Zespół Laska: według ekspertyz zapisy rejestratorów są ze sobą zgodne
Czwartkowa konferencja prasowa działającego przy kancelarii premiera i kierowanego przez Macieja Laska zespołu do wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej była poświęcona danym z rejestratorów - rozmów w kokpicie oraz parametrów lotu, przede wszystkim wyprodukowanego i po katastrofie odczytanego w Polsce urządzenia ATM QAR. Ekspertyza producenta - przypomniano w czwartek - mówi, że do momentu zderzenia z brzozą nie zarejestrowano sygnału o niesprawności jakiegokolwiek systemu lub urządzenia samolotu.
"Ekspertyzy wyraźnie pokazują korelację, wręcz zgodność między rejestratorem rozmów a rejestratorem parametrów lotu. Jest bardzo dużo parametrów, które występują w jednym i w drugim urządzeniu" - powiedział członek zespołu i specjalista od odczytywania danych Piotr Lipiec. Zaznaczył, że analizy potwierdzają m.in. częstotliwość pracy silników, która jest niepowtarzalna dla każdego lotu. "Mamy pełną zgodność wszystkich zapisów w obiektywnych źródłach informacji, które były na pokładzie tego samolotu" - podkreślił.
Wcześniej w czwartek przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) przedstawił ekspertyzę rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, która - jak mówił - nie wyklucza, że doszło do ingerencji w nagranie rozmów w kokpicie Tu-154M. Wskazywał też, że nagrania FSB są dłuższe niż te, które otrzymali polscy eksperci, mimo że nazwy plików są takie same. Macierewicz zapowiedział zawiadomienie prokuratury o możliwym fałszerstwie.
Pytany o to Lasek odpowiedział, że nie chce odnosić się do ekspertyz wykonanych przez nieznane mu organizacje, nieznaną metodyką. Natomiast Lipiec przypomniał, że oryginalne nagranie z taśmy magnetycznej rejestratora było wiele razy kopiowane w Moskwie przez przedstawicieli polskich instytucji - kopia Instytutu Ekspertyz Sądowych (pracował dla prokuratury) miała 38 minut i 13,6 sekundy, zaś Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego (dla komisji Millera) - 38 minut i 14 sekund.
"Instytutu Ekspertyz Sądowych potwierdził wiarygodność i oryginalność tych zapisów. Nie ma żadnych różnic" – podkreślił Lipiec.
Lasek przypomniał, że IES stwierdził, iż nagranie na taśmie jest oryginalne, zaś kopie – prawidłowe. Natomiast Lipiec powiedział, że polscy eksperci mieli dostęp do oryginalnych taśm i nie stwierdzili żadnych śladów wskazujących na braki w zapisie. "Więc twierdzenie o manipulacji jest oczywiście bezpodstawne" - dodał.
Eksperci zespołu Laska odnieśli się też do niektórych stwierdzeń, jakie zespół Macierewicza zawarł w raporcie opublikowanym w kwietniu 2013 r. "Zespół parlamentarny przedstawia błędną interpretację zapisu rejestratora parametrów lotu firmy ATM. Ta interpretacja służy do uzasadnienia teorii katastrofy, które nie mają podstaw w materiale dowodowym" - podkreślił Lasek. Dodał, że mimo prośby specjaliści zespołu Macierewicza nie przedstawili żadnych dowodów, na których oparli swoje wnioski.
Odnosząc się do twierdzenia z raportu zespołu parlamentarnego, że samolot nigdy nie znalazł się niżej niż 20 metrów, Edward Łojek z zespołu Laska powiedział, że taka teza "nie wytrzymuje konfrontacji z ekspertyzą ATM". Zarzucił zespołowi Macierewicza powoływanie się nie na dane radiowysokościomierza, lecz na zapis wysokości z urządzenia TAWS (służy do ostrzegania przed niebezpiecznym zbliżaniem się ziemi), które jednak obarczone jest dużym błędem - na niskim pułapie sięgającym 15 metrów. Łojek przypomniał, że Tu-154M zszedł poniżej 20 metrów nad poziomem lotniska ok. 1,6 km od progu pasa startowego, a potem przez moment znajdował się nawet trzy metry poniżej poziomu lotniska (przed lotniskiem znajdowało się zagłębienie terenu). "Subiektywne wybieranie informacji z ekspertyzy prowadzi do nieprawdziwych wniosków" - podkreślił Łojek.
Zarzucił też zespołowi parlamentarnemu "swobodną interpretację" danych o wibracji silników, polegającą na odrzuceniu możliwości wywołania drgań przez dostające się do silników fragmenty drzew ścinanych przez samolot. Dowodem na to, że do silnika wpadły gałęzie jest trajektoria lotu i zdjęcia przyciętych drzew - mówił Łojek. Ocenił też, że uwzględniając prędkość lotu i zasysanie powietrza przez silnik, nieprawdopodobne jest twierdzenie, że pęd powietrza odrzucił te elementy poza obręb wlotu powietrza.
Łojek nawiązał też do zarzutu, że w raporcie komisji Millera usunięto pół sekundy z zapisu rejestratorów. Tłumaczył, że rejestrator ATM zapisuje dane z opóźnieniem 1,5 sekundy, co wynika z tego, że informacje najpierw są gromadzone i buforowane, potem kompresowane i dopiero przesyłane do pamięci. "W związku z tym wszystkie dane, które były dostępne w ciągu ostatnich 1,5 sekundy lotu, zostały zapisane tylko i wyłącznie na taśmie magnetycznej. Z tych taśm te dane zostały odzyskane i dołączone do zapisu danych z rejestratora ATM, dzięki czemu uzyskano kompletny zapis parametrów lotu" – powiedział Łojek. Jak dodał, porównanie parametrów zapisanych w pamięci urządzenia ATM i na taśmach dwóch innych rejestratorów parametrów lotu "pozwoliły jednoznacznie stwierdzić, że zapis ten nie budzi wątpliwości i jest wiarygodnym materiałem dowodowym".
Łojek zaznaczył też, że można mówić o błędach załogi Tu-154M chociażby dlatego, że prędkość opadania samolotu była ponad dwa razy większa niż powinna – w ciągu 55 sekund samolot zszedł o 382,6 metra, czyli średnia prędkość opadania wynosiła 7 metrów na sekundę, choć prawidłowa powinna wynosić 3,3 metra na sekundę.
Lasek zapowiedział, że jeszcze w czerwcu pod adresem fakty.smolensk.gov.pl zostanie uruchomiona strona internetowa zespołu. (PAP)
ral/ abr/ mow/
Komentarze