Zespół Laska: przyczyną katastrofy smoleńskiej nie był wybuch
„Wbrew przedstawianym w dniu dzisiejszym w jednym z tygodników hipotezom chcemy podkreślić, że nie ma żadnych przesłanek do twierdzenia, że w samolocie Tu-154M, jego skrzydle i innych miejscach doszło do wybuchu lub ich serii” – napisał kierowany przez Macieja Laska zespół w przesłanym PAP oświadczeniu.
W artykule „Ukryty dowód na wybuch” tygodnik „wSIECI”, powołując się na ekspedycję zorganizowaną przez naukowców z Instytutu Archeologii i Etnografii PAN, przedstawia tezę, że rozpad samolotu na tysiące szczątków można tłumaczyć tylko „potężną eksplozją”.
Zespół przypomniał, że samolot był całkowicie sprawny do zderzenia z przeszkodami terenowymi, a rejestratory lotu nie zapisały niczego, co świadczyłoby o wybuchu (wybuchach): skoku ciśnienia czy odgłosów eksplozji, charakterystycznych śladów energii cieplnej lub mechanicznej.
O tym, że w samolocie nie doszło do eksplozji świadczy brak osmaleń i nadtopień charakterystycznych dla wybuchów i powstającej wtedy temperatury sięgające 3000 st. Celsjusza, a ślady stwierdzone na ciałach ofiar – powstałe wskutek pożaru po rozbiciu się samolotu – mają zupełnie inny charakter. Eksperci podkreślają, że „wskazywane przez Antoniego Macierewicza rzekomo +osmolone+ części samolotu jak np. wewnętrzna cześć zbiornika pod skrzydłem to nic innego jak materiał izolacyjny w czarnym kolorze”.
Zarejestrowany wzrost wibracji w jednym z silników był spowodowany tym, że do prawego silnika wpadły kawałki gałęzi z drzew przycinanych przez zderzający się z nimi samolot – napisano w oświadczeniu.
Podkreślono także, że szczątki samolotu nie noszą śladów mechanicznego działania fali uderzeniowej czy wzrostu ciśnienia, natomiast poszarpanie miejsca urwania końcówki skrzydła jest typowe dla zderzenia z przeszkodą. Potwierdzeniem są fragmenty skrzydła wbite w pień brzozy i kawałki drewna brzozy wbite w skrzydło.
Krawędzie części kadłuba są powyginane zarówno na zewnątrz, jak i do wewnątrz, co świadczy o tym, że ich deformacja nie jest efektem wybuchu, lecz zderzeń z przeszkodami terenowymi – zaznaczył zespół w oświadczeniu. Brakuje także wygięcia elementów podłogi kabiny, które powstałoby w przypadku wybuchu.
Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy przypomniał także, że „wzdłuż toru lotu samolotu aż do punktu jego zderzenia z ziemią nie było szczątków pochodzących z wnętrza kadłuba, co świadczy o tym, że do zderzenia z ziemią kadłub maszyny był cały, i wyklucza możliwość rozerwania go w powietrzu przez eksplozję”.
Kolejny argument ekspertów zespołu Laska to ten, że żaden ze świadków na ziemi nie słyszał odgłosu wybuchu.
Zespół przypomniał, że jego członkowie, którzy wchodzili w skład tzw. komisji Millera, przeanalizowali wszystkie powyższe elementy, podczas gdy „żaden z ekspertów posła A. Macierewicza nie był w Smoleńsku, nie widział miejsca katastrofy, nie badał wraku ani zapisów rejestratorów lotów”.
„Skrupulatnie pomijany jest przez nich fakt, że sprawny samolot już półtora kilometra przed pasem znalazł się na wysokości kilku metrów nad terenem, poniżej poziomu pasa startowego, a załoga samolotu ignorowała ostrzeżenia systemu TAWS oraz nakazaną wymogami bezpieczeństwa minimalną wysokość do której mógł się zniżyć samolot, czyli 100 m nad poziom pasa” – podkreślił zespół Laska.
Przywołując dowody rzeczowe - zapisy rejestratorów oraz charakter uszkodzeń drzew wzdłuż trajektorii samolotu – zespół stwierdził: „Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną katastrofy (...) było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią”.(PAP)
brw/ bos/ ura/
Komentarze