerskich odrzutowców. I zapewne wpłynie to na bezpieczeństwo – przecież wiadomo, że im kontroler ma więcej na ekranie, tym trudniej o jego błąd.

Zgodę na wlot w strefę będzie wydawał organ, który ma odpowiednią wiedzę lotniczą, znajomość procedur bezpieczeństwa, potrafi ocenić ryzyko operacji i jej zasadność. Będzie to organ, który zatrudnia pilotów, specjalistów związanych z lotniskami, ruchem lotniczym i bezpieczeństwem lotniczym. Zgodnie z § 8 ust. 1 pkt. 5 tym organem będzie …Prezes ULC? No nie, przepraszam. Będzie to prezydent miasta, nad którym dana strefa R została ustanowiona. Czegoś nie rozumiecie?

Rozporządzenie ciągle zakłada, że zgoda prezydenta miasta nie będzie wymagana m.in. dla lotów GARDA, ratowniczych oraz „wykonywanych zgodnie z procedurami podejścia do lądowania i odlotu, określonymi w instrukcjach operacyjnych lotnisk i lądowisk wpisanych do ewidencji lądowisk, położonych wewnątrz tych stref albo jeżeli wykonywanie tych procedur jest niemożliwe do wykonania bez wlotu do tych stref”. Czyli jeżeli lecimy zgodnie z procedurą podejścia do lądowania – jest ok. Ważne, żeby było to lotnisko albo lądowisko wpisane do ewidencji lądowisk.

W tym miejscu chciałbym się podzielić pewnym przemyśleniem, które zapewne wzięli pod uwagę Panowie Ministrowie i Prezesi. Mianowicie wcale nie musi być faktycznego lądowania, żeby wykorzystać ten przepis. Po pierwsze przepis rozporządzenia mówi o „procedurach podejścia” a nie o lądowaniu. Po drugie, zgodnie z GM3 do SERA.3105 w kontekście tego przepisu pojęcia „startu” i „lądowania” obejmują też touch-and-go, odejście na drugi krąg i przerwane podejście. To co, zrobimy konkurs jak bardzo podskoczą statystyki przerwanych podejść? Albo jak zwiększy się ruch nad samymi lotniskami, żeby tylko wejść w krąg? Ale to przecież nie problem – im więcej statków powietrznych na kręgu, tym lepiej i bezpieczniej. Uczeń na pierwszym locie solo na pewno będzie czuł się lepiej z towarzystwem w powietrzu.

Może się przecież w końcu zdarzyć, że pilot wyłączy transponder, przez co nie będzie widziany na radarach. A skoro go nie widać, to nie ma problemu. Wszyscy zadowoleni. No, może poza tymi co są w powietrzu.

I pomijam już okoliczność, że w rozporządzeniu ciągle mamy podane te same wartości zarówno od AMSL jak i GND. Kto by się przejmował.

Rozwój GA

Na koniec jeszcze sprawa najmniej ważna, bo kto by się przejmował rozwojem lotnictwa. Kto to widział, żeby prywaciarze zarabiali na oglądaniu ładnych miast z góry. Można byłoby co prawda dopuszczać do lotów tylko tych, którzy mają certyfikat AOC (wydawany przez Prezesa ULC), bo w procesie certyfikacyjnym operator musi udowodnić, że loty będzie wykonywał tylko na trasach i wysokościach, które pozwolą mu na bezpieczne lądowanie w razie awarii. Ale po co, zbyt dużo pracy. Lepiej machnąć ograniczenie lotów i po sprawie.

Na marginesie – nie wspominajcie przypadkiem w Ministerstwie i w ULC, że certyfikowani operatorzy musieli wcześniej wykreślić takie trasy i okręgi (zbudowane w oparciu o doskonałość samolotu), żeby w razie awarii z wysokości 1800/1900 ft nikomu nie spaść na głowę. Prezes ULC te procedury zatwierdził i wydał certyfikaty ale nie mówcie o tym głośno, bo się jeszcze okaże że te zatwierdzone procedury są wystarczające a proponowana zmiana rozporządzenia jest bez sensu. Nie pozwólmy na zmarnowanie 2 lat ciężkiej legislacyjnej pracy.

A co ze szkoleniem? No jak to co, po starcie z takich lotnisk jak EPGL czy EPKM będziecie robili ćwiczenia na 4500 ft (oczywiście w TMA, tam najlepiej) albo po wejściu w krąg robimy szybki wypad poza strefę R. Gdyby ktoś się pytał – nowe strefy obejmują też zakaz lotów szybowców. A odlot kilkunastu kilometrów na szkoleniu podstawowym po starcie za wyciągarką to przecież bułka z masłem, co nie?

Zastanawiam się jak będą ćwiczone kręgi, bo w końcu procedura podejścia do lądowania nie może zakładać więcej niż 1 kręgu, ale to szczegół. A jak będą latały samoloty na wyrzut skoczków? Pewnie dookoła.

Czymże jednak jest poświęcenie kilku lotnisk, kilkunastu firm lotniczych i utrudnienie życia mieszkańców wobec korzyści, jakie przyniesie nam ta ważna zmiana przepisu? Ludzie w centrum Krakowa, Warszawy, Poznania czy Zabrza będą mogli wsłuchać się w kojący dźwięk tramwajów, motocykli albo sąsiada koszącego trawnik zamiast w te parszywe głośne samoloty, śmigłowce i (co najgorsze) szybowce.

Bo przecież autorzy tej zmiany mają badania hałasu, z których wynika że samolot na wysokości 400 m jest głośniejszy niż BMW startujące spod świateł. Mają, prawda?

No i pamiętajmy, że sami tego chcieliśmy, bo jak czytamy na początku uzasadnienia projektu: „Projektowana zmiana ma na celu dostosowanie przepisów ww. rozporządzenia do aktualnego stanu potrzeb i wymagań użytkowników przestrzeni powietrznej przez bardziej precyzyjne wskazanie zakazów i ograniczeń lotów nad obszarami miast.”…

link do projektu: https://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12403350/katalog/13164802#13164802

Mikołaj Doskocz, radca prawny prowadzący Kancelarię Prawa Lotniczego – LATAJ LEGALNIE. Specjalizuje się w prawie lotniczym i obsłudze przedsiębiorców lotniczych. Prowadzi blog o prawie lotniczym www.latajlegalnie.com


Czytaj również:
Ministerstwo Infrastruktury uparcie chce zmienić przepisy dotyczące zakazów i ograniczeń lotów nad miastami – powstaną strefy R

 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony