Przejdź do treści
Źródło artykułu

Zespół Laska: pytanie o dowody do ekspertów, a nie do polityków

Kierowany przez Macieja Laska zespół wyraził w piątek zdziwienie, że na prośbę o przedstawienie dowodów dotyczących katastrofy Tu-154M odpowiedzieli politycy PiS, a nie eksperci sejmowego zespołu, do których była skierowana.

To ciąg dalszy dyskusji zapoczątkowanej we wtorek, gdy zespół Laska, który ma wyjaśniać opinii publicznej kwestie związane z katastrofą smoleńską, zwrócił się do ekspertów zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej – dr. Wacława Berczyńskiego, prof. Wiesława Biniendy, prof. Kazimierza Nowaczyka - by przedstawili dowody na poparcie swoich hipotez - odmiennych od ustaleń komisji Millera, która badała katastrofę. Dzień później kierujący zespołem parlamentarnym Antoni Macierewicz (PiS) odpowiedział, że chce się spotkać, ale nie przyjmuje warunków wstępnych.

"Wobec przekazanych przez media oświadczeń posłów Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, iż +nikt nie będzie dyktował warunków+ spotkania z ekspertami zespołu parlamentarnego, wyrażamy zdziwienie, że na prośbę skierowaną bezpośrednio do osób określających się jako +niezależni eksperci+ odpowiadają politycy" - powiedział Lasek cytowany w oświadczeniu zespołu przekazanym w piątek PAP. "Przypominamy, że propozycja zespołu skierowana została do panów Berczyńskiego, Biniendy i Nowaczyka. "Nadal oczekujemy ich odpowiedzi na nasze pismo" - dodał Lasek.

"Niezależni eksperci nie przedstawili opinii publicznej żadnych wiarygodnych dowodów potwierdzających ich teorie promowane w mediach. Czekamy na przedstawienie dowodów, na których opierane są alternatywne teorie przyczyn katastrofy smoleńskiej – chcielibyśmy je przeanalizować wspólnie z niezależnymi autorytetami naukowymi i lotniczymi" - oświadczył z kolei zastępca szefa zespołu Wiesław Jedynak.

Zespół przypomniał, że to trzej eksperci zespołu parlamentarnego już w kwietniu zadeklarowali chęć spotkania z premierem lub osobami go reprezentującymi i "dyskusji nad kwestiami wymagającymi wyjaśnienia". W ostatni wtorek zespół Laska poprosił, by - przed organizacją takiego spotkania - Berczyński, Binienda i Nowaczyk przekazali zespołowi pisemne ekspertyzy wraz z materiałem źródłowym, który był podstawą do formułowanych przez nich hipotez.

Przedstawienie dowodów - jak podkreślał Lasek - jest warunkiem spotkania ekspertów obu zespołów. "Bez materiału dowodowego, bez danych, za pomocą których można zweryfikować postawione tam hipotezy, nie może być mowy o normalnej dyskusji ekspertów" - mówił we wtorek Lasek. Po raz kolejny podkreślił, że nie ma żadnych dowodów, by przyczyną katastrofy smoleńskiej był wybuch.

Natomiast Macierewicz oświadczył w środę, że podtrzymuje propozycję otwartego spotkania i nie przyjmuje "żadnych warunków wstępnych". "Nikt nie będzie dyktował żadnych warunków wstępnych. My też nie zamierzamy nikomu dyktować. Ma być równość stron. To jest nauka, a nie żaden dyktat" - powiedział wtedy szef sejmowego zespołu smoleńskiego.

W kwietniu prezes PAN prof. Michał Kleiber zaproponował, by doszło do merytorycznego spotkania ekspertów obu zespołów za zamkniętymi drzwiami, bez udziału polityków i mediów. Ten pomysł został pozytywnie oceniony przez zespół Laska. Jego zdaniem po debacie, która mogłaby trwać przez kilka spotkań, należy upublicznić jej stenogram i urządzić wspólny briefing dla prasy.

W ocenie Laska w raporcie o stanie badań, jaki zespół parlamentarny opublikował w trzecią rocznicę katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, "praktycznie nie ma dowodów". Jednocześnie eksperci z zespołu Laska podkreślają, że dowody na poparcie swoich ustaleń opublikowali w raporcie komisji badającej katastrofę, której szefem był Jerzy Miller, i każdy może do niego sięgnąć, podobnie jak do protokołu i załączników. Przypominają, że pracowali na dowodach zebranych na miejscu katastrofy i zapisach urządzeń pokładowych – zarówno produkcji rosyjskiej, jak i polskiej i amerykańskiej. (PAP)

ral/ malk/ bk/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony