Szef MON uczci pamięć ofiar katastrofy w Mirosławcu
Samolot C295 M należący do 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie rozbił się wieczorem 23 stycznia 2008 r. przy podejściu do lądowania w Mirosławcu. Maszyna miała na trasie Warszawa-Powidz-Poznań-Mirosławiec-Świdwin-Kraków rozwieźć uczestników corocznej konferencji bezpieczeństwa lotów Sił Zbrojnych RP.
W katastrofie zginęło 20 osób: czterech członków załogi oraz 16 wysokich rangą oficerów Sił Powietrznych.
Badająca wypadek komisja ustaliła, że do katastrofy przyczyniły się niewłaściwy dobór załogi i błędy popełnione przez pilotów, w tym brak obserwacji przyrządów pokładowych i niewłaściwe manewry, wynikające z utraty orientacji przestrzennej. Jak stwierdzono, załoga nieświadomie doprowadziła do nadmiernego przechylenia samolotu, co spowodowało utratę siły nośnej.
Na lotnisku nie działał wówczas system precyzyjnego naprowadzania ILS, a załoga samolotu i personel naziemny posługiwały się różnymi jednostkami ciśnienia i wysokości.
Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie ówczesnego ministra obrony - za decyzje, które do niej doprowadziły. Przed sądem odpowiadał jedynie kontroler lotów z Mirosławca, oskarżany o nieumyślne niedopełnienie obowiązków, który ostatecznie został prawomocnie uniewinniony. W 2015 r. Sąd najwyższy oddalił kasacje prokuratury w tej sprawie.
Najbliżsi ofiar otrzymali po 250 tys. zł za śmierć bliskich. Łącznie MON miało wypłacić 19,5 mln zł rodzinom ofiar.
Na miejscu katastrofy postawiono pomnik, obok głazu z pamiątkowa tablicą wkomponowano weń statecznik pionowy rozbitej maszyny.(PAP)
autor: Jakub Borowski
brw/mok/
Komentarze