W Hongkongu protestujący starają się zakłócić działanie lotniska
Od wczesnego popołudnia demonstranci usiłują zablokować połączenia z lotniskiem, by utrudnić jego działalność. Operator miejskiej sieci metra wstrzymał niektóre pociągi na ekspresowej linii lotniskowej, a stanowiska odpraw w centrum miasta zostały zamknięte – podały lokalne media.Grupa protestujących zgromadziła się również na pętli autobusowej na terenie portu lotniczego, gdzie budują barykady. Na miejsce przybyły oddziały prewencyjne policji. Władze ostrzegły, że wkrótce rozpocznie się operacja oczyszczania terenu.
W sierpniu wielodniowe protesty na lotnisku międzynarodowym w Hongkongu – jednym z najruchliwszych na świecie - doprowadziły do odwołania setek lotów, a skończyły się interwencją policji i brutalnymi starciami na terminalu. Sąd wydał wówczas demonstrantom zakaz zakłócania pracy lotniska, który wciąż obowiązuje.
13. z rzędu weekend masowych prodemokratycznych protestów w Hongkongu zaczął się w sobotę od pokojowego marszu, ale wkrótce w wielu dzielnicach doszło do kolejnych starć pomiędzy demonstrantami a policją. Policjanci używali gazu łzawiącego, armatek wodnych i pałek, a protestujący rzucali koktajle Mołotowa i fragmenty kostek chodnikowych.
Starcia w dzielnicy Mong Kok na półwyspie Koulun i Chai Wan na wyspie Hongkong zakończyły się dopiero nad ranem. W niedzielę po południu służby medyczne poinformowały, że do szpitali przyjęto 41 osób, z czego 25 zwolniono już do domów, ale pięć wciąż jest w stanie ciężkim, a stan 11 określono jako stabilny.
Po raz drugi w toku trwających od prawie trzech miesięcy protestów policja oddała w niebo strzały ostrzegawcze ostrą amunicją. Według publicznej stacji RTHK nastąpiło to w sobotę wieczorem w pobliżu Parku Wiktorii w dzielnicy Causeway Bay, gdy demonstranci odkryli, że są wśród nich przebrani policjanci i obie te grupy wdały się w bójkę. RTHK podaje, że strzały ostrzegawcze oddali właśnie funkcjonariusze w przebraniu.
Protestujący domagają się spełnienia pięciu postulatów: formalnego wycofania projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego, niezależnego śledztwa w sprawie demonstracji, uwolnienia wszystkich zatrzymanych w związku z nimi osób, wycofania wobec nich określenia „zamieszki” oraz demokratycznych wyborów władz Hongkongu. Udział w zamieszkach jest w Hongkongu odrębnym przestępstwem, za które prawo przewiduje karę do 10 lat więzienia.
Popierana przez Pekin szefowa hongkońskiej administracji Carrie Lam utrzymuje, że projekt nowelizacji prawa „jest martwy”, a prace nad nim wstrzymano, ale odmawia formalnego wycofania go z parlamentu. Nie odpowiada również na pytanie, czy potrzebowałaby na to zgody rządu centralnego.
Napięcia przed sobotnimi protestami nasiliły się w związku z falą aresztowań działaczy demokratycznych. Policja zatrzymała w piątek m.in. trzech opozycyjnych parlamentarzystów oraz kilku innych aktywistów, w tym jednego z liderów rewolucji parasolek z 2014 roku Joshuę Wonga.
Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)
anb/ bjn/
Komentarze