Witek: dopiero my zadbaliśmy o samoloty dla najważniejszych osób w państwie
Witek była pytana we wtorek wieczorem w Polsat News o artykuł "Dziennika Gazety Prawnej" dotyczący sprawy powrotu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie, gdzie w ubiegłym tygodniu odbyły się polsko-brytyjskie konsultacje pod przewodnictwem premierów: Beaty Szydło i Theresy May. Witek zapewniła, że decyzje związane z organizacją lotu polskiej delegacji rządowej z Londynu były wykonywane zgodnie z procedurami i że w żadnym momencie nie było narażone bezpieczeństwo lotu.
Według "DGP", wojskowa CASA, którą do Londynu przylecieli dziennikarze, miała odlecieć do kraju sześć godzin później niż rządowy embraer, którym podróżowała delegacja. Okazało się, że dziennikarze mają wracać embraerem i wówczas na pokładzie tego samolotu znalazło się początkowo więcej osób niż było w nim miejsc, w wyniku czego samolot był źle wyważony. Jak napisano w artykule, odbywały się wówczas rozmowy, kto zostaje w samolocie, a kto wysiada, by polecieć kilka godzin później CASĄ; kapitan embraera oświadczył, że samolot nie poleci dopóki problem nie zostanie rozwiązany; ostatecznie po opuszczeniu pokładu przez grupę osób, embraer odleciał do Polski.
"Ze zdumieniem oglądałam dzisiaj te wszystkie materiały, jak można na podstawie jednego emocjonalnego artykułu ułożyć całą historię. To trochę działa tak, jak głuchy telefon, gdzie na końcu jest zupełnie inna informacja niż ta prawdziwa. Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. W żadnym momencie bezpieczeństwo żadnego z uczestników lotu – a tym bardziej pani premier – nie było zagrożone" - podkreśliła Witek. Jednocześnie przypomniała, że szefowa KPRM Beata Kempa wydała oświadczenie i komunikat. "Na tym sprawę powinniśmy zakończyć" - oświadczyła.
Jak dodała, dziwią ją zarzuty opozycji dotyczące bezpieczeństwa tego lotu.
"Dopiero myśmy rozpoczęli przetargi. W przyszłym roku latem będą dwa samoloty i nareszcie wszystkie najważniejsze osoby w państwie będą latały rządowymi samolotami. Można było to zrobić znacznie wcześniej" - zauważyła Witek. Jak podkreśliła, takie przetargi "to nie kwestia jednego dnia czy miesiąca". "Zrobiliśmy to najszybciej jak się da: w przyszłym roku będą dwa (samoloty), pod koniec roku kolejne dwa większe" - zapowiedziała Witek.
Podkreśliła, że kwestie bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie są dla rządu priorytetem, szczególnie po katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. "Nie można lekceważyć takiej rzeczy jak bezpieczeństwo prezydenta, premiera, ministrów i innych osób ważnych w państwie" - mówiła Witek. Tymczasem - przekonywała - "przez ostatnie osiem lat naprawdę nie zrobiono nic, aby zabezpieczyć loty najważniejszych osób w państwie". Dodała, że chodzi jej o zakup samolotów.
W połowie listopada MON podpisało z firmą Gulfstream umowę na dostawę dwóch małych samolotów do przewozu najważniejszych osób w państwie. Kontrakt wart jest 440,5 mln zł netto. Oba samoloty mają zostać dostarczone do połowy sierpnia 2017 r.
W MON trwa także przetarg na dwa nowe i jeden używany samoloty średniej wielkości. Jego wartość to ok. miliarda złotych. Wnioski o dopuszczenie do udziału w tym postępowaniu złożyły cztery podmioty - wspólnie Glomex MS s.r.o. z Czech i Lufthansa Technik AG z Niemiec; Boeing (USA); polska spółka Megmar Logistics & Consulting oraz wspólnie słowacka Aerospace International Group s.r.o i "ASSA-POLAND" Zdzisław Kondrat.
Trwa weryfikacja wniosków. MON planuje zawarcie umowy w pierwszym kwartale 2017 r. i oczekuje dostawy pierwszego używanego samolotu w listopadzie 2017 r. Zgodnie z wymogami przetargu dwa samoloty nowe miałyby zostać dostarczone w latach 2020-21. Nowe samoloty mają zabierać co najmniej po 65 pasażerów, a używany – 132. (PAP)
wni/ par/ mag/
Komentarze