Przejdź do treści
Źródło artykułu

W.Brytania: Obawy po incydentach technicznych w Dreamlinerach

Po serii awarii w ostatnich tygodniach w samolotach typu Boeing 787 Dreamliner wstrzymano tymczasowo wszystkie rejsy tych maszyn, lecz zarówno ich producent, jak i duża liczba analityków zachowuje względny spokój - pisze w czwartek internetowy serwis BBC.

Awarie obejmowały pęknięte okno w kokpicie, wadliwe akumulatory, przecieki paliwa i problemy z hamulcami. Z Dreamlinerów korzystają: Air India - 6 maszyn; japońskie All Nippon Airways (ANA) - 17 i Japan Airlines - 7; Ethiopian Airlines - 4; chilijskie LAN Airlines - 3; polski LOT - 2; Qatar Airways - 5; amerykańskie United Airlines - 6.

Dreamlinery uziemiła Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego EASA, amerykański Federalny Urząd ds. Lotnictwa FAA oraz Japonia, Indie, Chile i Etiopia. Tymi decyzjami nie są zaskoczeni obserwatorzy przemysłu lotniczego. Jednak wraz z ostatnim nasileniem się problemów z usterkami głosy ekspertów, którzy określali je jako kłopoty, jakich można się zawsze spodziewać przy wprowadzaniu do użytku nowego typu maszyn, zaczynają być odbierane jako pustosłowie.

Bo skoro sugeruje się, że każda z sytuacji jedynie ujawniła łatwe do naprawienia błędy, rodzi to pytanie, dlaczego błędów tych nie wykryto i nie naprawiono przed wprowadzeniem Dreamlinerów do użytku w październiku 2011 roku. Podkreśla się, że przede wszystkim przekazanie takiej maszyny liniom ANA było odwlekane o trzy lata. Jak pisze BBC, można by się było spodziewać, że to dość czasu, by inżynierowie i inspektorzy bezpieczeństwa zapewnili bezpieczne działanie samolotu.

Na całym świecie trwają dochodzenia w sprawie usterek. Boeing podaje, że współpracuje z władzami.

Pierwsze uziemiły Dreamlinery władze japońskie. Zwłaszcza japońskie linie lotnicze mają szczególną świadomość, jaką szkodę ich reputacji przynoszą takie incydenty techniczne. Jasno wyrazili to wiceszef ANA, Osamu Shinobe i dyrektor Hiroyuki Ito, zginając się w pół w głębokich ukłonach, przepraszając pasażerów za kłopoty.

W obronie producenta wystąpił jeden z klientów Boeinga, szef norweskich linii Norwegian Air Shuttle, Bjorn Kjos, wtórując poglądowi, że ostatnie usterki i uziemienia to jedynie "problemy z ząbkowaniem" typowe dla wprowadzania maszyn nowego typu do użytku. Ale Norwegowie dopiero czekają na Dreamlinera.

Szef katarskich linii Qatar Airways, Akbar Al Baker, mówi, że Boeing musi właścicielom Dreamlinerów zapłacić odszkodowanie. Baker od dawna kwestionuje "problemy z ząbkowaniem" i mówi, że opóźnienia dostaw ze strony Boeinga, a teraz usterki, utrudniają przewoźnikom planowanie i szybki rozwój własnego potencjału.

Zdaniem BBC wydaje się nieuniknione, że całe armie prawników szykują się już do rozmów z Boeingiem w imieniu przewoźników. Ale nie to przysparza teraz Boeingowi największego bólu głowy.

Dużym zmartwieniem dla producenta jest wpływ ostatnich incydentów na portfel zamówień, w którym zapisano produkcję i dostawy około 800 Dreamlinerów w ciągu dekady.

Najgorszy scenariusz to taki, w którym przewoźnicy zaczną wycofywać się z zamówień. Wziąwszy jednak pod uwagę, że obecnie nikt jeszcze nie produkuje podobnego samolotu, jest to mało prawdopodobne. Nie ma też gwarancji, że konkurencyjna maszyna A350 produkcji Airbusa zostanie wprowadzona do użytku i będzie działać bez zarzutu.

Inny scenariusz zakłada, że regulatorzy odkryją poważne problemy, których usunięcie będzie wymagało czasu i opóźni dostawy następnych maszyn. To pociągnąć może za sobą domaganie się przez kontrahentów odszkodowań lub upustów na dużą skalę. Popsułoby to relacje Boeinga z odbiorcami w czasie, kiedy dużo mówi się o powstaniu nowej konkurencji w Rosji i Chinach, zagrażając realizacji celu, jaki wyznaczyła sobie firma - produkcji 1100 Dreamlinerów w ciągu przyszłej dekady.

Najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich - producentów samolotów, linii lotniczych i pasażerów byłoby - pisze BBC - szybkie zidentyfikowanie i naprawienie usterek w ciągu najbliższych miesięcy. A najważniejsze ze wszystkiego jest bezpieczeństwo pasażerów. (PAP)

klm/ ro/ gma/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony